Katastrofa 

samolotu w Smolensku 

10 kwietnia 2010 roku 

czesc siodma


Raport Zespolu Parlamentarnego Macierewicza z dnia 10 wrzesnia 2012 roku. Wnioski ze sledztwa - slady cyrkonu i wapnia na badanych probkach. Wypadek lotniczy, jego przyczyny i przebieg - Smolensk 2010 rok. Czesc piata.

  © Katastrofa samolotu rzadowego pod Smolenskiem w Rosji w 2010 roku, czesc trzecia - author Bogdan Konstantynowicz

  © Przebieg sledztwa w sprawie katastrofy samolotu rzadowego w dniu 10 kwietnia 2010 roku w Rosji - author Bogdan Konstantynowicz


  © Kampania wrzesniowa 1939 przeciwko sowietom - author Bogdan Konstantynowicz

  Deka Company 1904 - 1918 in St. Petersburg. New website! © author Bogdan Konstantynowicz

  Druga bitwa pod Tomaszowem Lubelskim wrzesien 1939. New website! © author Bogdan Konstantynowicz

General Władysław Eugeniusz Sikorski

Zamach stanu generala Wladyslawa Sikorskiego we wrzesniu 1939 roku

  17 wrzesnia 1939 agresja sowiecka. New website! © author Bogdan Konstantynowicz


Table of contents for pages of the plane crash in Smolensk on 10 April 2010:
 First page to 12 August 2010
Second page
Third page
Fourth page
Fifth page
Sixth page
Seventh page
 
PART EIGHT until today

Dnia 13 listopada 2012 WIESŁAWA, http://martynka78.salon24.pl/ oraz GALAHAD i http://duvel.salon24.pl/463625,seremet-zaczyna-sypac-moze-na-swiadka-koronnego informuja, ze: "... Jak to się stało, że prokuratura po wielokrotnie ogłaszanym już zakończeniu badania wątku zamachu nagle do niego powróciła? ... Jak zatem można było na tak skąpej i niepewnej podstawie wydać werdykt o braku wybuchu? Pan prokurator nie był w stanie na to pytanie sensownie odpowiedzieć, jak również nie potrafił wyjaśnić, dlaczego komisja Millera zdecydowanie wykluczyła wybuch, nie dysponując żadnymi innymi dowodami ponad te, które posiadała prokuratura wojskowa, a które powołani przez nią biegli uznali za niewystarczające do wydania opinii o braku eksplozji na pokładzie samolotu. Można powiedzieć, iż ta opinia biegłych NPW de facto podważa wiarygodność raportu Millera i to podważa w sposób bezdyskusyjny. Jeżeli bowiem materiał, na którym oparli swoje twierdzenia eksperci komisji Millera okazał się na tyle niewiarygodny, że należało wykonać badania wraku na obecność materiałów wybuchowych, to wnioski końcowe tego dokumentu są nieuprawnione, bo pozbawione podstaw w postaci dowodów. W wyniku zastrzeżeń biegłych, którzy nie zgodzili się podpisać pod tezą wykluczającą wybuch, prokuratura na nowo wszczęła badanie wątku zamachu na pokładzie TU 154M, o czym mówi Seremet: 'A. Seremet: Zastrzegałem: zaczniemy znów badać ten wątek, jeśli pojawią się nowe możliwości dowodowe. Dziennikarze: Rozumiemy, ze sytuacja się zmieniła. A. Seremet: Tak, po powołaniu biegłych pomagających nam w śledztwie. Uznali oni, że należy przeprowadzić bardziej szczegółowe badania wraku, w tym na obecność materiałów wybuchowych'. Prokurator Generalny potwierdził też, że istotnie na wraku znaleziono materiały wysokoenergetyczne, podobne do materiałów wybuchowych, a fakt umycia wraku przez Rosjan nie przeszkodził w ich odkryciu. Dziennikarze zadali w tym miejscu ważne i można by rzec kluczowe dla całego wywiadu pytanie, mianowicie: 'Dziennikarze: Czy kiedykolwiek nazwy materiałów wybuchowych - takie, jak trotyl, nitrogliceryna, C4, czy inne - padły z ust szefa Wojskowej Prokuratury Okręgowej płk. Ireneusza Szeląga, gdy pod koniec września przyszedł do pana? Czy może pierwszy raz usłyszał je pan od naczelnego 'Rzeczypospolitej'? A. Seremet: Chyba padały informacje ze strony płk. Szeląga, ze te cząstki mogą być składnikiem materiałów wybuchowych'. ... Otóż wydaje się jasne, że o konkretnych nazwach materiałów wybuchowych znalezionych w Smoleńsku, takich jak trotyl, czy nitrogliceryna, prokurator Seremet nie dowiedział się z publikacji Rzeczpospolitej, ale od szefa WPO płk. Szeląga, który został o tym fakcie powiadomiony przez przebywających w Smoleńsku prokuratorów i biegłych. To oni przekazali do Warszawy w końcu września tę druzgocącą wiadomość, która stała się powodem gorączkowych wizyt Szeląga u Seremeta i Seremeta u Tuska. A zatem informatorzy Cezarego Gmyza przekazali mu wiadomości zgodne ze stanem faktycznym, a ten miał pełne prawo je opublikować. ...
Osobiście stawiam iż Rosjanie już wkrótce odnajdą ślady wybuchu bomby w Tutce i wskaża iz bombę musiano podłożyć w Warszawie. GALAHAD 13.11.2012 17:14
... Dziennikarze WPROST pytają Seremeta. Czy podczas rozmowy z redaktorem Wróblewskim miał Pan szeroką wiedzę na temat materiałów wybuchowych wykrytych na wraku Tupolewa? Prok. Seremet: Naczelny Prokurator Wojskowy i Szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie poinformowali mnie o tym 28 września. Przekaz był taki: chcą mnie ostrzec, że jeśli ta informacja bez odpowiedniej interpretacji przeniknie do opinii publicznej, to może wywołać ogromne napięcia społeczne. ... Prokurator generalny Andrzej Seremet powiedział, że przyjmie zaproszenie prezydenta Bronisława Komorowskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, na którym miałby przedstawić informacje dotyczące katastrofy smoleńskiej. 'Przyjmę zaproszenie, jeśli dożyję do 19 grudnia, to postaram się w tym spotkaniu uczestniczyć', powiedział Seremet dziennikarzom.
... Prokurator Seremet mataczy jak koronny świadek. Oto fragment wywiadu:
'W pierwszą rocznicę katastrofy powiedziałem, że nie znaleźliśmy żadnych dowodów na potwierdzenie hipotezy o wybuchu. Zastrzegałem: zaczniemy znów badać ten wątek, jeśli pojawią się nowe możliwości dowodowe'.
Rozumiemy, że sytuacja się zmieniła.
'Tak, po powołaniu zespołu biegłych pomagających nam w śledztwie. Uznali oni, że należy przeprowadzić bardziej szczegółowe badania wraku w tym na obecność materiałów wybuchowych. I to jest cała tajemnica'.
Ale zespół biegłych został powołany w lipcu 2011 r., a badania rozpoczęto we wrzesniu 2012 r. czyli 14 miesiecy po powołaniu tego zespołu. WIESŁAWA 13.11.2012 14:17...".

Strona http://www.rodzinakatolicka.pl/index.php/wywiady/35-wywiady/31351-katastrofa-smoleska-sposob-kodowania cytuje Nasz Dziennik, gdzie czytamy rozmowe z prof. dr. hab. Markiem Czachorem, fizykiem z Politechniki Gdańskiej - rozmawia Piotr Falkowski:
"...Zakładając, że drzewa przycięte przez samolot przy ul. Gubienko, ok. 50 m za brzozą, zostały ścięte przez uszkodzone skrzydło, to gdzie musiała odpaść końcówka skrzydła, żeby ominęła dwa duże drzewa, które są nietknięte? Opadnięcie końcówki musiało nastąpić w pobliżu brzozy. Zróbmy teraz eksperyment myślowy i zastanówmy się, co by było, gdyby czubek lewego skrzydła tylko musnął pień brzozy? Wiemy, że czubek skrzydła w coś mocno uderzył, bo jest zniszczony, i to w sposób zgodny z symulacjami Biniendy. Wir powstający za końcem skrzydła prawdopodobnie i tak przewróciłby brzozę w kierunku północnym, tak jak leży do dziś. Samolot musiałby być przesunięty o blisko 6 m w prawo (na północ), ale ślady na drzewach zarówno przed, jak i za brzozą by się nie zmieniły, o ile końcówka nie odpadłaby zbyt daleko przed pasem drzew rosnących wzdłuż ul. Gubienko. Końcówka, nawet w trakcie odpadania, musiała ciąć korony drzew. Taka lekko przesunięta trajektoria samolotu byłaby nadal niesprzeczna z danymi rejestratora szybkiego dostępu ATM, bo eksperci tej firmy dopasowywali trajektorię do śladów na drzewach, jak sami uczciwie zaznaczyli, bazując na nieznanej prędkości samolotu względem ziemi. Jest tak dlatego, że rejestratory zapisują prędkość względem powietrza, nieznana jest dokładna prędkość wiatru. Dawało im to pewną swobodę w ustalaniu trajektorii. Patrząc na kształt trajektorii wyznaczony przez ATM, widać, że za punktem TAWS nr 37 przesunięto ją lekko w lewo - w stronę brzozy, ale pod wiatr! Fragmenty lewego skrzydła leżą w okolicy brzozy bardzo daleko z prawej strony samolotu. Nic nie leży na lewo od brzozy, więc przesunięcie samolotu w prawo o 6 m nie koliduje ze znanym rozrzutem fragmentów lewego skrzydła. Pomijając słynną końcówkę skrzydła, część poszycia lewego skrzydła znaleziono już ok. 10 m za brzozą, licząc w kierunku ruchu samolotu, ale ok. 35 m na północ od niej. To zdumiewająco daleko w prawo. Raporty MAK i Millera nie analizują, jak to się stało. Jedna z teorii głosi, że poszycie zostało wyrwane już po minięciu brzozy i zostało zdmuchnięte do tyłu podmuchem silników. W takim scenariuszu skrzydło mogło zatem odpaść nawet kilkadziesiąt metrów za brzozą, np. na skutek eksplozji w lewym zbiorniku paliwa wyrywającej górne poszycie. Znane są takie katastrofy, na przykład na skutek uderzenia pioruna w skrzydło, co tutaj możemy pominąć. Należałoby też rozważyć mechanizm znany z filmu z lądującym herculesem: ugięcie skrzydła w chwili uderzenia i ukręcenie przez siły oporu powietrza. Skrzydło odpadające na trajektorii przesuniętej o 6 m w prawo może odpaść 30 m za brzozą, a poleci po tej samej prostej i może wylądować w tym samym miejscu, w kępie drzew po drugiej stronie ul. Gubienko. Dokładnego lotu końcówki skrzydła nie da się przewidzieć na podstawie analiz teoretycznych z takiego samego powodu, z jakiego nie sposób dwa razy tak samo rzucić kartką papieru. Dodajmy wreszcie, że komisja Millera wcale nie twierdzi, że brzoza uderzyła w skrzydło w miejscu jego ułamania, tylko informacja ta jest tak ukryta w raporcie, że łatwo ją przeoczyć. Oni przesuwają miejsce uderzenia w stronę kadłuba, ja odwrotnie - na końcówkę skrzydła.
A co z beczką autorotacyjną?
W katastrofie samolotu DC-10 w Chicago w 1979 r. pod lewym skrzydłem odpadł silnik, uszkadzając instalację hydrauliczną. Hamulce trzymające sloty przestały działać, przez co opory powietrza wepchnęły je do pozycji schowanej. Zmniejszyło to siłę nośną lewego skrzydła i pilotom nie udało się powstrzymać obrotu samolotu - uderzył w ziemię już przechylony 'na plecy'. Badania amerykańskie sprzed kilku lat pokazują, że utrata nawet połowy skrzydła nie musi spowodować beczki, ale kąt natarcia musi być mały - w przypadku smoleńskim nie większy niż 5 stopni. A samolot koło brzozy miał kąt natarcia ok. 15 stopni. Wtedy piloci nie mają szans na opanowanie beczki. Nawiasem mówiąc, w Smoleńsku zderzenie z pasmem drzew za brzozą też mogło wepchnąć sloty, dodatkowo zmniejszając siłę nośną lewego skrzydła.
Czyli samolot mógł jednak wykonać tę półbeczkę i rozbić się w pozycji odwróconej?
Na konferencji w Kazimierzu Andrzej Żyluk z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych przedstawił, zrobioną zgodnie z wszystkimi regułami sztuki, analizę lotu Boeinga 727 z urwaną końcówką skrzydła. Samolot przed utratą fragmentu skrzydła leciał poziomo, natomiast po odpadnięciu końcówki spadał na ziemię, nie wykonując beczki. Inny wynik uzyskali Krzysztof Sibilski i Paweł Artymowicz. Ich wyniki wydają się z grubsza zgodne i pokazują możliwość beczki. ... problem w tym, że Tu-154M w Smoleńsku wznosił się przed brzozą z pionową prędkością ponad 6 m/s, więc nie leciał poziomo. Mając symulację dla zerowej prędkości wznoszenia, nie jest problemem zmienić jeden parametr i zobaczyć, co się stanie, gdy 0 m/s zastąpimy przez 6 m/s. Natomiast niezależnie od tego, czy beczka była, czy nie, nie rozumiem stopnia zniszczenia samolotu. ... 

Czemu na przykład nie ma zdjęć satelitarnych z 10 kwietnia 2010 roku? Żaden wywiad na świecie przez cały dzień nie wykonał zdjęć? 

Nie wierzę. Myślę, że kiedyś je zobaczymy, a wtedy spora część analiz będzie musiała być napisana na nowo. Jestem bardzo ciekaw, czy 10 kwietnia górne poszycie zbiornika paliwa w lewym skrzydle znajdowało się tam, gdzie je znaleziono 11 kwietnia. Przecież, jak to niezbicie udowodnił dr Kazimierz Nowaczyk, statecznik poziomy przewędrował między 11 a 12 kwietnia ponad 20 metrów, a komisja Millera właśnie to 'poprawione' położenie umieściła w swym raporcie. Poza tym obok braku informacji, możemy mieć na każdym kroku do czynienia z ich fałszowaniem. Firma ATM twierdzi stanowczo, że Rosjanie nie mogli odczytać i zmanipulować ich rejestratora w tak krótkim czasie, bo algorytm użyty w ich rejestratorze jest znany tylko kilku osobom z ATM. Tak samo myśleli Niemcy o Enigmie. To lekceważenie przeciwnika...". 

Dnia 14 listopada 2012 tygodnik 'Gazeta Polska', Leszek Misiak i Grzegorz Wierzchołowski oraz http://forum.gk24.pl/tagedia-smolenska-10042010r-zdjecia-satelitarne-t73839/ i wp.pl informuja o wywiadzie z prof. Chrisem J. Cieszewskim: "... Kto i dlaczego skierował satelity nad miejsce katastrofy w Smoleńsku? Czy komuś zależało na tym, aby zdjęcia satelitarne ze Smoleńska nie pokazywały całej prawdy? 31 miesięcy po katastrofie, w sprawie fotografii satelitarnych wciąż jest więcej pytań niż odpowiedzi.
'Gazeta Polska' rozmawiała z prof. Chrisem J. Cieszewskim, autorem jednego z najciekawszych referatów wygłoszonych na październikowej Konferencji Smoleńskiej. Prof. Cieszewski jest pracownikiem badawczym w Warnell School of Forestry and Natural Resources, University of Georgia (Ateny, Georgia) w Stanach Zjednoczonych oraz naczelnym redaktorem dwóch, a członkiem trzech komitetów redakcyjnych międzynarodowych czasopism naukowych i pracuje jako recenzent dla 23 innych międzynarodowych magazynów branżowych. Jest fundatorem międzynarodowego pisma 'Mathematical and Computational Forestry and Natural Resource Sciences', organizacji zawodowej Southern Mensurationists zrzeszającej specjalistów od biometrii z południa Stanów Zjednoczonych, współfundatorem międzynarodowego pisma naukowego 'Biometry, Modelling and Information Sciences'. Opublikował ponad 120 artykułów naukowych, które były cytowane ponad 750 razy w międzynarodowej literaturze badawczej. Jest również autorem najbardziej rozbudowanej i zaawansowanej strony internetowej dotyczącej Konferencji Smoleńskiej (smolenskcrash.com).
Wnioski, jakie wyciąga dr Cieszewski z analizy dostępnych zdjęć satelitarnych Smoleńska, są niezwykle interesujące. 'Kupiliśmy i przeanalizowaliśmy zdjęcia z okresu bezpośrednio poprzedzającego katastrofę smoleńską oraz z dni, które nastąpiły po niej. Najważniejsze fotografie pochodzą z 5, 9, 11, 12 i 14 kwietnia 2010 r. ... Intrygujący jest dla mnie fakt, że wcześniejsze zdjęcia satelitarne wysokiej rozdzielczości (tzn. 50 cm) znad lotniska w Smoleńsku pochodzą dopiero z 2007 r. Przez pięć lat żadnych takich fotografii nie wykonywano w tym miejscu, po czym nagle 5 i 9 kwietnia, a potem 11, 12 i 14 kwietnia 2010 r. zdjęcia zaczęły pojawiać się jedno po drugim ... Sprawa jest o tyle zastanawiająca, że ... zamówienie wykonania fotografii satelitarnej danego miejsca, tzw. satellite tasking, musi być dokonane 2 do 4 tygodni przed zrobieniem zdjęcia (satelita musi przemieścić się w żądane miejsce i dopasować się do harmonogramu innych klientów, co zajmuje sporo czasu). Jeśli ktoś zlecał więc wykonanie fotografii satelitarnych lotniska w Smoleńsku między 5 a 14 kwietnia 2010 r., to albo wiedział, że coś się tam stanie, albo mamy do czynienia z zadziwiającym przypadkiem. Istnieje co prawda teoretyczna możliwość, że ktoś o wyjątkowych wpływach finansowych lub politycznych, nie zważając na istniejące harmonogramy, skierował satelity nad obszar Smoleńska już po katastrofie (aby np. zrobić zdjęcia szczątków samolotu); podkreślmy jednak, że pierwsze zdjęcia satelitarne pochodzą z 5 kwietnia 2010 r., a zatem zostały wykonane już pięć dni przed tragedią'.
Prawdopodobnie wszystkie fotografie, łącznie z tymi niedostępnymi komercyjnie, zostały przekazane po katastrofie smoleńskiej polskim służbom. Niestety, ten jeden z najważniejszych dowodów w sprawie tragedii smoleńskiej zaginął w którejś z podległych premierowi instytucji. Wzajemnie oskarżają się one o ukrywanie materiałów otrzymanych z USA, w tym zdjęć satelitarnych. Służba Kontrwywiadu Wojskowego, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i MSW oświadczyły, że przekazały je na czas prokuraturze, a prokuratura twierdzi, że ich nie dostała.
29 lipca 2011 r. nieżyjący już gen. Sławomir Petelicki powiedział: 'Amerykanie mają klatkę po klatce to, co się stało. Mają wszystkie rozmowy i znają prawdę. Dzisiaj sami dziwią się, dlaczego Polska nie zwraca się do USA o pomoc, a jak zwraca się prokurator, to zostaje natychmiast zawieszony. Raport NATO byłby miażdżący dla tego premiera i rządu, który musiałby się od razu podać do dymisji'. ...
Nagła aktywność czy raczej nadaktywność satelitów teledetekcyjnych (wykonujących zdjęcia) w kwietniu 2010 r. nad Smoleńskiem to niejedyna zagadkowa sprawa związana z analizą fotografii satelitarnych.
'Wiele wskazuje na to - mówi 'GP' prof. Chris Cieszewski - że na miejscu katastrofy, w ciągu kilku dni po tragedii, dokonywano wielu manipulacji. Najbardziej uderzające jest przesunięcie lewego statecznika samolotu o 50 m w kierunku centrum miejsca katastrofy, widoczne przy porównaniu zdjęć z 11 i 12 kwietnia 2010 r. W jakim celu tego dokonano? Nie wiadomo. Pewne jest za to, że w raporcie MAK pozycję statecznika określono według miejsca, w którym znalazł się on już po przeniesieniu'.
Prof. Cieszewski dokonał szczegółowej analizy porównawczej wysokorozdzielczych fotografii satelitarnych z 11, 12 i 14 kwietnia 2010 r. Okazało się, że poza statecznikiem miejsce położenia zmieniło co najmniej siedem innych fragmentów samolotu, które były przemieszczane i być może grupowane w różnych miejscach terenu katastrofy.
Kolejna niewyjaśniona sprawa to brak na zdjęciach maszyn, które przez wiele dni po katastrofie były obecne na jej terenie niemal cały czas (wiemy to z relacji oraz ze zdjęć i filmów wykonanych na ziemi). 'Były tam wielkie maszyny, spychacze, koparki, dźwigi, które bardzo łatwo byłoby zidentyfikować na zdjęciach satelitarnych. Tymczasem na żadnej z dostępnych fotografii wykonanych przez satelity tych maszyn nie widać. To może sugerować, że ktoś wiedział, kiedy te zdjęcia będą robione', mówi prof. Chris Cieszewski.
Naukowca zastanawia również to, że zdjęcia satelitarne wykonane niedługo przed katastrofą smoleńską obarczone są pewnymi trudno wytłumaczalnymi defektami. Fotografia z 5 kwietnia 2010 r. wykonana została pod bardzo dużym kątem, co sprawia, że jest trudna do zanalizowania. Z kolei zdjęcie z 9 kwietnia 2010 r. pomija dziwnym trafem część lotniska, przy której rozbił się polski Tu-154. Zapytaliśmy prof. Cieszewskiego, czy jest możliwe, że zdjęcia zostały wykonane także 10 kwietnia 2010 r. lub nawet w samym momencie katastrofy i że są one jedynie w dyspozycji zachodnich agencji rządowych. 'Oczywiście, że jest to możliwe' - odpowiada prof. Chris Cieszewski, dodając jednak, że 'jeśli faktycznie w chwili tragedii panowała tak duża mgła (prawdziwa lub sztuczna), jak wynika z relacji świadków, to sam przebieg katastrofy nie mógł zostać uwidoczniony na fotografii satelitarnej'. ...
Prof. Cieszewski zastrzega, że fakty te o niczym nie przesądzają, i jako naukowiec musi być ostrożny w ocenach i wnioskach. Przy wszystkich tych wątpliwościach dotyczących zdjęć satelitarnych jedno jest niemal pewne: widoczne na nich rozłożenie przestrzenne i rozrzut wielkościowy szczątków samolotu wskazuje wraz ze sposobem, w jaki zniszczone zostały poszczególne fragmenty samolotu, raczej na wybuch nad ziemią aniżeli na kolizję z gruntem. 'Zarówno literatura fachowa najwyższej klasy, m. in. publikacje dr. inż. Włodzimierza Abramowicza [zmarły w lutym 2012 r. wybitny specjalista w dziedzinie mechaniki i dynamiki konstrukcji, twórca nowoczesnych metod symulacji komputerowych w analizie zderzeń pojazdów, statków i katastrof lotniczych - przyp. 'GP'], jak i dokumentacje innych katastrof lotniczych, dowodzą, że samolot o tej strukturze (tzn. o strukturze cienkościennej) i z tego materiału nie rozpadłby się na drobne kawałeczki jak szklanka. Konstrukcje cienkościenne ulegają zgnieceniu, złamaniu, spłaszczeniu etc., a nie kompletnej fragmentacji, którą widzimy na zdjęciach satelitarnych z miejsca katastrofy', mówi prof. Cieszewski. ... Pełna wersja artykułu w najbliższym numerze tygodnika 'Gazeta Polska'. Leszek Misiak i Grzegorz Wierzchołowski".

Dnia 15 listopada 2012 portal http://martynka78.salon24.pl/ i Konrad Piasecki, RMF (w Kontrwywiadzie RMF FM odpowiada gen. Stanisław Koziej) oraz http://niepoprawni.pl/blog/2140/kto-zniszczyl-smolenska-brzoze a takze dla 'Naszego Dziennika' Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego informuja: "...Ku zmartwieniu czcicieli i wyznawców smoleńskiej pancernej brzozy Rosjanie dokonali rytualnego jej ścięcia, do którego modły zanosili nie tylko zwykli Polacy, ale także sam pan prezydent. Jak można się domyślać, tuż po wizycie Polaków, Rosjanie dowiedziawszy się o odkryciu materiałów wybuchowych przez polską ekipę na wraku TU 154M wpadli w furię. Pierwszym ciosem, swoistym aktem zemsty, były wrzucone do sieci zdjęcia ofiar zamachu, w tym te szczególnie drastyczne i dotykające nas do żywego przedstawiające Prezydenta Kaczyńskiego. Wśród ujawnionych zdjęć na szczególną uwagę zasługuje jedno z nich, które przedstawia osobę z raną głowy, do złudzenia przypominającą ranę postrzałową.
Drugim ciosem, a w zasadzie kopniakiem, było ścięcie 'pancernej brzozy', jak dotąd kluczowego dowodu w sprawie, a w zasadzie matki wszystkich dowodów. Czymże bowiem jest katastrofa smoleńska i 'wsie pagibli' bez pancernej brzozy? Dlaczego to biedne, schorowane drzewko nagle, po blisko 3 latach komuś zaczęło przeszkadzać? To wiedzą tylko sami sprawcy tego haniebnego czynu. Polska prokuratura powinna też dopytać towarzyszy z Moskwy, dlaczego pozbawili śledztwo tak ważnego dowodu? ...".

"...mówi w Kontrwywiadzie RMF FM gen. Stanisław Koziej. ... pan prezydent zapowiedział i w niedługim czasie zapewne spotka się z prokuratorem generalnym, by zapytać, czy w ogóle prokurator generalny ma jakiekolwiek informacje ponad te, które przekazywał w Sejmie, przekazywał rządowi, które mógłby w tajnej formule przekazać na Radzie Bezpieczeństwa.
A jeśli coś mogłoby być tym czynnikiem, to co, rosyjskie służby? ... 'Nie wiem. W normalnym takim, że tak powiem żargonie, mówi się: 'państwo trzecie' czy strona 'trzecia'. To mogą być różne. Zresztą historia uczy, nawet nasza historia Polski, że często te waśnie wewnętrzne, które tutaj między sobą prowadzimy, są bardzo łatwo wykorzystywane albo podsycane przez strony. Z tego powodu do rozbiorów doszło. Polska przestała istnieć. ... Jak pan wie, dzisiaj jest bardzo rozwinięty wachlarz instrumentu wojny informacyjnej. To, co teraz rozmawiamy w mediach, może być łatwo traktowane jako instrument wojny informacyjnej. To jest najprostszy z brzegu przykład. Nie trzeba nawet służb specjalnych w to angażować, aby taką wojnę podjazdową ... siać takie zamieszanie'...".

Strona http://niepoprawni.pl/blog/2140/kto-zniszczyl-smolenska-brzoze pisze:
"...Dzięki paralotniarzowi ze Smoleńska imgsrc.ru/para-moto1/30127119.html oraz komentatorowi @Tiger65 posiadamy zdjęcia które świadczą o zniszczeniu dowodu rzeczowego w sprawie Smoleńska, jakim była brzoza, w którą miał uderzyć tupolew. Przełomy drzazgowe z obu części pnia zostały obcięte piłą motorową, podobnie jak gałęzie, które powinny były kolidować ze skrzydłem. Stało się to po wrześniu tego roku. Jeśli sprawcą jest prokuratura ... - oczekuję że prokurator Szeląg przyciągnie na kolejną konferencję prasową wózek na którym będą leżały brakujące kawałki drzewa. Jeżeli natomiast wesołymi drwalami nie byli polscy biegli - należy wszcząć postępowanie w sprawie zniszczenia jednego z najważniejszych dowodów w sprawie Katastrofy Smoleńskiej".

"Są pobrane próbki z ciał ekshumowanych ofiar, które oczekują także na badania biegłych Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego w zakresie tego, żeby potwierdzić bądź wykluczyć ślady materiałów wybuchowych", powiedział dla 'Naszego Dziennika' Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego w śledztwie smoleńskim.

Ponadto strona pozbawiona obecnie drastycznych zdjec, a sugerujaca wlasna hipoteze: http://gorojanin-iz-b.livejournal.com/, gdzie wlasnie zamieszczono fotografie omawiana powyzej w blogu 'Martynka'.
Porownaj: http://gazetabaltycka.pl/promowane/szokujace-zdjecia-ofiar-katastrofy-smolenskiej-juz-w-sieci z dnia 16 - 18 pazdziernika 2012 roku: "...Na zdjęciach widać zmasakrowane ciała ofiar katastrofy. Dwa zdjęcia pokazują najprawdopodobniej ciało Lecha Kaczyńskiego. Pierwsze zrobione na stole sekcyjnym, prawdopodobnie po dokonaniu sekcji zwłok, drugie, zrobione po włożeniu ciała prezydenta do trumny. Ta fotografia jest opatrzona datą 11 kwietnia o 11:19. Ciało prezydenta było w stosunkowo dobrym stanie, możliwa zatem była jego identyfikacja. Na pozostałych zdjęciach widać szereg ciał rozłożonych na foliach, bezpośrednio na miejscu katastrofy. Kolejne pokazują jak ciała wkładane są przez rosyjskie służby do trumien obitych czerwonym, eleganckim materiałem. Jedno ze zdjęć jest wyjątkowo tajemnicze. Widzimy na nim zniszczony fragment samolotu, obok leży ciało mężczyzny (potężny, bardzo krótko ostrzyżony, być może jest to funkcjonariusz BOR) leżącego twarzą do ziemi. Po zbliżeniu, z tyłu głowy ofiary widać okrągłą ranę o średnicy około 1 - 2 cm, która naszym zdaniem może (nie oznacza, że tak jest, ale może) przypominać ranę postrzałową. Oczywiście rana może być także spowodowana obrażeniami wynikającymi z katastrofy. Nie jesteśmy w tej sprawie ekspertami. Wszystkie zdjęcia, do których dotarliśmy zrobione zostały 10 i 11 kwietnia 2010 roku. Najwcześniejsze zdjęcie zawiera nadruk: '10.04.2010 14:50'. Aparat, którym wykonano zdjęcia to NIKON (COOLPIX L20)."
Ponadto http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/407940,bloger-anton-sizych-z-barnaulu-o-drastycznych-zdjeciach-z-katastrofy-smolenskiej.html publikuje tekst 'kalibrylant 2012-10-18 21:57': "Na jednym ze zdjęć widać człowieka bez włosów na głowie, strach to opisywać ale wg mnie to tak jakby miał przestrzeloną głowę z góry na dół. Wiem coś na ten temat gdyż jestem myśliwym i widziałem wiele razy rany postrzałowe a ta wygląda jak z karabinu odłamki nie wylatują na zewnątrz a pocisk tak, naprawdę...".
Powyzszy cytat: '14.11.2012 20:52 Martynka'.

Dnia 16 listopada 2012 dyskusja na temat Katastrofy Smolenskiej 2010 dotyczy tych samych ciagle tematow - strona http://centralaantykomunizmu.blogspot.co.uk/2012/11/o-przeoczeniu.html piorem 'Free Your Mind' o 13:43 oraz http://marektomasz.salon24.pl/comments/, gdzie autor '3ZET' pisal na poczatku listopada 2012 roku - jak na razie bez ostatecznych konkluzji: "...Gdyby tego było mało, to jeszcze właśnie zdjęcia 'sprzed katastrofy' wykazują osobliwości.
Jak informują Misiak z Wierzchołowskim: obarczone są pewnymi trudno wytłumaczalnymi defektami. Fotografia z 5 kwietnia 2010 wykonana została pod bardzo dużym kątem, co sprawia że jest trudna do zanalizowania. Z kolei zdjęcie z 9 kwietnia 2010 r. pomija dziwnym trafem część lotniska, przy której rozbił się polski Tu-154 (dnia 10 kwietnia 2012 roku). ... przeoczono na satelitarnym podglądzie akurat ten fragment, na którym była słynna polana, po której przeszedł z kamerą miniDV, ... S. Wiśniewski. Przeoczenie przez satelitarną aparaturę akurat tejże polany, akurat na dzień przed 'katastrofą prezydenckiego tupolewa' jest analogiczne do przeoczenia, jakie kiedyś wykryli blogerzy, analizujący klatka po klatce słynny materiał z pokładu tupolewa z lotu z 7-04-2010 (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/film-z-7042010.html), kiedy to lądując od wschodniej strony, ktoś sfilmował nie tylko legendarny hotel Nowyj (...niestety, taśma z 7-04, zaginęła podczas księżycowej wędrówki), ale wieżę szympansów, pas startowy itd. Materiał z 7 kwietnia pokazywał wiele 'na wschodniej ścieżce podejścia', tylko akurat 'przeoczona' była słynna polanka. Dosłownie kilka kadrów. Kilka ramek, jakby powiedział polski montażysta. Być może z TVN24, bo akurat tam przez chwilę ten króciutki materiał wideo krążył po fachowych rękach. Co tam na tych ramkach z 7 czy 9 kwietnia na słynnej polance XUBS było, że się 'przeoczyło', nie wiemy, ale na pewno nic ważnego, skoro zostało przeoczone właśnie. I być może z tego powodu, że to 'nic ważnego', tego typu zmaterializowane przeoczenia wylądowały potem w przeróżnych depozytach (http://freeyourmind.salon24.pl/461314,depozyty-i-depozytariusze).
... Płk Rzepa konkluduje:
'Z opinii biegłych wynika jednoznacznie, że obrażenia będące przyczyną śmierci [danej osoby - przyp. F.Y.M.] są charakterystyczne dla katastrofy lotniczej' -
o tyle w marcu 2012 na Niezależnej mogliśmy przeczytać:
'Po badaniach ciał Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki biegli nie potrafią określić przyczyny zgonu ofiar...'. Ustaliliśmy, że podczas badań ciał Przemysława Gosiewskiego, wicepremiera w rządzie PiS, oraz prof. Janusza Kurtyki, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, biegli nie potrafili określić przyczyny ich zgonu. Mało tego, ich ustalenia są sprzeczne z ustaleniami rosyjskich patologów, potwierdzonymi później przez ówczesną minister zdrowia Ewę Kopacz oraz premiera Donalda Tuska, którzy twierdzili, że ofiary katastrofy zmarły na skutek wielonarządowych obrażeń. Tymczasem narządy wewnętrzne ekshumowanych ofiar nie zostały naruszone (http://niezalezna.pl/25656-sekcje-podwazaja-wersje-rosjan). ... Autor: Free Your Mind o 13:43".

Strona
http://marektomasz.salon24.pl/comments/ - 3ZET pisze na poczatku listopada 2012 roku:
"...Analizę przebiegu katastrofy lotniczej na Siewiernym (rzekomej lub autentycznej) należy rozpocząć od udokumentowania -
1. dowozu każdego z Pasażerów na Okęcie,
2. wsiadania ich do Tupolewa,
3. startu samolotu w W-wie,
4. potwierdzeń z przelotu, (zapisy radarowe i satelitarne)
5. potwierdzeń z momentu zbliżania się samolotu do lotniska Siewiernyj.
W ostatnim punkcie mam na myśli zagadkowy czas lotu - według obecnej wersji - między punktem ASKIL (AKSIL), a pasem lotniska. Tę zagadkę należy wyjaśnić. Podobnie jak wiele innych w tym obszarze.
Wersji Antoniego Macierewicza brakuje dzisiaj podstawy. Czyli udokumentowania 5 powyższych punktów...".

Dnia 17 listopada 2012 ciekawa dyskusja na temat Katastrofy Smolenskiej 2010 dotyczy trotylu - jak na razie bez ostatecznych konkluzji - http://www.fakt.pl/Radiosluchacz-zagial-Gmyza-na-antenie,artykuly,188205,1.html oraz http://lubczasopismo.salon24.pl/ksiegahanby/post/464569,co-wynika-ze-sladow-na-drugim-tupolewie: "...Sprawa jest poważna, nie można jej potraktować w sposób zdawkowy. Nigdzie nie znalazłem stężenia tego domniemanego trotylu. Szukałem w internecie i nigdzie nie znalazłem - tak rozmowę zaczął ... dr inż. Grzegorz Szewczyk. Na to pytanie Szewczyka, Gmyz odpowiedział: 'Z informacji, które ja dostałem, stężenie było różne, od ilości mniej niż śladowych - jak mówi jeden z moich informatorów - poprzez ilości śladowe...'. ... mały wykład. 'I tu dochodzimy do zasadniczej rzeczy. Ja rozumiem, pan i pan prowadzący jesteście humanistami, ale jest też podejście techniczne. Od trzydziestu lat zajmuję się analizą instrumentalną wszystkich związków, w tym również związków wysokoenergetycznych. Ja się na tym znam. Analiza instrumentalna jest zawsze analizą 'about', niedokładną. Końcowa analiza to analiza laboratoryjna', mówił dr Szewczyk. I dodał, że na konferencji prokurator Ireneusz Szeląg nie mógł wykluczyć, że na wraku były związki wysokoenergetyczne, bo nie było jeszcze właśnie analizy laboratoryjnej. Poza tym analiza w laboratorium pozwala na określenie, czy odkryte ślady materiałów wybuchowych po ich wybuchu, czy przed wybuchem".

"...Pilot-M pozwala na wykrycie śladowych ilości substancji wybuchowych takich jak TNT, NG, PENT (PETN), RDX, HMX, Tetryl, proch nitrocelulozowy oraz materiałów wybuchowych, które są o nie oparte jak SEMTEX (plastyczny materiał wybuchowy oparty o mieszankę RDX i PENT), materiały typu B (ТГ-20, ТГ-40, ТГ-60, МС, ТГАФ), typu C (C1, C2, C3, C4, ПВВ-4, ПВВ-5А, ПВВ-7, ПВВ-12М, ЭВВ-11, ЭВВ-32 itp.), H-6, HBX, Minol-2, Amatol, Primacord, Primasheet, Tetritol, Tritonal, Cordit N, A-IX-1, A-IX-2, A-IX-20, oktol i jego pochodne. Konstrukcja urządzenia i algorytmy analizujące skład próbek zapewniają wysoką selektywność oraz odporność na zakłócenia. ... zalecam sprawdzenie w ten sposób informacji o pozostałych urzadzeniach wymienionych przez prokuraturę : MO-2M i HardenedMobileTraceŽ. ... Za 'Faktem': Zadzwoniliśmy do dystrybutora sprzętu służącego do detekcji śladów materiałów wybuchowych, który wyposażał polską policję w swój sprzęt. Prezes firmy Korporacja Wschód Sp. z o.o. poinformował fakt.pl, że przenośny detektor MO-2M (ten model miał zostać zabrany przez ABW do Smoleńska) nie jest urządzeniem, które wykrywa wszystkie materiały wysokoenergetyczne. MO-2M wykrywa jedynie te, które pochodzą z detonacji substancji określanych jednoznacznie wybuchowymi! 'Specjalnie zawęziliśmy spektrum substancji poddanych detekcji, by nasze urządzenie pokazywało tylko pary materiałów wybuchowych' - tłumaczy fakt.pl prezes firmy Korporacja Wschód Sp. z o.o. - Wycięliśmy więc np. azotan amonu, którego można użyć do wybuchu, ale potrzebna byłaby tu duża ilość substancji. Producentem urządzenia MO-2M jest firma BAHIA EUROPE SAS ... ciekawy jestem kto wpadł na pomysł zbadania bliźniaka Tupolewa. I w jakim celu go przeprowadzono. Jaki związek maja te badania z samolotem rozbitym pod Smoleńskiem. ... to znaczy BOR, który przed każdym wylotem tego samolotu mówiąc najogólniej nic wcześniej nie ujawnił, nic nie zabezpieczył? to skąd teraz te ślady tam się wzięły?? Samolot z prezydentem na pokładzie wg zapewnień służb specjalnych był wszechstronnie zbadany i żadnych śladów materiałów wysokoenergetycznych na nim nie ujawniono. To skąd ten pomysł. JAKI ZWIĄZEK ma badanie jednego samolotu z drugim? Bada się owszem ale wówczas kiedy istnieje związek przyczynowo skutkowy ... czy samolot z prezydentem przed odlotem nie był badany na obecność materiałów wybuchowych, jeśli nie to dlaczego? Jeśli tak, to jaki był wynik tych badań? Jeśli wykryto ich obecność to jakie były tego konsekwencje? Jeśli nie wykryto, to jakimi metodami się posługiwano? No i na koniec, czy ilościowo wskazania były podobne i czy przeprowadzono w drugim samolocie badania jakościowe (mają trwać 6 miesięcy?) potwierdzające lub obalające obecność materiałów wybuchowych ... Skoro odkryto obecność materiałów wybuchowych (darujmy sobie ten 'wysokoenergetyczny' kamuflaż semantyczny) także na pokładzie drugiego Tupolewa, oznacza to, że oba Tupolewy były wyposażone w ładunki wybuchowe, ale tylko jeden z nich był wykorzystany. To odkrycie może być ważne w dochodzeniu do informacji o tym, gdzie i kto podłożył ładunki, zwłaszcza że oba samoloty były remontowane w Samarze. Może to odkrycie być zabezpieczeniem się niektórych osób w związku z nieprzewidywalnym dalszym rozwojem sytuacji. ... A dlaczego nie zbadano JAKA-40? Czy wszystkie polskie samoloty wykazują te cząstki czy tylko TU-154? Czy tylko samoloty które przybyły z Rosji? ... Druga rzecz to kompletna utrata resztek wiarygodności przez prokuraturę: moim zdaniem prokurator Szeląg powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności. Oto bowiem prokuratura nie wiedziała co znalazła na wraku (choć Seremet pobiegł z tymi 'drobiazgami' do Tuska), sugerując kosmetyki, namioty, leki i pestycydy, a na drugim samolocie TAKIE SAME cząsteczki, które już są definiowane jako materiały materiały wybuchowe? Już wiadomo, że nie pestycydy i nie kosmetyki!? ... A rozmawiamy o najbardziej czułych urządzeniach izraelskich. Które wykazują nie żadne cząstki tylko odpowiadający im związek chemiczny którego nazwa pojawia się zaraz na ekranie. ... Albo wykryto cząsteczki trotylu albo ich nie odkryto. Nie można ich odkryć częsciowo. Jeśli to był trotyl - a zachowanie prokuratury i rządu wskazuje na to wyraźnie - to nie da się tego w nieskończoność ukrywać przed społęczeńśtwem ... Określenie 'wysokoenergetyczne' nie jest dla większości jednoznaczne, zapewne dlatego użył go prok. Szeląg. Nie ma Pan bowiem racji, materiały wysokoenergetyczne to właśnie materiały wybuchowe - myli je Pan zapewne z wysokoenergetycznymi wiązaniami występującymi w fosforanach adenozyny, które rzeczywiście odgrywają istotną rolę w procesach biologicznych. Natomiast reszta jest w 100% prawdą: pestycydy z TNT może pomylić jedynie ... prokuratura ... No, jeszcze parę rzeczy z tego wynika: ... - potrzeba wytłumaczenia dlaczego w Smolensku trotyl wykryto tak na zewnątrz jak i wewnątrz samolotu, a w drugiej tutce tylko wewnątrz - STARY WIARUS 17.11.2012 02:30...".

Dnia 17 listopada 2012 nadal polskie media wprowadzaja chaos informacyjny na temat Katastrofy Smolenskiej 2010, ktory dotyczy trotylu - jak na razie bez ostatecznych konkluzji - 'Gazeta Polska Codziennie' oraz Fakt.pl informuja: "... 9 kwietnia 2010 r. na pokład lecącego następnego dnia do Smoleńska Tu-154M wniesiono blisko tonę różnych urządzeń, pisze 'Gazeta Polska Codziennie'. ... 'GPC' dotarła do listy urządzeń, które wchodzą w skład takiej 'apteczki'. To blisko tona sprzętu - głównie osprzęt nawigacyjny oraz 'wyposażenie lotniskowo-hangarowe'. ... 'GPC' pisze, że sprawdzanie całego Tu-154M przed odlotem 10 kwietnia 2010 r. zajęło oficerom BOR 1,5 godz. 'To zdecydowanie za krótko. Pozwala jedynie na, jak to określamy, organoleptyczne sprawdzenie', powiedział gazecie niewymieniony z nazwiska jeden z byłych funkcjonariuszy BOR...".

"...Prezydencki tupolew był 'czysty' przed odlotem do Smoleńska. Pirotechnicy z Biura Ochrony Rządu bardzo dokładnie sprawdzili 'tutkę' przed startem. 10 kwietnia, między godz. 3.15 a 6.15 nad ranem funkcjonariusze BOR badali samolot. Pomagał im pies wyszkolony do szukania materiałów wybuchowych. Efekt? Niczego podejrzanego nie znaleziono. ... Specjaliści z BOR 10 kwietnia sprawdzali samolot przez trzy godziny - od 3.15 do 6.15. 'Samolot został bardzo dokładnie sprawdzony przez ekipę ze specjalistycznym sprzętem i psem, skontrolowano także wszystkie przejścia i halę odlotów, czyli miejsca, gdzie miała poruszać się delegacja', mówi nam Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR. Protokoły z kontroli pirotechników są zdeponowane w BOR, zostały także przekazane prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. BOR nie ujawnia, ilu specjalistów liczyła grupa pirotechniczna i jakiego dokładnie używali sprzętu, ponieważ są to dane niejawne. Według naszych informacji, pirotechnicy z BOR używają kilku rodzajów detektorów, mogą natychmiast przeprowadzić szybkie analizy chemiczne oraz badania rentgenem. Kontrola 10 kwietnia nie wykazała, by w tupolewie odnaleziono jakiekolwiek ślady materiałów wybuchowych ani żadnych podejrzanych substancji. 'Nie stwierdzono obecności żadnych materiałów wybuchowych', mówi Aleksandrowicz. Ślady materiałów wybuchowych pirotechnicy z Biura wykryli za to we wrześniu 2010 r. w samolocie, którym w delegację miał lecieć premier. Ślady wyczuł pies. Funkcjonariusze BOR natychmiast wymontowali z samolotu fotele i poddali je dalszym badaniom, także prześwietleniu rentgenem. Badania potwierdziły, że na fotelach rzeczywiście były ślady materiałów wybuchowych, które znalazły się na nich, bo tydzień wcześniej samolotem lecieli nasi żołnierze zajmujący się m.in. materiałami wybuchowymi...".

"...'Wiedza zmarłego w Kazachstanie pirotechnika, funkcjonariusza BOR mogła mieć znaczenie', uważają pełnomocnicy rodzin smoleńskich. BOR przyznaje, że Adam A. zajmował się sprawdzaniem rządowych tupolewów. Zarówno przed katastrofą, jak i po niej."

"...BOR przyznaje, że pirotechnik BOR Adam A. w ostatnich latach brał także udział w sprawdzaniu rządowych samolotów, którymi podróżowali dygnitarze państwowi. BOR zastrzega, że nie uczestniczył jednak w operacjach bezpośrednio przed wylotami do Katynia dwa lata temu. 'Nie był w grupie rozpoznawczej 7 i 10 kwietnia 2010 r., jak również nie był w grupie sprawdzającej po remoncie tupolewa w Samarze', mówi Patrycja Kozub z biura prasowego BOR. Podporucznik Adam A. ... w BOR pracował od 1999 roku. W Kazachstanie od sierpnia zajmował się ochroną placówki w Ałma Acie. 'Nawet jak nie robił sprawdzeń po powrocie z Samary, to wcześniej miał styczność z tupolewami i wykonywał takie badania', zwraca uwagę Kownacki...".

Dnia 17 listopada 2012 publikujemy wczorajsza odpowiedz Antoniego Macierewicza na chaos informacyjny na temat Katastrofy Smolenskiej 2010, ktory dotyczy trotylu - http://niezalezna.pl/34888-macierewicz-mamy-do-czynienia-z-manipulacja: "...Mamy do czynienia z manipulacją, która ma przekonać opinię publiczną, iż stwierdzone podczas ostatnich badań w Smoleńsku setki śladów materiałów wybuchowych są jakimś wyjątkiem czy też nie dotyczą rzeczywistego mechanizmu tej tragedii - mówi portalowi Niezależna.pl poseł Antoni Macierewicz, przewodniczący parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej. 'Gazeta Wyborcza' podaje dzisiaj informacje o tym że na pokładzie TU-154 nie było żadnego śladu po wybuchu, jak Pan skomentuje te doniesienia? 'Ten materiał ma wszystkie cechy dezinformacji a nie informacji. Nawet nie wiadomo czy rozmawiano bezpośrednio z panem z płk. Rzepą czy też jest to przywołanie jego dawnych wypowiedzi. Żadne z ekshumowanych ciał nie było badane spektrometrem i to mimo to, że w niektórych wypadkach zwłaszcza ostatnio, były takie wnioski składane przez pełnomocników. Odrzucono wnioski pełnomocników o badanie ciał spektrometrem. Podobnie wyglądają argumenty, które są przywołane na podstawie cząstkowych opinii, bo nie ma jeszcze w żadnych z tych wypadków ostatecznej ekspertyzy stwierdzającej wszystkie elementy analizy sekcji zwłok, co do braku oparzeń i opaleń. Stwierdzone wcześniej ślady oparzeń pokrywające blisko 18 proc ciała, zostały opisane jako ciemno-brunatne plamy. Chcę jeszcze raz podkreślić, że te pseudo argumenty, które zostały przywołane w dzisiejszym materiale bazują na badaniach, które nie uwzględniały badania spektrometrem. Które nie uwzględniały jeszcze wyników badań poszczególnych wycinków, sprawdzeń czy był tam materiał wybuchowy, czy nie było materiału wybuchowego i przechodzą do porządku dziennego nad oparzeniami a nawet popaleniami zwłok stwierdzonymi przez pełnomocników i rodziny podczas sekcji jaka była dokonywana w Polsce. Mamy do czynienia z manipulacją, która ma przekonać opinię publiczną, iż stwierdzone podczas ostatnich badań w Smoleńsku setki śladów materiałów wybuchowych są jakimś wyjątkiem czy też nie dotyczą rzeczywistego mechanizmu tej tragedii. Dotyczą i trzeba je brać realnie pod uwagę. Dlatego wszystkie ciała w moim przekonaniu muszą być przebadane spektrometrem, takim jaki był używany teraz dla badania wraku w Smoleńsku. W innym wypadku wszystkie te diagnozy będą po prostu manipulacją a nie solidnym badaniem i próbą oszukania opinii publicznej'.
... '...W tym wraku właśnie stwierdzono dziesiątki fragmentów samolotu, w tym gigantyczne jak tył Tupolewa między skrzydłami a rufą, ale także dziesiątki innych, które miały charakterystyczne wywinięcia. Mogę się też odwołać do badań prof. Otrębskiego zaprezentowanych podczas sesji smoleńskiej 23 października, gdzie pokazywał zdjęcia właśnie wywiniętych części szczątków samolotu na zewnątrz. Najbardziej oczywistym jest zdjęcie tego wielkiego fragmentu części pasażerskiej Tupolewa, który ma wywinięte burty na zewnątrz'. '...Warto sobie uświadomić, że stwierdzenie w jednym wypadku, że nie było pęknięcia błony bębenkowej o niczym po prostu nie świadczy. Bo dopiero przebadanie wszystkich ciał i stwierdzenie, że jest to dominująca sytuacja w wielu wypadkach pozwoliłoby na jakiś uogólniony wniosek. Pojedynczy wypadek, jeżeli by nawet miał miejsce, o niczym nie świadczy. Zwłaszcza, że jest to dowodzenie z negacji stwierdzenia, że coś nie zaszło a nie, że coś zaszło. Wiec to jest ewidentnie manipulacyjny argument nie wytrzymujący żadnej krytyki analizy źródła'...".

Dnia 18 listopada 2012 publikujemy wywiad z Dr inż. Wacławem Berczyńskim, w portalu http://wpolityce.pl/wydarzenia/40839-nasz-wywiad-dr-inz-berczynski-sily-i-wynikajace-z-nich-naprezenia-musialy-byc-znacznie-wieksze-niz-przy-uderzeniu-samolotu-w-ziemie - dla 'wPolityce.pl' rozmawiał 'saż': "...'Samolot jest skonstruowany tak, by większość naprężeń wynikających z warunków konstrukcyjnych przekazywana była na ramy, żebra i wzdłużnice (frames, ribs and longerons), a potem na poszycie (skin). Poszycie przenosi naprężenia ścinające (shear). Elementy konstrukcyjne - ramy, żebra itd. są połączone z poszyciem nitami. Nity są tak przygotowywane, by być odpornymi na ścinanie. Zdjęcia wraku pokazują nity wyrwane z poszycia. Oznacza to, że zniszczenie nastąpiło wskutek naprężeń nie przewidzianych w konstrukcji i analizie struktury. Strukturę samolotu konstruuje się również tak, by wytrzymała zniszczenia np. przy trudnych lądowaniach. Zniszczenie nitów w wyniku naprężeń rozrywających pokazuje, że zniszczenie samolotu nastąpiło w wyniku zupełnie nieprzewidywalnych warunków, być może w wyniku wewnętrznej eksplozji. Konstruując samoloty nie przygotowuje się ich na wypadek eksplozji. ... Zniszczenie nitów w wypadku ciśnienia wewnętrznego może nastąpić przez rozerwanie trzonu nitu lub wyrwanie go z poszycia. Wyrwanie z poszycia na ogół wymaga większych naprężeń. Ilość wyrwanych nitów na małej powierzchni fragmentu struktury pokazanej na zdjęciach ze Smoleńska wskazuje na bardzo duże ciśnienie wewnętrzne. Siły i wynikające z nich naprężenia musiały być znacznie większe, niż przy uderzeniu samolotu w ziemię. ... Grodź i cala tylna część samolotu odpadła od kadłuba. Grodź dzieli część ciśnieniową samolotu, przestrzeń w której są pasażerowie, od części która nie musi być pod stałym ciśnieniem. W Smoleńsku cała tylna część samolotu oderwała się od kadłuba. Gdyby nastąpiło to w wyniku uderzenia samolotu o ziemię, część grodzi i część kadłuba powinny być zgniecione w podobny sposób. Jeżeli grodź odpadła by od kadłuba w wyniku przeniesionych naprężeń z uderzenia samolotu dziobem o ziemię, to powinny być widoczne na kadłubie fale wyboczeniowe od przekazywania naprężeń ściskających. Na zdjęciach tupolewa nie widać żadnego z tych zjawisk. Oznacza to, że grodź i tylna część samolotu została oddzielona na skutek innych sił. ... Uderzenie o zimie powoduje zgniatanie lub naprężenia ściskające. Naprężenia ściskające powodują wyboczenie elementów liniowych i poszycia. Są to bardzo charakterystyczne zjawiska. Na zdjęciach ich nie widać. ... Informacje o uderzeniu o brzozę wykluczyły badania dr. Nowaczyka, a skutki obalił prof. Binienda. Oficjalna wersja wydarzeń, raport MAK i Millera nie zajmują się natomiast analizą wypadku. Z inżynierskiego punktu widzenia nie ma oficjalnej wersji zniszczenia samolotu. Nie ma nawet wprowadzenia, opisu i danych do analizy inżynierskiej. Nikt nie zajął się zniszczeniem części płata lewego skrzydła. Ta struktura uległa zniszczeniu. Moim zdaniem oderwanie końca skrzydła nastąpiło po zniszczeniu części płata - koniec skrzydła nie miał się na czym dalej trzymać i odleciał. Nie ma to nic wspólnego z brzozą. ... Zniszczenia samolotu nie mogły być wynikiem błędów w konstrukcji i systemach fabrycznych. Te samoloty latały od wielu lat, więc konstrukcja i systemy były sprawdzone. Nie wiem nic o mechanizmach zainstalowanych w tym samolocie więc nie chcę spekulować. ... Zniszczenie samolotu i śmierć oraz rodzaj obrażeń pasażerów wskazuje na ogromne ciśnienie wewnętrzne. Nie jestem fachowcem od pirotechniki, więc nie mogę się wypowiadać na temat źródeł tego ciśnienia'. Rozmawiał saż...".

Dnia 19 listopada 2012 portal http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/pirotechnik-byly-bor-owiec-spektrometry-nie-wariuja,1864793 cytuje rozmowe z 'Naszym Dziennikiem' mjr. rez. Roberta Terela, pirotechnika, byłego funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu: "...'Przed startem samolotu, w ramach prowadzenia rozpoznania pirotechnicznego na pokładzie, dokonuje się rozpoznania również z użyciem psa służbowego do wyszukiwania materiałów wybuchowych. Gdyby na tych fotelach pasażerskich były ślady trotylu, pies by te miejsca zaznaczył. Takie wydarzenie powinno zostawić ślad w dokumentacji Biura Ochrony Rządu', mówi w rozmowie z 'Naszym Dziennikiem' mjr. rez. Robert Terela, pirotechnik, były funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu. To jego odpowiedź na pytanie, czy to możliwe, by ślady materiałów wybuchowych pochodziły z wylotów tupolewa do strefy działań wojennych m.in. do Afganistanu. ... 'Niejednokrotnie zbierałem próbki z różnych tworzyw, w tym także z PCV, i nie miałem wtedy pozytywnych wyników, czyli takich, jak w przypadku materiałów wybuchowych. Gdy nie było w próbce określonych cząstek, to ich po prostu nie było. Próbki z PCV w żaden sposób nie dawały wyników pozytywnych ... Nie ma czegoś takiego jak przekroczenie skali. Spektrometr nie bada wartości ilościowych związku. Stwierdzenia o przekroczeniu skali są nieprawdziwe. Urządzenie może się co najwyżej - jeżeli będzie zbyt duża próbka danych cząstek czy w ogóle jakichkolwiek cząstek - 'zapchać'. Jeżeli próbki pobrane do badania spektrometrem dają wynik pozytywny, świadczy to o tym, że rzeczy, elementy, z których pobrano próbki, miały kontakt ze wskazanymi związkami'...".

Dnia 19 listopada 2012 portal http://lamelka222.salon24.pl/ na marginesie Katastrofy Smolenskiej 2010: "...Ahmad Sardali, stały bloger portalu kavkazcentr.com i agencji informacyjnej 'Kavkaz-Center' tak komentuje wejście gen. Siergieja Szojgu do ścisłej gwardii kremlowskich władz skupiających się wokół Putina ... Przypomnijmy, że Szojgu wiele lat kierował putinowską bandą Ministerstwa ds. Nadzwyczajnych (MCzS), został 5 lipca 2010 oficjalnie rycerzem masońskiego Zakonu Kawalerów Maltańskich i przez władze tego zakonu odznaczony 'Rycerskim Krzyżem Wojennym za spełniane miłosierdzie, ratownictwo i niesienie pomocy'. Ceremonia ta odbyła się we włoskiej ambasadzie w Moskwie. Życzenia ówczesny szef MCzS Szojgu otrzymał od Wielkiego Mistrza Zakonu Maltańskiego M. Festinga i od ambasadora Włoch w Rosji A. Dzanardi Landiego. ... Wg niektórych danych, Szojgu jest człowiekiem GRU ... On jest postrzegany jako bezpośredni uczestnik zamachu terrorystycznego pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010, w którym ... 'zabito 96 przedstawicieli polskiej elity, włączając w to także prezydenta Lecha Kaczyńskiego'...".

Dnia 20 listopada 2012 WIESŁAWA na stronie http://martynka78.salon24.pl/ daje opis jednego z urządzeń wykorzystywanych przez pirotechników z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji: "...Otóż te 'detektory' wykorzystują technikę analityczną, której podstawą jest pomiar stosunku masy do jej ładunku elektrycznego (m/z). Zasada działania polega na jonizacji cząsteczek lub atomów, a następnie detekcji liczby i stosunku masy do ładunku (m/z) powstających jonów. Taki spektrometr sklada się z: 1. źródła jonów - urządzenia, w którym następuje jonizacja cząsteczek przy użyciu różnorodnych technik, z których część prowadzi do pękania wiązań chemicznych, wskutek czego dochodzi do ich podziału na mniejsze fragmenty. Inne techniki powodują tylko naładowanie cząsteczek, bez ich fragmentowania; 2. analizatora - wcześniej powstałe jony ulegają w nim rozdziałowi na podstawie stosunku ich masy do ładunku; 3. detektora - urządzenia 'zliczającego' jony napływające z analizatora...".

Dnia 20 listopada 2012 dane z Polski wskazuja na dezinformacje w aspekcie dwoch slow kluczowych: 'trotyl' i 'zamach'. Marek Migalski doktor politologii, eurodeputowany pisze 'Doszło do zabawnej zamiany miejsc - ci, którzy wierzą w zamach w Smoleńsku, absolutnie nie wierzą w to, że Brunon K. mógł przygotowywać zamach na polski Sejm. I odwrotnie - ci, którzy wiedzą na pewno, że w Smoleńsku doszło tylko do nieszczęśliwego wypadku, z całą stanowczością twierdzą, że w Warszawie miało dojść do bombowej masakry'. Inny: 'Właśnie, ciekawe skąd ten 'palant' wziął te cztery tony materiałów wybuchowych. I jeszcze jedno mnie ciekawi - jakie działania i z jakim efektem podjęła ABW po komunikacie 9 kwietnia 2010 roku o planowanym zamachu na jakiś samolot UE. XAOO 03980 20.11.2012 15:28' a ponadto w: http://rybitzky.salon24.pl/465537,to-ja-juz-nie-wiem-jak-to-jest-z-tymi-zamachami 'Był ZAMACH. Powinien teraz zostać ogloszony: 'stan wojenny' i internat dla przeciwników Donka Sprawiedliwego i Pierwszego Bronisława! I żadnych mi tu wątpliwości! KRTYS68 0417 20.11.2012 14:11'. Na stronie http://coryllus.salon24.pl/465521,idzie-nowe o tym nowym efekcie Katastrofy Smolenskiej: "Ja się tylko zastanawiam dlaczego dopiero teraz. Przecież to jest tak proste i wiarygodne - kreacja zamieszek i kreacja zamachowców - terrorystów. Najgorzej, że oni mają sądy i prokuraturę, mogą robić co zechcą z nami a się nie spieszą. BECZKA 768 - 20.11.2012 15:09...".
Strona http://kontrowersje.net/nie_r%C3%B3bmy_sobie_jaj_by%C5%82_zamach_na_prezydenta_komorowskiego_i_premiera_tuska pisze: "... Nie wystarczy, że 'zamachowcy' współpracujący z zamachowcem naczelnym po przesłuchaniu wyszli na wolność, co należy tłumaczyć, że nie stanowią żadnego zagrożenie dla społeczeństwa ... Trzeba jeszcze do tej śmieszności dodać motywy i cele sprawcy. Jak stwierdził pan prokurator, potencjalny napastnik kierował się względami: ksenofobicznymi, narodowościowymi i antysemickimi i tak uzbrojony zamierzał wykończyć: pana premiera, radę ministrów, prezydenta RP, ale i parlamentem nie pogardzi, jako całością. Ktoś z tłumy dziennikarzy zadał przytomne pytanie: 'Skoro chciał wysadzić wszystkie organa, jak leci, czy w takim razie można go nazwać anarchistą?'. Pan prokurator i cała organizacja państwowa siedząca za zielonym stolikiem, aż się uniosła na krzesłach, oczy wytrzeszczyła, włos zjeżyła: 'Nie! Ksenofobia, nacjonalizm, antysemityzm!'. ... Od 9 listopada do 20 listopada (maksymalnie), czyli raptem 11 dni i polskie służby potrafiły, Bóg jedyny wie przy pomocy jakich urządzeń, oddzielić TROTYL, znaleziony w mieszkaniu od pasty do butów, hexagon od płukanki do zębów i parę innych składników wybuchowych, od płatków owsianych. Jednak najważniejsze, Szanowni Rodacy, w całej tej akcji jest coś zupełnie innego, coś nieprawdopodobnego, coś niewyobrażalnie spiskowego - TO BYŁ ZAMACH! Szanowni Rodacy, to był zamach i żadnego 'ha, ha, ha', żadnego 'więcej helu'. Na prezydenta Komorowskiego i premiera Tuska usiłowano dokonać zamachu, nie były to zwykłe urojenia i przechwałki szaleńca, ale ZAMACH. Bardzo dobrze, że zamach trafił pod strzechy, w dodatku zamach połączony z prezydentem i premierem. Polska się zjednoczyła w zamachu, nie ma już oszołomów i 'myślących normalnie', teraz cała Polska ma zamach, wprawdzie pół Polski ma zamach wirtualny, a drugie pół z 96 ofiarami, ale poważny zamach to ten pierwszy, natomiast ten drugi to kupa śmiechu...".
Zatroskana "zamachem Wiejskim" 'Gazeta Wyborcza' kpi z artykulu Bronisława Wildsteina w serwisie wpolityce.pl, ktory napisal:
'Budowanie atmosfery grozy, narastanie suspensu i wreszcie rozładowanie go - było po prostu mistrzowskie. No, nie udałoby się bez zgodnej współpracy głównych mediów, ale to wliczone było przecież w operację. Prokuratura ogłosiła, że groził nam straszny zamach na najwyższe władze, ale ABW zapobiegła mu i ujęła terrorystę. Po czym obie służby precyzyjnie demonstrowały techniki działania polskich, najbardziej tajnych służb. Prokuratura zachwycała się ABW, Tusk zachwycał się prokuraturą, a dziennikarze zachwycali się Tuskiem, który przy pomocy swoich służb ochroni nas przed 'prawicowym terroryzmem' i wojną polsko-polską. Nawet jeśli w tym celu miałby zdelegalizować opozycję'.
Dziennik http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/15593,rosja-oczernia.html komentuje zas artykul "Newsweek'a"
: "
...'Newsweek' propaguje wersję zdarzeń, jaką chciałaby narzucić Moskwa przy pełnej aprobacie Macieja Laska, szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Do oczernienia załogi 'jaka' tygodnik używa wyrwanych z kontekstu fragmentów zeznań tragicznie zmarłego pod koniec października technika pokładowego chor. Remigiusza Musia. ... Jak zauważa, chor. Remigiusz Muś jako technik pokładowy nie musiał znać wszystkich szczegółów dotyczących obowiązującej frazeologii czy sposobu prowadzenia korespondencji, jak też nie musiał wszystkiego rejestrować. Trudno zatem wyciągać jednoznaczne wnioski z czegoś, czego technik nie usłyszał, a co nie należało do jego obowiązków. Jak tłumaczy pilot, decydujące są tu jednak obowiązujące akty normatywne, które określają, jak powinna wyglądać korespondencja z rosyjską wieżą. A ich analiza wskazuje, że to kontrolerzy popełniali błędy, m.in. nie pytając załogi o rodzaj lądowania. Co więcej, załodze zarzuca się niewykonanie polecenia odejścia na drugi krąg. I znów zapomina się o przepisach, bo tak istotna komenda powinna zostać przez kontrolera powtórzona. 'Obowiązkiem kontrolera było powtórzenie tej komendy z podaniem skróconego lub pełnego znaku wywoławczego samolotu', podkreśla były pilot specpułku. Można pozwolić sobie na pewne ułatwienia, ale tylko jeśli nie ma wątpliwości, że prowadzi się korespondencję z tym konkretnym samolotem, a dotyczy to sytuacji, w której na łączności z wieżą jest tylko jedna załoga. Tymczasem do lotniska Siewiernyj zbliżał się rosyjski Ił-76, z którym kontrolerzy także korespondowali. 'Tak istotna komenda powinna zostać powtórzona. A prawdę mówiąc, o tym, że 'odejście na drugi krąg' było do nas kierowane, dowiedziałem się dopiero na przesłuchaniu w Moskwie, w maju 2010 r., gdy w MAK pytano mnie, dlaczego jej nie wykonałem', zaznacza Wosztyl. Także analiza dotychczas ujawnionych stenogramów wskazuje, że komenda z wieży padła około 20 sekund przed wypowiedzianym w kierunku załogi jaka, już po lądowaniu, słowem 'zuch', czyli prawdopodobnie nawet za późno, by ją wykonać. Taka reakcja wieży była spowodowana tym, że zbliżający się Jak-40 nie został zaobserwowany przez kontrolera. Rosjanie mogli szukać samolotu w złym miejscu. Kontrolerzy byli przyzwyczajeni do przyjmowania dużych maszyn, które do bezpiecznego lądowania potrzebują dłuższego pasa i nisko przechodzą nad jego progiem. Jak-40 do lądowania potrzebował zaledwie 600 m i 10 kwietnia podchodził inaczej niż kolosy, był wyżej nad progiem. Zresztą nieprzypadkowo. Jak powiedział nam Artur Wosztyl, z lotu wykonanego 7 kwietnia 2010 roku zapamiętał, że punkt środka lotniska znajduje się tak, jak to zaznaczono na 'podejściówkach' (7 kwietnia właśnie w tym miejscu wskaźnik na GPS się wyzerował). Piloci 10 kwietnia uznali, że można zaufać temu wskazaniu, i kontrolowali swoją wysokość względem tej odległości, dodatkowo analizując przelot nad bliższą i dalszą radiolatarnią. Także fakt, że polski samolot nadlatywał od strony wschodniej i był pomalowany na biało, mógł dodatkowo utrudnić jego lokalizację przez kontrolerów. Załoga twierdzi też, że decyzja o lądowaniu zapadła po tym, jak drugi pilot zaobserwował światła lotniska, a następnie uzyskał wzrokowy kontakt z ziemią. Było to na wysokości powyżej 100 metrów. Istotny jest też fakt, że załodze 'jaka' podawano informację o 1500 m widzialności, ani razu nie informując o wysokości podstawy chmur. Tymczasem w oskarżeniach pada, że załoga lądowała przy podstawie chmur 60 metrów. Tyle że nawet pomiary wykonane na 9 minut przed lądowaniem i 11 minut po lądowaniu jaka temu przeczą, bo mówią one kolejno o 150 m podstawy chmur i widoczności 2 km, a następnie 100 m podstawy przy 1 km widoczności ...".

Dnia 21 listopada 2012 portale http://wiadomosci.onet.pl/katastrofa-smolenska,5311052,temat.html oraz http://wyborcza.pl/1,75478,12897901,Kaczynski__Cialo_mojego_brata_bylo_poparzone.html cytuja Jarosława Kaczyńskiego w rozmowie z legnickim Radiem Plus: "...'Ciało mojego brata było poparzone ... Krótko mówiąc oni po prostu piszą nieprawdę...'. A swoją opinię Kaczyński uzasadnił obecnością poparzeń na ciele prezydenta i w 18 proc. spaloną powierzchnią ciała Przemysława Gosiewskiego. '...Jest dość zdumiewające, że w samolotach pasażerskich tak powszechnie występują ślady trotylu'.
'Ciało mojego brata było poparzone i to w wysokim stopniu... Lech Kaczyński naraził się tak wielu ważnym ośrodkom na terenie calego imperium, że były powody, by się z nim rozstać... przyjęcie prawdy będzie niesłychanie trudne'...".

Dnia 22 listopada 2012 'niezalezna.pl' podaje, ze: "...Tydzień temu w poniedziałek w Warszawie - w Świątyni Opatrzności Bożej i na cmentarzu w Pyrach - dokonano dwóch ekshumacji. ... Nieoficjalnie wiadomo, że ekshumowano ciała księdza Zdzisława Króla i księdza Ryszarda Rumianka... Jak podaje portal niezależna.pl, po ekshumacji ciał, pełnomocnik rodziny jednego z duchownych dwukrotnie składał wniosek o zbadanie zwłok spektrometrem na obecność materiałów wybuchowych. Do badania jednak nie doszło, bo nie zgodziła się na to prokuratura...".

Tego dnia 22 listopada 2012 portal http://niezalezna.pl/35039-machina-dezinformacji przytacza artykul Doroty Kania z 'Gazety Polskiej':
"...medialny zamęt robią ludzie nauczeni swojego rzemiosła w esbecko-partyjnym tyglu. Potwierdzenie przez prokuraturę tego, co naprawdę biegli znaleźli w Smoleńsku, oznaczałoby koniec ich stacji, gazet, panowania. ... Dlatego ich walka o uwiarygodnienie smoleńskiego kłamstwa nie jest bojem o wiarygodność (bo tej już nie mają), ale o życie. Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego, którzy byli w Smoleńsku, przywieźli do Polski nie tylko zapisy badań, które znajdują się w pamięci urządzeń użytych przez biegłych, ale również pełny opis czynności i pomiarów sporządzany na bieżąco w Smoleńsku. Biegli mieli ze sobą przenośny komputer z oprogramowaniem do opracowania wyników tych pomiarów. Jak ujawniła 'Gazeta Polska Codziennie', w dniu publikacji w 'Rzeczpospolitej' na temat znalezienia śladów materiałów wybuchowych na wraku Tu-154M wczesnym rankiem prokuratura wojskowa skontaktowała się z funkcjonariuszami Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego oraz Centralnego Biura Śledczego, którzy byli w Smoleńsku. Prokurator Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, zagroził odpowiedzialnością karną biegłym z CBŚ, jeśli będą informować swoich przełożonych o ustaleniach poczynionych w Smoleńsku podczas ostatniego wyjazdu. Po rozmowie z prokuratorem funkcjonariusze sporządzili notatkę służbową, co potwierdza rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Sokołowski. Pismo trafiło do dyrektora po spotkaniu funkcjonariuszy CBŚ z prokuratorem. Stwierdził on, że zgodnie z przepisami Kodeksu postępowania karnego o prowadzonym postępowaniu może informować jedynie prokuratura. Przypomniał także o grożących sankcjach karnych, które są przewidziane za ujawnianie takich informacji. ... Po ujawnieniu faktu, że na wraku tupolewa oraz na ziemi, gdzie spadły szczątki, znaleziono ślady materiałów wybuchowych, na szalę smoleńskiego kłamstwa rzucono wszystkie możliwe środki. Brylowała w tym stacja TVN, co nie jest niczym nadzwyczajnym. Jej twórca, Mariusz Walter, był hołubiony przez kierownictwo Ministerstwa Spraw Wewnętrznych PRL, o czym świadczą dokumenty. W 1979 r. Mariusz Walter, współtwórca Studia 2 w TVP, obok m.in. Zenona Płatka, jednego z szefów IV Departamentu MSW (w latach 90. oskarżonego o sprawstwo kierownicze w zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki), przyjmował od kierownictwa MSW nagrodę 'za twórczość i działalność publicystyczną w telewizji służącą umacnianiu ładu i porządku publicznego oraz podnoszeniu na wyższy poziom kultury prawnej w społeczeństwie'. ... w 1983 r. ówczesny rzecznik rządu PRL Jerzy Urban proponował szefowi MSW gen. Czesławowi Kiszczakowi utworzenie w tym resorcie specjalnego pionu propagandowego, do którego polecał m.in. Mariusza Waltera. Informacje na ten temat ujawnił w 2006 r. w biuletynie IPN Grzegorz Majchrzak. ... Marzenie Jerzego Urbana ziściło się 20 lat później - wspólnie z dawnymi esbekami, m.in. ze szkolonym przez KGB Hipolitem Starszakiem, dyrektorem Biura Śledczego MSW, założył tygodnik 'Nie'. ... Skłócić, podzielić, osaczyć. Za pomocą tub propagandowych mediów rządząca ferajna od ponad dwóch lat dąży do totalnego podzielenia społeczeństwa. Jak wyglądała machina propagandowa, można się przekonać, czytając dokumenty dotyczące pierwszych godzin po katastrofie. Do Kancelarii Premiera przyjechał Donald Tusk, rzecznik rządu Paweł Graś, szef KP Tomasz Arabski oraz spec od PR, czyli Igor Ostachowicz. Po co premierowi był potrzebny specjalista od wizerunku - chyba nie trzeba tłumaczyć. Jedno z propagandowych haseł, które dziś brzmi jak ponury żart, to: 'Państwo zdało egzamin'. Państwo (czyli rząd), które nie dopilnowało nawet tego, by do trumien w Moskwie ofiary katastrofy zostały złożone pod własnym nazwiskiem. ... Gdy niedawno okazało się, że mimo intensywnych zabiegów większość Polaków chce międzynarodowej komisji do zbadania przyczyn smoleńskiej katastrofy, a 36 procent wierzy w zamach, lawina propagandy ruszyła na nowo. W TVN Katarzyna Kolenda-Zaleska przeprowadziła wywiad ze Zbigniewem Brzezińskim, doradcą byłego prezydenta USA Jimmy'ego Cartera. Brzeziński stwierdził, że 'mówienie o zamachu bez wyraźnego wskazania, kto jest za niego odpowiedzialny, ale sugerując jednocześnie, że jest to rząd polski, a może Sowieci, a może i razem, to to jest coś tak wstrętnego i tak szkodliwego, że mam nadzieję, że osoby bardziej odpowiedzialne w opozycji rządowej się jakoś inaczej do tego odniosą. ... Bo to jest strasznie wredna robota, robiona widocznie przez parę osób cierpiących na jakieś psychologiczne trudności, które może z punktu widzenia ludzkiego są zrozumiałe, ale dla których nie ma miejsca w życiu politycznym'. ... Kilka dni później jako kolejny 'autorytet' został użyty współzałożyciel Platformy Obywatelskiej Gromosław Czempiński, były funkcjonariusz SB, który w czasach PRL rozpracowywał m.in. arcybiskupa Karola Wojtyłę podczas jego wizyty w USA. W programie Moniki Olejnik w Radiu Zet Czempiński stwierdził, że zachowanie Jarosława Kaczyńskiego, który mówił o zamachu, jest 'kryminalne'. ... Tekst ukazał się w aktualnym wydaniu tygodnika 'Gazeta Polska'."

Tego dnia 22 listopada 2012 portal http://polandleaks.org/index.php/9-news/55-slady-w-smolensku-nie-pochodza-z-czasow-wojny informuje:
"...Według naszych infromatorów, materiały wybuchowe używane podczas II wojny światowej miały nieco inny skład chemiczny niż te odkryte na wraku tupolewa. Co więcej: według naszych źródeł, polscy badacze są pewni, że reakcje chemiczne, które zaszły między wrakiem a materiałem wybuchowym wskazują na to, że cząsteczki materiałów wybuchowych mogły się znaleźć na wraku nie wcześniej niż w 2010 roku. 'Przy dzisiejszym sprzęcie jest to bardzo łatwe do ustalenia', mówi osoba znająca sprawę. 'Inaczej wygląda reakcja po kilkudziesięciu, a inaczej po kilku latach'. ... polscy biegli znaleźli na wraku tupolewa ślady materiałów wybuchowych. Ich największe stężenie znajduje się w okolicy połączenia prawego skrzydła z kadłubem samolotu. Według ekspertów zespołu parlamentarnego badającego katastrofę smoleńską, to właśnie tam miało dojść do wybuchu, który zapoczątkował dezintegrację samolotu...".

Dnia 23 listopada 2012 portal http://lubczasopismo.salon24.pl/ksiegahanby/post/460591,po-konferencji-smolenskiej nadal publikuje dyskusje o przebiegu ostatnich minut Katastrofy Smolenskiej 10 kwietnia 2010 roku, a portal http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/katastrofa-smolenska-pies-wykrylby-trotyl-na-pokladzie-tupolewa_292590.html cytuje GAZETE POLSKA CODZIENNIE: "...W warunkach atmosferycznych panujących 10.04.2010 w Smoleńsku, o godzinie, o której nastąpiła katastrofa, nie można porównywać wskazań prędkości TAS do prędkości przyrządowej IAS ... Nie można tego robić ze względu na różnicę w gęstości powietrza wynikającą z panującej na lotnisku temperatury, niższej od standaryzowanej (International Standard Atmosphere) o ponad 13 stopni C. Sugeruję zapoznanie się z wzorem pokazującym zależność prędkości TAS względem prędkości przyrządowej IAS w relacji do gęstości powietrza, w którym leci samolot. Wykazane różnice we wskazaniach prędkości przyrządowej i prędkości TAS są najzupełniej prawidłowe, nie świadczą o niesprawności samolotu i wynikają z takiej, a nie innej gęstości powietrza w temperaturze ok. 2 stopni C. Proszę się skonsultować z jakimkolwiek pilotem i zapytać go o wpływ temperatury powietrza na gęstość i wynikające z tego różnice w prędkościach IAS i TAS. ... Samolot miał wiatr od tyłu i dlatego prędkości zmierzone względem powietrza - a te sa ważne dla automatu ciagu - były inne od prędkości zmierzonej elektronicznie i pośrednio z systemu GPS. ... (Ale) Zatem wróćmy do relacji między TAS i IAS - dobrze Pan wie, że w analizie dynamiki lotu nie mogę się odnosić do zapisanej na FDR prędkości przyrządowej, bo właśnie ona została zmyślnie popsuta. Jednak i tutaj przegięliście - w chwili 8:40:56, kiedy pilot ręcznie przestawiał DSS prędkość przyrządowa, zarejestrowana na FDR wynosi 271km/h, a więc pytanie - Czy automat ciągu działał wtedy poprawnie, czy był uszkodzony? ... Zgodnie z materiałem, który sam Pan wskazał prędkość przyrządowa (IAS) zarejestrowana na FDR wynosi 277 km/h i mieści się w zakresie dokładności pracy automatu ciągu Tu-154M wynoszącym +/- 5km/h. Skąd Pan wziął te 271 km/h prędkości przyrządowej? Chyba się Panu pomyliła prędkość przyrządowa z prędkością TAS odczytaną z TAWS. 277 km/h prędkości przyrządowej zarejestrowanej przez FDR wobec 280 km/h prędkości zadanej oznacza prawidłową pracę automatu ciągu. (Zobacz) Rys. 15 ze str. 18/53 Załącznika nr 2 Raportu końcowego KBWL, a jeszcze dokładniej Rys. 19 ze str. 22/53...".

"...GAZETA POLSKA CODZIENNIE donosi, że z protokołu badania pirotechnicznego prezydenckiego tupolewa przed wylotem do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r. wynika, że pies BOR-u nie znalazł na jego pokładzie materiałów wybuchowych. Ich ślady zostały natomiast wykryte na szczątkach Tu-154M przez polskich biegłych, którzy kilka tygodni temu wrócili ze Smoleńska. Prezydencki Tu-154M został dokładnie sprawdzony przez pirotechnika BOR i psa przeszkolonego do wykrywania materiałów wybuchowych. Badanie rozpoczęło się od tylnej części samolotu i skończyło w kokpicie - pies ani przy fotelach, ani w żadnym innym miejscu nie zasygnalizował obecności materiałów wybuchowych. Andrzej Pawlikowski, szef BOR w latach 2006 - 2007 powiedział w rozmowie z gazetą, że: 'Biuro Ochrony Rządu ma kilka świetnie wyszkolonych owczarków niemieckich, wyuczonych do wykrywania materiałów wybuchowych ... Nie mogę wchodzić w szczegóły tresury tych psów, ale myślę, że wystarczy przytoczyć przykład, jak pracują. Widziałem to podczas pokazów, w których uczestniczyłem jako szef BOR... W pomieszczeniu umieszczono substancję wchodzącą w skład materiałów wybuchowych, a także inne przedmioty o silnym zapachu, m.in. perfumy i kiełbase. Pies wykrył materiał wybuchowy, ignorując wszystkie inne zapachy. Precyzyjnie zaznaczył właściwe miejsce'...".

Dnia 24 listopada 2012 Leszek Misiak i Grzegorz Wierzchołowski w http://lubczasopismo.salon24.pl/Smolensk.Raport.S.24/post/466549,dlaczego-wylaczono-radiostacje-ratunkowe przedstawiaja 'PUBLIKACJE GAZETY POLSKIEJ' oraz dyskusje do tematu: "...Miesiąc przed katastrofą w Tu-154 wyłączono radiostacje ratunkowe, stałą i przenośną, które w chwili katastrofy wysyłają sygnał odbierany przez stacje ratownicze na całym świecie. 'Jeśli w Tu-154 miała miejsce eksplozja, uaktywniłaby ten sygnał, a moment jego wysłania, odnotowany w wielu krajach, odzwierciedlałby faktyczny czas katastrofy', mówi 'GP' specjalista ratownictwa lotniczego. 'Gospodarzami całego światowego systemu ratunkowego lotniczego i morskiego są trzy kraje: USA, Rosja i Francja. Jeśli w polskim Tu-154 byłaby aktywna radiostacja ratunkowa, czyli inaczej boja lokalizująca, wówczas państwa, które odebrały sygnał tej boi, znałyby czas wypadku co do sekundy. ...W Polsce centrum ratownictwa, które odebrałoby ten sygnał, znajduje się w Gdyni', dodaje nasz ekspert. Jak tłumaczy, sygnał emitowany przez boję ratunkową (czyli lokalizator) zawiera dane identyfikujące statek powietrzny i określa jego położenie według GPS. Drogą satelitarną trafia on do jednostek ratownictwa. ... W Tu-154, jak napisała w swoim raporcie komisja Millera, radiostacje zostały wyłączone, bo zakłócały pracę innych urządzeń. Chodzi o dwie radiostacje, zamontowane podczas remontu w Rosji w 2009 r.: przenośną ARM - 406 AC 1 oraz ARM - 406P, zamontowaną na stałe w samolocie. ... 'Sprawdzenie, czy radiostacja ratownicza zakłóca działanie pokładowego GPS, trwa około pół godziny. Samolot, co do którego istnieje podejrzenie takiej usterki, kieruje się na tzw. płytę kompensacyjną, czyli specjalnie wydzielone miejsce na lotnisku do kalibrowania przyrządów nawigacyjnych. Na warszawskim lotnisku Okęcie są dwa takie miejsca...' ... Jak zauważył w swoim wpisie bloger Martynka, w załączniku nr 5 do w/w raportu Komisji Millera w punkcie 'Opis uszkodzeń samolotu', na stronie 24 eksperci napisali, że urządzenia te nie zadziałały, gdyż zostały uszkodzone w czasie katastrofy. Oto fragment, w którym eksperci to stwierdzają: 'Zabudowane podczas ostatniego remontu radiostacje awaryjne typu ARM-406AC1 nr 7523242494 i ARM-406P nr 7524241208 oraz ich systemy antenowe zostały uszkodzone w chwili wypadku w stopniu uniemożliwiającym ich zadziałanie...'. ... Jaka jest więc prawda: czy radiostacje nie zadziałały, bo zostały wyłączone, czy z powodu uszkodzeń, których doznały w chwili katastrofy? ... 'Nadajnik boi lokalizującej wydaje po uruchomieniu sygnał, który trwa, w zależności od typu, niespełna minutę i pozwala na wyłączenie go w tym czasie przez człowieka. Chodzi o to, by zapobiec wysłaniu niezamierzonego ratunkowego wołania w świat. Niewyłączony, przechodzi w stan nadawania, wysyłając sygnał alarmowy do satelitów...', mówi nasz ekspert. Czas wyemitowania sygnału przez boję miałby również przełożenie na czas rozpoczęcia akcji ratowniczej, byłby wymiernym odniesieniem do szybkości działań ratowniczych Rosjan. ... Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski".
(Oraz ponizej fragmenty dyskusji) "... Objaśnij mi... a) metafizykę zjawiska w którym nadajnik lokacyjny, który aż do momentu uruchomienia go w wyniku katastrofy jest WYŁĄCZONY, może zakłócać jakąkolwiek inną elektronikę? ... b) Fizykę interferencji pomiędzy sygnałami COSPAS-SARSAT na częstotliwości 406 MHZ, przeznaczonej do tego i tylko do tego, oraz systemem GPS odbierającym sygnały satelitów na częstotliwościach L1 - 1575.42 Mhz oraz L2 - 1227.60 MHz. ... W stanie czuwania (standby) nadajnik ELT niczego nie transmituje, choć ma włączone zasilanie. Takie nadajniki mają podwójne zasilanie - z instalacji elektrycznej samolotu i z wbudowanych baterii, które automatycznie przejmują zasilanie w razie zaniku napięcia w instalacji...".

Dnia 26 listopada 2012 w polskich portalach internetowych pojawila sie informacja: "...Naczelna Prokuratura Wojskowa przed kilku dniami potwierdziła, że doszło do kolejnego 'błędu Rosjan' i że ciała księdza Ryszarda Rumianka i księdza Zdzisława Króla - kapelana Warszawskiej Rodziny Katyńskiej - którzy zginęli w tragedii smoleńskiej, zostały zamienione. Tymczasem okazuje się, że w grobie ks. prof. Rumianka spoczywało ciało śp. księdza Zdzisława Króla. Ale w grobie śp. księdza Króla nie było ciała śp. profesora Rumianka, tylko zupełnie inne. Nie wiadomo czyje...".

Natychmiast zostala sprostowana:
"...'Wbrew publikowanym przez niektóre media informacjom, jakoby wyniki badań DNA nie potwierdziły tożsamości jednego z ciał ekshumowanych przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie w dniu 12 listopada 2012 r., z całą stanowczością, po raz kolejny informujemy, że przeprowadzone przez dwa niezależne ośrodki akademickie badania DNA, nie pozostawiają cienia wątpliwości, że ekshumowane w listopadzie br. ciała dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej zostały złożone wzajemnie w niewłaściwych grobach', czytamy w poniedziałkowym komunikacie kpt. Marcina Maksjana z NPW...".

Informacje, ktore sprostowala prokuratura znajdowaly sie 26 listopada 2012 roku w:
http://www.fronda.pl/forum/w-grobie-sp-ksiedza-krola-nie-bylo-ciala-sp-profesora-rumianka-tylko-zupelnie-inne-nie-wiadomo-czyje,36427.html oraz http://puli.salon24.pl/467181,skandal-gdzie-lezy-cialo-ks-prof-ryszarda-rumianka gdzie napisano:
"...Jak podaje portal Polityce.pl wciąż nie wiadomo, gdzie znajdują się zwłoki poległego w Smoleńsku kapłana ks. Prof. Ryszarda Rumianka. ... Portal wPolityce.pl cytuje wypowiedź członka rodziny: 'Wiemy jedynie, że spoczęło w niewłaściwym grobie, ale w którym, gdzie leży, kiedy zostanie to stwierdzone - nie wiadomo. Na pewno nie spoczywało w grobie śp. księdza Króla', powiedział nam proszący o anonimowość członek najbliższej rodziny. GAJAN 26.11.2012 10:55."

Dnia 26 listopada 2012 roku portal
http://lubczasopismo.salon24.pl/Smolensk.Raport.S.24/post/467092,nieprzypadkowe-przypadki
przedstawia dyskusje wokol tematu "zamach":
"...Antoni Krauze, reżyser i twórca 'Czarnego czwartku', przygotowujący film o zamachu w Smoleńsku w wywiadzie dla URze powiedział: 'Nie wiem, kto podłożył ładunki wybuchowe w samolocie, ale mu w tym nie przeszkodzono. Od początku, od 'testu' w Gruzji w listopadzie 2008 r., do późniejszych zgód na rozdzielenie wizyt, zdjęcie ochrony prezydenta z lotniska w Smoleńsku, do oddania śledztwa w ręce Rosjan - polskie władze zachowywały się tak, jakby chciały pomóc zamachowcom. A Rosjanie każdą z tych decyzji mają udokumentowaną. I Rosjanie trzymają ich w szachu'. Nie tylko nie przeszkodzono, ale wręcz ułatwiono działania potencjalnym zamachowcom, co potwierdzają ujawnione ostatnio przez jeden z tygodników fragmenty zeznań, znajdujących się w aktach śledztwa smoleńskiego. Z zeznań Sebastiana C., pełnomocnika do spraw ochrony informacji niejawnych na Okęciu wynika, że nikt nie zatroszczył się o zabezpieczenie nagrań z wylotu delegacji 10/4: 'Nie otrzymałem żadnego polecenia, aby nagrania z dnia 10.04 zachować dłużej, niż jest to czynione zwykle, czyli ponad trzy miesiące'.
Jednak to nie jedyna zadziwiająca i szokująca zarazem zagadka związana z Okęciem z dnia 10 kwietnia. Sebastian C. zeznał:
'Problem był z systemem kontroli dostępu. Polegał na tym, że system nie zapisywał na dyskach twardych historii zdarzeń. Nigdzie nie zostało utrwalone, kto wchodził, a kto wychodził z terenu zarówno 1 Bazy Lotniczej, jak z terenu podległego 36 Pułkowi. System kontroli dostępu działał w ten sposób, że na teren były wpuszczane osoby, które miały przyznane do wejścia uprawnienia, jednak nigdzie nie zostało zapisane, o której godzinie to było i co to była za osoba posługująca się daną przepustką'.
Oczywiście można by przyjąć, że była to przypadkowa awaria, złośliwość rzeczy martwych, ale w sytuacji, kiedy po chwili ginie prezydent wraz z całą delegacją, taka awaria za przypadkową uznana być nie może. Ktoś dopuścił do tego, aby mimo tak poważnej awarii związanej z systemem przepustek, a więc de facto z monitorowaniem tego, kto i kiedy wchodził na teren lotniska, gdzie stał TU 154 M nr 101, delegacja z prezydentem opuściła terytorium Polski. I to w sytuacji, kiedy przynajmniej od kilku godzin znany był polskim służbom komunikat ostrzegający o możliwości zamachu terrorystycznego na jeden z samolotów UE. Okazuje się też, że w dniu wylotu samolot był sprawdzany w tempie ekspresowym przez zaledwie dwóch funkcjonariuszy BOR, którzy najprawdopodobniej nie mieli stosownych uprawnień i nie znali budowy tupolewa. Major Robert Terela, były pirotechnik BOR w rozmowie z Naszym Dziennikiem powiedział: 'Z mojej wiedzy jeden z tych funkcjonariuszy nie ma dopuszczenia do tego typu pracy ze względów formalnych. Drugi z kolei ma bardzo małe doświadczenie. Obaj nie mają też potrzebnej wiedzy, by pracować ze spektrometrem. Jeśli potwierdzi się fakt, że Krzysztof D. i Sylwester P. brali udział w rozpoznaniu 10 kwietnia 2010 roku, to mam poważne wątpliwości, co do sprawdzeń pirotechnicznych. Podejrzewam, że nikt z nich nie znał też budowy tupolewa'.
... Można by nawet przymknąć oko na to i owo, gdyby nie fakt, że również w Smoleńsku, w chwili, kiedy polski samolot zbliżał się do lotniska popsuł się monitoring w pobliskim warsztacie mechanicznym. Ludzie mówili, że kamery były, ale nic się nie zapisywało na dysk. Czyżby klątwa okęcka? No i to nieszczęsne nagranie ze smoleńskiej wieży - jedni mówią, że było, ale zaginęło, inni, że urządzenie się popsuło i nie nagrywało. Czyżby kamery zarejestrowały nie uderzenie w drzewa, ścięcie brzozy, ale wybuch samolotu? ...
Przy maksimum dobrej woli ktoś mógłby uznać to wszystko za przypadek, gdyby nie to, że dopiero po 29 minutach przyjechała karetka do rozbitków, leżących w błocie, ale nawet wtedy nikt do nich nie podszedł, gdyż ktoś inny uznał, że 'wsie pagibli'. Ludzie z polskiej ambasady, którzy wraz z rosyjskimi służbami pojawili się na miejscu, według słów dziennikarza P. Wojciechowskiego, utrudniali pracę polskim śledczym, brutalnie ich przeganiając. Całości tego koszmarnego obrazu dopełnia filmik, na którym słychać strzały z broni palnej, co potwierdzili eksperci z ABW i policji.
... 10. 04. 2010r. na lotnisku Okęcie uległ awarii monitoring, uległ awarii również system dostępu zabezpieczający pomieszczenia lotniskowe przed dostępem niepowołanych osób, na wieży kontroli lotów również nie zachował się zapis rejestrujący pracę kontrolerów i urządzeń, braki w dzienniku lotów (powyrywane kartki)
... Na dzień dzisiejszy nie ma żadnej dokumentacji fotograficznej ani wideo, przedstawiających delegację odlatującej do Smoleńska (samolotem, samolotami) razem. ...
- proszę nie rozsiewać kłamstw, są zdjęcia oraz film (był puszczany również na konferencji Millera). BRESLAND
... czas najwyzszy to stwierdzic, za zamachem stali nasi, dlatego Rosjanie zachowuja sie w tak ignorancki sposob, nie musza sie martwic, maja naszych w szachu ... To mogli być ludzie, którzy od 1945 roku roszczą sobie prawo do decydowania o losach Polski, uznając, ze demokracja i wolne wybory są ok, dopóki nie zagrażają ich interesom. ... Proszę poczytać choćby ten artykuł:
http://www.rodaknet.com/rp_art_3802_czytelnia_soldatokraci_pietrzak.htm
Ta specyficzna mentalność, sposób myślenia o państwie ... A że musiała być kooperacja ze strony polskiej to wydaje się pewne: Rosjanie mogliby sobie planować, obmyślać, ale strona polska powinna była to uniemożliwić. ...
Rosjanie nigdy by sobie nie pozwolili na przyjmowanie zleceń - proszę pisać poważnie.
... (W odpowiedzi na informacje o strzalach na filmie z miejsca katastrofy polskiego samolotu rzadowego z Prezydentem RP na pokladzie - bloger informuje:) nie była możliwa jakakolwiek pomiarowa analiza odgłosów przypominających wystrzał. Martynka: 'filmik, na którym słychać strzały z broni palnej, co potwierdzili eksperci z ABW i policji'. I tak rodzą się plotki...".

Dla zainteresowanych rozwijam temat: SOLDATOKRACI.
Cytat z artykulu Leszka Pietrzaka z 29.04.2008 r. w http://wyszkowski.com.pl oraz http://www.rodaknet.com/rp_art_3802_czytelnia_soldatokraci_pietrzak.htm
"...Owa pewnosc siebie wyrazala sie w mowie, zachowaniu, gestach a nawet w wygladzie zewnetrznym. Szczególna uwage czlonków komisji zwrócil noszony przez oficera sygnet z godlem WSI, rozmiarów nie mniejszych niz sygnety rodowe królów i ksiazat polskich. Byl to pierwszy zewnetrzny znak, ze w istocie czlonkowie Komisji Weryfikacyjnej maja do czynienia z 'arystokracja WSI' (choc zapewne bardziej stosownym slowem bylby tu neologizm odsylajacy do przeszlosci rozmówcy - 'soldatokracja'). ... Gdy poruszono kwestie dzialan sprzecznych z prawem lub lamiacych prawo, 'oficer-arystokrata' wyraznie poirytowany, gromkim glosem wyrazil swoje stanowcze oburzenie. Bo czym jest prawo?. Jakis wewnetrzny glos zdawal sie mówic: 'prawo w tym kraju, to my - oficerowie WSI'. Wnet na stól komisji posypaly sie rzucone przez soldatokrate sterty róznorakich dyplomów, zaswiadczen, okolicznosciowych podziekowan, róznych wersji wlasnego zyciorysu i pism do wysokich urzedów ... Wiekszosc 'oficerów-arystokratów' WSI urodzila sie w przyslowiowej Komborni, skad podobnie jak profesor UJ Stanislaw Pigon wyruszyla w swiat. Ich rodzicami zazwyczaj byli w prostej linii potomkowie Boryny, posiadajacy pragmatyczny stosunek do codziennego zycia. Soldatokraci nie wychowywali sie zatem wsród ksiazek i nie mieli nawet najmniejszej szansy na pobieranie prywatnych lekcji ... Ich rodziciele wpoili im kardynalne przekonanie o koniecznosci oderwania sie od miejsca urodzenia i to za wszelka cene. ... 'Arystokraci' WSI swoja droge zyciowa wybrali w dziecinstwie. Ich wybór to mundur, który podobnie jak sutanna wiejskiego proboszcza w kregu kulturowym, w jakim sie urodzili - byl dowodem nobilitacji spolecznej. ... Po ukonczeniu szkoly podstawowej kontynuowali dalsza nauke w szkolach zawodowych, by w wieku 19 lat ochoczo podjac zasadnicza sluzbe w Ludowym Wojsku Polskim. ... Ich kariery w WSI poprzedzal z reguly kurs oficerski w ramach wojskowej sluzby zagranicznej, badz róznej mutacji kursy operacyjne w Janówku i innych osrodkach szkoleniowych PRL-owskich sluzb wojskowych. ... Gdy po roku 1989 r. zmienil sie ustrój ojczyzny której wiernie sluzyli, soldatokaci za wszelka cene rwali sie na rózne kursy w krajach jeszcze do niedawna wrogiego NATO. Wszedzie, gdzie ich kierowano, starali sie wypraszac okolicznosciowe dyplomy, certyfikaty, majace podkreslac wartosc ich wojskowej edukacji. ... Korzenie ich pózniejszych karier w WSI siegaja faktycznie drugiej polowy lat 70-tych. Po ukonczeniu kursów operacyjnych rozpoczeli praktyke w jednostkach podleglych Zarzadowi II Sztabu Generalnego lub w kontrwywiadzie WSW. W latach 1982-1990 zostali wytypowani na kursy operacyjne w ZSRR. Kurs w Akademii Dyplomatycznej w Moskwie, kurs operacyjny organizowany przez GRU czy inne kursy operacyjne w ZSRR byly dla ówczesnych sluzb wojskowych czyms porównywalnym z przedwojennymimi studiami w paryskiej Ecole Supereiure de Guerre. Krótko mówiac, radzieckie kursy dawaly polskim absolwentom pewnosc, ze wyladuja na waznej placówce zagranicznej, badz obejma w przyszlosci lukratywne funkcje dowódcze w polskich sluzbach i tylko jakies zle zrzadzenie losu, moze im w tym przeszkodzic. Po powrocie z radzieckich szkolen, w przeciagu najblizszych dwóch lat udalo im sie zaliczyc staz w jednym z attachatów w krajach NATO, badz innych krajach liczacych sie w relacjach pomiedzy swiatem socjalistycznym a kapitalistycznym. ... W 1989 r. sytuacja w PRL zaczela sie radykalnie zmieniac. Komunistyczny establishment musial podzielic sie wladza z opozycja. W oczy oficerów sluzb specjalnych zaczelo zagladac widmo politycznego sieroctwa. Gdy w 1991 r. z Zarzadu II SG i z Kontrwywiadu WSW utworzone zostaly nowe Wojskowe Sluzby Informacyjne, soldatokraci odzyskali jednak wiare w przyszlosc. Uwierzyli, ze nowe sluzby moga stac sie politycznym Combo w III Rzeczypospolitej, niezaleznym samorzadnym i suwerennym podobnie jak NSZZ Solidarnosc. Absolwenci sowieckich uczelni przejmowali wladze na wszystkich szczeblach nowych sluzb. Niewiele bylo stanowisk kierowniczych w WSI, które trafilyby w rece przypadkowych oficerów. De facto dopiero wówczas stali sie 'prawdziwa arystokracja' nowych sluzb. Arystokracja która panuje, rzadzi i wychowuje prosty 'lud WSI'. ... W WSI nie kazdy mógl zostac arystokrata. Mogli nimi zostac jedynie ci, którzy zostali zaakceptowani przez soldatokratów i którzy przejmowali obowiazujace reguly myslenia i dzialania. ... Peerelowska soldatokracja otrzymywala w III Rzeczypospolitej szlify pulkownikowskie i generalskie. Decydowala o obsadach attachatów, misji wojskowych, delegowala wlasnych ludzi do misji inspekcyjnych ONZ. Najbardziej wszakze zalezalo jej na tym, aby znalezc sie w kregach dowódczych NATO. Od 1994r. Polska musiala wysylac swoich przedstawicieli w ramach programu 'Partnerstwo dla pokoju' do Mons, Brukseli i innych osrodków NATO-wskiego dowodzenia. Reprezentowanie polskiej armii w gremiach dowódczych NATO zdejmowalo z nich odium wczesniejszej dzialalnosci wywiadowczej na rzecz Ukladu Warszawskiego i legitymizowalo soldatokratyczne zyciorysy. Nie wazne bylo, ze w ocenach wielu przedstawicieli zachodnich sluzb wywiadowczych nadal postrzegano polskich oficerów jako agentów Ukladu Warszawskiego. Najwazniejsze bylo znalezc sie w centrach dowódczych jeszcze do niedawna wrogiego dla nich NATO. ... Tak jak kazda arystokracja, elity WSI pilnowaly porzadku. Po to, by nizsze stany, czyli plebs (zolnierze do porucznika) i gentry (oficerowie od porucznika do majora) nie byly nosicielami fermentów w sluzbie. Krótko mówiac, nalezalo wlaczyc wszystkich, do organizowanych przez dawnych soldatokratów przedsiewziec operacyjnych. A operacje te obejmowaly szerokie spectrum zagadnien, od spraw energetycznych i paliwowych poczynajac, na oswiatowych konczac. Korzysci materialne mogly przyniesc handel bronia, inwestycje gieldowe i para-bankowe, zabezpieczenie resortu zdrowia, rynku uslug tele-informatycznych, ochroniarskich i szereg innych spraw. ... Elity WSI zajmowaly sie ponadto wszystkimi, którzy jej zagrazali. Slusznie zakladano, ze w dzisiejszym biznesie i nie tylko biznesie, mamy do czynienia z grupami profesjonalnymi. Chodzilo glównie o grupy interesu w poszczególnych sektorach gospodarczych ... Zwalczala równiez poszczególne jednostki utrudniajace jej normalne funkcjonowanie. Byli wsród nich politycy, szefowie resortu obrony narodowej, dziennikarze, polityczni narwancy chcacy reformowac WSI oraz wszyscy ci, którzy publicznie domagali sie rozliczenia WSI z ich dzialalnosci. ... Zasadniczym jednak celem ciezkiej pracy 'arystokracji WSI', byl zgodnie z prawami ekonomii pieniadz. Dlatego tak niezmiernie wazne w WSI bylo planowanie operacji, które mogly dostarczyc firmie pozabudzetowych funduszy ... Handel bronia byl branza atrakcyjna nie tylko ze wzgledu na duza kase. Mozna tez bylo spotkac w niej osoby wielce wplywowe i ciekawe ... Gdy 30 wrzesnia 2006 r. zakonczyly swój zywot Wojskowe Sluzby Informacyjne, zycie 'arystokracji' zamarlo...".

Dzisiaj 27 listopada wracamy do spotkania w Wyższej Szkole Handlowej w Radomiu dnia 25 listopada 2012, gdzie Antoni Macierewicz wygłosił wykład na temat 'Najnowsze badania w sprawie katastrofy smoleńskiej'. Zobacz http://radom.radioplus.pl/Wiadomosci/Radom/Macierewicz-mielismy-do-czynienia-ze-zbrodnia oraz http://radom.gazeta.pl/radom/1,48201,12922933,Na_spotkanie_z_Macierewiczem_w_WSH_przyszly_tlumy.html
"...Mówił także o analizach, które przeprowadzane były przez radomian, a z których wynika, że pęknięcia na szybach samolotu lecącego do Smoleńska potwierdzają tezę o wybuchu w samolocie. ... w Radomiu wykonano analizy, z których wynika, że pęknięcia na szybach tupolewa powstały od wewnątrz, co udowadniałoby tezę o wybuchu. Jak zaznaczył, naukowcy chcą pozostać anonimowi, bo boją się o swoje bezpieczeństwo ... 'To nie był przypadek, czy wypadek. Mieliśmy do czynienia ze zbrodnią, która została zaplanowana i wykonana', mówił Macierewicz".
"...'Nie mieliśmy do czynienia nad Smoleńskiem z przypadkiem, nie mieliśmy do czynienia z wypadkiem, mieliśmy do czynienia ze zbrodnią, mieliśmy do czynienia z tragedią, która została zaplanowana i wykonana ... Od początku nie miałem wątpliwości, że prawda o tej tragedii leży na wierzchu, że dojście do tego jak to się stało nie jest trudne, że wystarczy tylko usunąć ten olbrzymi bagaż narzuconego kłamstwa, fałszu, aby zobaczyć gołą prawdę o tragedii smoleńskiej', mówił szef parlamentarnego zespołu ds katastrofy smoleńskiej. Uważa on za nielogiczne, by samolot o rozpiętości skrzydeł 40 m i długości 50 m mógł być zniszczony przez 30-centymetrową brzozę. Ludzi, którzy przekonywali, że samolot prezydencki zaczepił skrzydłem o brzozę nazwał Macierewicz 'wyznawcami pancernej brzozy', a ich argumenty uznał za kłamliwą propagandę. ...
Poseł twierdził, że o eksplozji wie doskonale także Donald Tusk...".

Dnia 27 listopada 2012 dyskusja o Katastrofie Smolenskiej 2010 roku dotyczy slowa "zamach": "...'Cała wiedza, jaką teraz mamy, prowadzi do logicznego wniosku, że pasażerów tupolewa po prostu zabito, że doszło do dwóch wybuchów i to spowodowało tragedię', przekonuje" Antoni Maciarewicz.
"...Córka Lecha i Marii Kaczyńskich zwraca także uwagę na to, że osoby, które mówią o 'prawdziwym przebiegu tragedii są brutalnie atakowane'. 'Ciągle stosuje się nowe przykrywki, straszy też absurdalnie wojną z Rosją', twierdzi. ... I dodaje, że jest dziś więcej argumentów potwierdzających, że 'to był zamach'...".
"Wywiad z politykiem ... publikuje 'Nasz Dziennik'. Antoni Macierewicz mówi, że jeszcze innym chodzi po prostu o to, by uniemożliwić śledztwo smoleńskie. Dodaje, że ten ostatni motyw uważa za najgroźniejszy, bo 'w istocie ma on charakter szantażu: albo przestaniecie zajmować się Smoleńskiem, albo was zniszczymy, wyeliminujemy' ... 'Rządzący wpadli w przerażenie, gdy okazało się, że w samolocie znaleziono ślady materiałów wybuchowych; fakt ten potwierdził ostatnio nawet premier Donald Tusk', mówi na łamach 'Naszego Dziennika' Antoni Macierewicz. ...'To w dużym stopniu dzięki działaniu zespołu, zaangażowaniu rodzin, niezależnej prasy ... nie udało się ukryć odpowiedzialności strony rosyjskiej i rządu premiera Tuska za tragedię smoleńską' ... kierownictwo Platformy Obywatelskiej 'zdaje sobie sprawę z tego, że nie da się już uniknąc ujawnienia faktu, że na wraku rzeczywiście znaleziono ślady materiałów wybuchowych'. ...szokiem była wiadomość, że blisko 40 proc. Polaków uważa, że katastrofa smoleńska była skutkiem zamachu...".

W wywiadzie dla ("W Sieci"/KK) dwutygodnika 'W sieci' Marta Kaczyńska powiedziala dnia 27 listopada 2012 roku:
"...Cała wiedza jaką mamy, prowadzi do logicznego wniosku, że pasażerów Tupolewa po prostu zabito, że były dwa wybuchy ... W sprawie Smoleńska mamy kulę śniegową, która jest coraz większa i która spadnie któregoś dnia na Platformę Obywatelską ... Mnogość nieprawidłowości, pomyłek czy ewidentnych fałszerstw, kłamstw, od stenogramu po sekcję ciał ofiar, to wszystko jest coraz bardziej szokujące ... błędem było lekceważenie od początku tezy o zamachu i że należało ją badać od początku i weryfikować jak inne hipotezy dotyczące katastrofy ... W przypadku każdej katastrofy lotniczej bada się taką możliwość, a co dopiero, gdy ginie urzędujący prezydent i elita polityczna kraju ... Za dużo tu przypadków, za bardzo to wszystko układa się w obraz celowego fałszowania przebiegu katastrofy, by to zlekceważyć ... zgadza się ze słowami Jarosława Kaczyńskiego, który powiedział, że katastrofa smoleńska to niesłychana zbrodnia popełniona na 96 osobach ... takie są fakty ... Na pewno nie będzie tak, że z dnia na dzień miliony ludzi powiedzą - no tak, dłużej nie można tych kłamstw tolerować. Dochodzenie do prawdy to proces długotrwały...".

Dnia 27 i 28 listopada 2012 roku trwala dyskusja wokol tematu 'zamach' w portalu:
http://jeremiasz.salon24.pl/467602,smolensk-2010-porzadkowanie-puzli
oraz
http://benevolus.salon24.pl/467650,ich-nienawisc-nasz-spokoj a takze
http://puli.salon24.pl/467588,skw-nie-wiedziala-o-przebudowie-wnetrza-tu-154m i w 'Niezależna.pl':
"...10 kwietnia 2010 roku doszło do największej tragedii w historii niepodległej Polski. Zginęła elita Państwa, która skupiona była wokół ruchu niepodległościowego... Andrzej Gwiazda powiedział, że Lech Kaczyński zginął dlatego, że Kaczyńscy wyłamali się z układu ... Fragment wywiadu z bratem ciotecznym Kaczyńskich:
'Zaczęło padać, więc poszedłem do naszego autobusu i ... jestem w ciemnym autobusie, przed autobusem stoją ludzie, to jest jakaś ochrona, podchodzi do nich umundurowany, w polskim mundurze człowiek, pyta: Gdzie jest nasz samolot? Pada odpowiedź: jest w powietrzu. On na to: Jezus Maria, będzie następna tragedia, oni chcą go zestrzelić'. 'Co robić?' 'Niech oni, piloci, cały czas coś mówią, nieważne co, niech się łączą z nami non stop' ... Mina pułapka anti-helicopter - jest to nowoczesny rodzaj broni służący do zwalczania nisko przelatujących celów, takich jak śmigłowce i lądujące bądź startujące samoloty. Według Wiktora Suworowa - ulubiona broń żołnierzy SpecNaz. Paliwo służące do wystrzelenia miny na określoną wysokość to balistyt, czyli mieszanina nitrogliceryny i nitrocelulozy. Ładunkiem jest ładunek termobaryczny, czyli po wybuchu pozostawi ślady trotylu, aluminium, cyrkonu i krzemu...".
"...Po 10 kwietnia 2010 roku, zaraz po tragicznej katastrofie samolotu TU - 154 M, wszystkie największe media w Polsce traktowały śmierć Prezydenta RP tak, jak gdyby zginął przywódca wrogiego nam państwa: po co leciał, to on jest winien, słabi piloci, nie powinni startować, zmusił do lądowania, ściągnął na innych śmierć. Te słowa wypowiadali dziennikarze, zanim cokolwiek ustalono. ... Kiedy III RP uruchamia swój aparat medialnej i psychicznej przemocy, boksowanie się z nimi nie ma najmniejszego sensu, a już tym bardziej szukanie jakiegoś kompromisu, albo co gorsza bicie się we własne piersi. ... rząd Tuska ma z kolei dość jęczącego społeczeństwa, więc najchętniej by je zastąpił innym, ale innego nie ma, więc trzeba tę sytuację jakoś rozładować. Prawica wcale się nie podkłada. Prawica w Polsce jest nad wyraz spokojna i opanowana. W obliczu tego, co dzieje się w sprawie Smoleńska, uprawia wręcz politykę miłości...".
"...Portal Niezależna.pl podał bulwersującą informację dotyczącą odpowiedzi Ministerstwa Obrony Narodowej na interpelację posła Prawa i Sprawiedliwości Marka Opioły w sprawie nadzoru Służby Kontrwywiadu Wojskowego nad zmianą konfiguracji samolotu TU-154M nr 101. Odpowiedź MON brzmi: 'Służba Kontrwywiadu Wojskowego nie była informowana o zmianie konfiguracji wnętrza samolotu TU-154M nr boczny 101 dokonanej w dniu 6 kwietnia 2010 r. ani nie posiada informacji dotyczących zgromadzonego materiału na ten temat'. W dniu 6 kwietnia 2010 roku dokonano zmiany konfiguracji wnętrza samolotu z 90 na 100 miejsc dla pasażerów. Zmiana ta dotyczyła saloniku nr 3, pierwotnie przeznaczonego dla 8 pasażerów, który przebudowano, by mógł pomieścić 18 osób. W czasie lotu do Smoleńska w saloniku nr 3 miejsca zajęli: Podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Mariusz Handzlik, wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Kremer, wiceminister obrony narodowej Stanisław Jerzy Komorowski, wiceminister kultury Tomasz Merta, Andrzej Przewoźnik, posłowie Maciej Płażyński i Grażyna Gęsicka, urzędnik MSZ Mariusz Kazana, bp gen. dyw. Tadeusz Płoski, abp gen. bryg. Miron Chodakowski, ks. płk Adam Pilch, a także: Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Franciszek Gągor, gen. br. Bronisław Kwiatkowski, gen. br. pil. Andrzej Błasik, gen. dyw. Tadeusz Buk, gen. dyw. Włodzimierz Potasiński, wiceadm. Andrzej Karweta, gen. bryg. Kazimierz Gilarski. Osoby, które zajmowały tą część samolotu odniosły największe obrażenia. ... Na polecenie Szefa Techniki Lotniczej 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego dokonano zmiany konfiguracji wnętrza samolotu. GAJAN...".

Dnia 29 listopada 2012 nadal trwa dyskusja o "zamachu" w kontekscie Katastrofy Smolenskiej 2010 roku i portal http://lubczasopismo.salon24.pl/Smolensk.Raport.S.24/post/467912,tajemnice-okecia-salonka-nr-3 zamieszcza tekst podpisany 'MARTYNKA', 28.11.2012 19:52, gdzie m.in. napisano: "...Warto w tym miejscu przypomnieć fragment z załącznika 4.4 do raportu Millera, gdzie w rozdziale 'Nieprawidłowości w funkcjonowaniu samolotu' napisano:
'Niezgodna z dokumentacją samolotu zmiana konfiguracji przedziału pasażerskiego. Przebudowę trzeciego salonu z 8 na 18 miejsc wykonano w dniu 06.04.2010 r. przed wykonaniem lotu komisyjnego, co potwierdza wpis dokonany w 'Książce obsługi statku powietrznego Nr 101 90A837', w 'Raporcie technicznym z lotu. Parametry' wykonanym w dniu 06.04.2010 r., na str. 14/109, w części VII 'Uszkodzenia wykryte podczas obsługi nie objęte zestawem. Uwagi pilota i nadzoru' przez technika samolotu o treści: 'Na polecenie Szefa Techniki Lotniczej JW 2139 przebudowano trzeci salon na 18 miejsc'.
Po realizacji tych czynności samolot był przygotowany do przewozu 100 pasażerów ... W takiej konfiguracji samolot wykonywał loty w dniach 7, 8 i 10 kwietnia 2010 r. ... Akurat te 10 osób umieszczonych w przebudowanej salonce mogło spokojnie polecieć Jakiem 40. ... 'Służba Kontrwywiadu Wojskowego nie była informowana o zmianie konfiguracji wnętrza samolotu TU-154M nr boczny 101 dokonanej w dniu 6 kwietnia 2010 r. ani nie posiada informacji dotyczących zgromadzonego materiału na ten temat'. ... Odpowiednie służby nie są o tym fakcie poinformowane, w związku z czym nie nadzorują całej operacji, jak również nie sprawdzają samolotu po dokonanej zmianie. Nie weryfikują zarówno osób, które taki remont przeprowadzają, jak i nie sprawdzają sprzętu, który jest montowany. Następnie samolot roztrzaskuje się na terytorium Rosji i giną wszyscy pasażerowie. ... Jakby tego było mało 10 kwietnia samolot nie przeszedł drobiazgowej kontroli pirotechnicznej, o czym dzisiaj donosi Gazeta Polska:
'Według informacji GP, pirotechnicy przeszli się po prostu wzdłuż samolotu, a zatem jeśli ładunki były umieszczone w skrzydle lub w zabudowie samolotu, to ani spektrometry, ani pies nie miałyby szans ich wykryć'. Te informacje zdają się potwierdzać zeznania funkcjonariusza BOR Sylwestra P., które przywołuje gazeta: 'Sprawdzenie samolotu jest sprawdzeniem pod kątem tego, czy w miejscach ogólnodostępnych, gdyż do takich mamy dostęp, znajdują się przedmioty bądź materiały niebezpieczne. ... Nie sprawdzamy miejsc, do których dostęp mają wyłącznie technicy i mechanicy'. ... A kto tamtego dnia miał dostęp do samolotu TU 154 M o numerze bocznym 101? ... 'Problem był z systemem kontroli dostępu. Polegał na tym, że system nie zapisywał na dyskach twardych historii zdarzeń. Nigdzie nie zostało utrwalone, kto wchodził, a kto wychodził z terenu zarówno 1 Bazy Lotniczej, jak z terenu podległego 36 Pułkowi. System kontroli dostępu działał w ten sposób, że na teren były wpuszczane osoby, które miały przyznane do wejścia uprawnienia, jednak nigdzie nie zostało zapisane, o której godzinie to było i co to była za osoba posługująca się daną przepustką'. ... czy potencjalni zamachowcy, niezależnie od tego, czy pochodzili z Rosji, z Polski, czy też z innego kraju i niezależnie od tego, czy ładunki podłożono w czasie remontu w Rosji, a kolejne w Polsce, mieli w jakikolwiek sposób utrudnione zadanie przez którąkolwiek z polskich służb?
... ten 'przerażający obraz' jawi się jako kombinacja działań polsko-rosyjskich. ...
Po ponad 30 miesiącach nie mamy ani jednego zdjęcia czy kadru wideo, na którym można byłoby rozpoznać jakąkolwiek twarz albo choć w miarę dokładny zarys sylwetki osoby z Delegacji wsiadającej do samolotu 10/04/2014. ...
chodzi o notkę T-rexa. http://t-rex.salon24.pl/467420,ultimatum ... Mówię tutaj o FYM-ie, czyli Pawle Przywarze. ... No i same ultimatum:
... Istnieją dwie drogi wyjścia z tej patowej sytuacji. Pierwsza to droga konfrontacji. Póki co, nie chcemy tą drogą iść, chociaż mamy zapewnione wsparcie, co dla rządzących jest oczywiste. Druga to droga pokojowego, jednak bezwarunkowego przekazania władzy. Tylko od rządzących zależy, którą drogę wybiorą. Dziś już nikt z rządzącymi nie będzie negocjował. Przed nimi tylko jedno wyjście - bezwarunkowa kapitulacja, która może być jedynym czynnikiem łagodzącym wymiar kary. ... Na odpowiedź czekamy do 5 grudnia. To jest ultimatum. ... JERZY KORYTKO 28.11.2012...".

Dnia 29 listopada 2012 dzieki portalowi http://jeremiasz.salon24.pl/468241,smolensk-2010-co-powiedzial-remigiusz-mus opublikowano ponownie szereg wypowiedzi Remigiusza Musia, cytujac strone 'Księga Hańby, Wszystko gra' - autor blogu Jeremiasz Paliwoda: "...Jeżeli chodzi o wskazania radiolatarni dalszej znajdującej się przed lotniskiem w Smoleńsku, to nie miałem żadnych zastrzeżeń co do ich wiarygodności. Wskazania tego urządzenia były prawidłowe. Po przelocie nad dalsza radiolatarnią, por. Wosztyl powinien kontynuować lot na bliższa radiolatarnię. Przełączył się na bliższa radiolatarnię i po przełączeniu por. Wosztyl stwierdził, że nie podobają mu się wskazani bliższej radiolatarni. Ja wtedy spojrzałem na wskaźnik NPP (będący ba wyposażeniu JAK-40) jak również na wskaźnik IKU. Stwierdziłem, że wskazania na w/w urządzeniach wychylają się w lewo i następnie wracają na prawidłowy kurs. Świadczyć to mogło, że są chwilowe zaniki sygnału z bliższej radiolatarni. Wobec tego, por. Wosztyl przełączył się na wskazania dalszej radiolatarni i kontynuował podejście według jej wskazań, tzn. od niej. Po przełączeniu jej wskazania były prawidłowe. ... Ponadto opieraliśmy się na wskazaniach GPS. Chciałbym w tym miejscu zeznać, że wskazania GPS w porównaniu ze wskazaniami dalszej radiolatarni różniły się. Gdybyśmy oparli się tylko na wskazaniach GPS, to wyszlibyśmy 50 do 70 metrów z lewej strony od osi pasa. Jeżeli chodzi o GPS do niego wprowadziliśmy dane z tzw. karty podejścia. ... Określają one topografię lotniska i sposób podejścia i sposób podejścia do lądownia na tym lotnisku, tzn. Siewiernyj w Smoleńsku. Na karcie ... w lewym górnym rogu znajduje się opis IPU (w języku rosyjskim), tzn. pod nim są współrzędne punktu, które mają odzwierciedlać środek pasa. Na pasie punkt ten zaznaczony jest w formie kółka z krzyżykiem. Te dane - współrzędne zostały wprowadzone przez por. Kowaleczko do GPS. Jeżeli te dane byłyby prawidłowe, to GPS wskazywałby odchylenia w lewą stronę od osi pasa, tak jak by miało miejsce w dn. 10.04.2010 r. W trakcie lotu wyglądało to w ten sposób, że GPS nakazywał nam skręcać w lewo, a NPP i IKU nakazywał nam korygować w prawo.Ostatecznie na wysokości bliższej radiolatarni zobaczyliśmy 2XAPM, tzw. bramkę i ona wtedy była jeszcze z prawej w odniesieniu do naszego lotu, por. Wosztyl skorygował wtedy lot. Następnie weszliśmy w bramkę i wylądowaliśmy. Podczas lądowania widoczność wynosiła 1500 metrów. Na zadane pytanie zeznaję: podczas podchodzenia do lądowania ja nie widziałem żadnego innego oświetlenia oprócz APM. Na zadane pytanie: podczas podchodzenia do lądowania ja nie przypominam sobie aby ze strony kontrolera z lotniska padały jakiekolwiek informacje, takiego typu jak jaką mamy odległość od pasa, na jakiej jesteśmy wysokości, czy jesteśmy na kursie. Kontroler wydał nam tylko zgodę na zajście do lądowania i po naszym potwierdzeniu, że jesteśmy na prostej, wydał zgodę na lądowanie. W trakcie ostatniej fazy lotu nie podawał żadnych komend. Ja nie słyszałem komendy ze strony kontrolera, aby nakazał nam odejście na drugi krąg. Po wylądowaniu kontroler pochwalił nas : 'maładiec, abarot 180 rulitie na stajaniu'. Następnie ustawiliśmy się na drodze kołowania równoległej do pasa 300 metrów od jej końca, blokując ją w ten sposób. Na zadane pytanie zeznaję: słyszałem komendy podawane przez kontrolera IŁ, który lądował po nas. Przypuszczam, iż IŁ lądował korzystając z RSBN. Urządzenie to emituje fale radiowe, które pozwalają załodze samolotu ustalić kierunek i odległość od pasa. JAK-40 i TU-154M w takie urządzenie, tzn. odbiornik nie jest wyposażony. Urządzenie to jest dokładniejsze i przydatniejsze przy lądowaniu niż wskazania bliższej i dalszej radiolatarni. W trakcie podejścia IŁ, korespondencja pomiędzy nim a wieżą była prowadzona dosyć często. Meldunki o położeniu, to załoga IŁ-a podawała kontrolerowi, tzn. mówiła o odległości i wysokości do pasa. Kontroler mówił tylko o tym, że mają kontynuować podejście i że mają być gotowi do odejścia na drugi krąg z wysokości nie niżej niż 50 metrów. ... Po kolejnych około 20 minutach z głośników naszej radiostacji usłyszeliśmy załogę naszego tupolewa zbliżającego się do rejonu lotniska. Pamiętam, że załoga prowadziła korespondencję z wieżą kontrolną, która kierowała ich aby znaleźli się na kursie odwrotnym do lądowania w celu wykonania zejścia do lądowania. Kontroler kazał zniżyć się im do wysokości 500 metrów i podał warunki pogodowe, z tego co pamiętam było to 4000 metrów na 400 metrów, kilkukrotnie dopytywał się czy zajęli wysokość 500 metrów. ... załoga odpowiedziała twierdząco. W momencie, kiedy załoga powinna wykonać zejście do lądowania, kontroler przekazał im informację o pogarszających się warunkach pogodowych 500 metrów na prawdopodobnie 80 metrów. Zapytał się ich czy na pewno chcą wykonać zejście do lądowania. Odpowiedzieli twierdząco, że wykonają warunkowo. Kontroler poinformował ich, aby byli przygotowani na odejście na drugi krąg z wysokości 50 metrów. W międzyczasie mój dowódca załogi przekazał dowódcy załogi tupolewa na tej samej częstotliwości, że naprawdę się pogarsza pogoda i raz widać na 300 a raz 500 metrów. Wyszliśmy z samolotu wypatrywać tupolewa. Pogoda, widoczność pogorszyła się ponownie. Wróciłem do samolotu i nadałem przez radiostację 'Arek teraz widać już 200', odpowiedział 'Dzięki'. Wróciłem po tym przed samolot. Po kilku minutach usłyszeliśmy charakterystyczne gwiżdżące brzmienie silników tupolewa, typowe dla zmniejszanych obrotów przy zniżaniu. Nagle obroty wzrosły do maksymalnych, po dwóch sekundach uderzenie i trzy wybuchy i krótko trwający dźwięk zatrzymującego się jednego silnika a potem już cisza. Sytuacja nasza wyglądała tak, że nie wiedzieliśmy, czy możemy oddalać się od samolotu. Obserwowaliśmy tylko przejeżdżające obok nas pojazdy ratownicze. Po około 5 minutach nawiązałem łączność z wieżą zapytując 'co z naszą tutką', odpowiedział mi 'żebym wysiadł z samolotu, bo oni stacjonują 50 metrów od samolotu którym przylecieliśmy.' Spotkaliśmy się z nim, drżący głosem odpowiedział nam, że tupolew spadł. Po około godzinie, kiedy nikt się nami nie interesował postanowiliśmy pójść na miejsce zdarzenia. Okazało się, że miejsce to nie jest oddalone 1500 metrów jak wcześniej nas informowano lecz 400-500 metrów od progu pasa i 50 metrów w lewo zgodnie z kierunkiem lądowania. Z samolotem TU 154 mieliśmy jedynie kontakt słuchowy, przez mgłę nie było go widać. ... Na miejsce katastrofy udaliśmy się po około 1 godzinie od jej zaistnienia. Kiedy przybyliśmy na miejsce, to pracowały już tam służby ratownicze. Ja widziałem dużo nagich ciał. Leżały one pomiędzy częściami samolotu. Jedno ciało ludzkie było całe. Pozostałe, to były części ludzkich ciał, ręce, nogi. Kiedy my tam byliśmy, to nikt się nimi nie interesował, tzn. nie przykrywał ich, nie zbierał. Byliśmy tam około 15 minut. W trakcie pobytu tam zauważyłem, że do poszczególnych stanowisk, utworzonych przez służby znoszono części samolotu. Tych stanowisk było tam już wtedy kilka. Stanowiska te wyglądały w ten sposób, ze był to stolik, na nim dokumentacja, laptop itp. Przy stanowiskach znajdowali się ludzie. ... - A słyszał Pan jeszcze komunikat wieży tuż po trzecim zakręcie TU-154: 'Polski 101, i od 100 metrów być gotowym do odejścia na drugi krąg'? - Tak, ale ja słyszałem '50'. Tak mówiłem kolegom tuż po katastrofie i nadal tak twierdzę. Pamiętam też, że Ił również dostał od kontrolera komendę '50 metrów i być gotowym do odejścia'. Podczas pierwszego i drugiego podejścia. ... słyszałem jak mówił wcześniej, że najniżej mogą zejść na 50 metrów i być gotowi odlecieć, jeśli nie zobaczą pasa. Nie na 100. Teraz: czy nasze słowa są bardziej wiarygodne, czy stenogram? - Dwóch różnych komend kontrolera, który by raz mówił 'bądźcie gotowi do odejścia przy 100 metrach', a w innym momencie 'bądźcie gotowi przy 50 metrach', Pan nie słyszał? - Nie, nie słyszałem. Była jedna komenda. - I jedyną osobą, poza kontrolerem i dowódcą TU-154, który ją słyszał był właśnie Pan? - Tak. Artur i Robert mogli tylko potwierdzić moją wersję. Jeśli kontroler wszystkich traktował równo, to logiczne, że im też wydał komendę z wysokością 50 metrów. ... Nam również kontroler powiedział, że mamy zejść do wysokości 50 metrów. ... - Kontrolerzy ze Smoleńska mieli zeznać, że nie wydali waszemu JAK-owi zgody na lądowanie. Uzyskaliście ją, czy nie? - Tak. Kiedy wyszliśmy z czwartego zakrętu i zameldowaliśmy, że jesteśmy na prostej. - Porównując to do sytuacji Tu-154: to był mniej więcej ten moment, kiedy w stenogramach występuje po sobie tych siedem niezrozumiałych wypowiedzi? - No tak. Im został jeszcze czwarty zakręt, ale po pierwsze w przypadku Tu-154 trzeci i czwarty to był praktycznie jeden element - nie robi się między nimi wyrównania. Poza tym to jest większa i szybsza maszyna. Mogli się wcześniej dogadać, lub nie dogadać, na lądowanie. Tych komend w stenogramach brakuje najbardziej. Zaznaczam, że nie wiem, co zostało wypowiedziane w tych siedmiu niezrozumiałych komendach. Wiem, co powinno paść: zgoda, albo niezgoda na lądowanie. Wiadomo tylko, że kontroler sprowadzał ich nadal. ... Tak, ale to byli dwaj Rosjanie i często mówili niezrozumiale dla mnie. Ciężko było słuchać tej korespondencji. Tamtej komendy jestem jednak pewien. Zresztą to jest do sprawdzenia, bo na naszym (JAK-a) magnetofonie, który miałem okazję raz później przesłuchać w obecności żandarmów, nagrana jest cała korespondencja Iła z wieżą. Po tym jak Rosjanie odeszli na inne lotnisko magnetofon, tak jak wiele innych odbiorników, wyłączyliśmy. Byliśmy tam bez akumulatorów a nie wiedzieliśmy, czy dojedzie zasilanie lotniskowe. Później włączyliśmy już tylko naszą radiostację, bez magnetofonu. Szkoda...".

Dnia 30 listopada 2012 w Białej Podlaskiej i w Międzyrzeczu mówił na spotkaniach z mieszkańcami Podlasia, Antoni Macierewicz: "...'Wiemy już, że w Smoleńsku doszło do eksplozji ... W ciągu kilku miesięcy powinniśmy znaleźć sprawców. ... otwarte pozostaje pytanie: Kto był sprawcą? ... ze zgromadzonej przez komisję wiedzy wynika, że doszło do eksplozji. Dlatego teraz można szukać sprawcy tej zbrodni ... Myślę, ze to kwestia kilku miesięcy i wszystko się wyjaśni ... samolot nie rozpadł się dlatego, że uderzył w ziemię, ale dlatego uderzył w ziemię, bo w powietrzu się rozpadł ... należy jak najszybciej powołać komisję międzynarodową. Bo ta tragedia przerasta władze Polski i Rosji ... Jeżeli nie dojdziemy do prawdy, to kto będzie nasz szanował'..."

Dnia 30 listopada wypowiedz Maciarewicza jest tez cytowana w http://wpolityce.pl/wydarzenia/41658-antoni-macierewicz-wiemy-juz-ze-w-smolensku-doszlo-do-eksplozji-w-ciagu-kilku-miesiecy-powinnismy-znalezc-sprawcow - "...To była zbrodnia, otwartym jest pytanie: kto był jej sprawcą ... Ta tragedia zmieniła historię Polski i Europy ... Fundamentalnym zadaniem komisji było zbadanie tego, co naprawdę stało się w Smoleńsku. Dzisiaj wiemy, że doszło do eksplozji. Dlatego teraz możemy szukać sprawcy tej zbrodni. Myślę, że to kwestia kilku miesięcy i wszystko się wyjaśni ... Mamy do czynienia z wywiniętymi na zewnątrz obiema burtami samolotu i wydmuchniętym wnętrzem tej części samolotu. Samolot nie uzyskał takiego kształtu wskutek upadku i szorowania po ziemi. Ten samolot nie dlatego się rozpadł, że uderzył w ziemię, tylko dlatego uderzył w ziemię, bo w powietrzu się rozpadł ... Konieczne jest powołanie komisji międzynarodowej. Bo ta tragedia wyraźnie przerasta władze Polski i Rosji. Jeżeli nie dojdziemy do prawdy, to kto będzie nas szanował na świecie? ... Ten rząd, to długofalowa reżyseria działania na szkodę Polski ... To niekoniecznie były samobójstwa. Muś był jednym z głównych świadków tragedii smoleńskiej...".

Oraz nadal JEREMIASZ PALIWODA 30.11.2012 14:55 pisze, ze: "...http://jeremiasz.salon24.pl/468241,smolensk-2010-co-powiedzial-remigiusz-mus#comment_6952189 ... Teraz trzeba znaleźć odpowiedź dlaczego ogień palił się tylko w tym miejscu, w którym leżalo najwięcej ciał? Dlaczego strażacy tak spokojnie stali sobie w tym miejscu, a wokoło wszędzie walały się ludzkie ciała, którym nik nie udzielał żadnej pomocy. Nikogo nie interesował ich los. ... pośród tego największego skupiska ciał (około 70% było zgromadzonych w tym właśnie mejscu) leżały sobie drzwi samolotowe. ... ludzkie ciała nie były poprzypinane do foteli. No i nie były przypięte, na każdym zdjęciu to widać. ... Podczas podchodzenia do lądowania jest przymus zajmowania swoich miejsc przez pasażerów i zapinania pasów...".

Dnia 01 grudnia 2012 strona http://film.dziennik.pl/news/artykuly/412270,ryszard-bugajski-o-smolensku-krauze-pokaze-mordestwo-prezydenta.html za Polskim Radiem przedstawia wywiad z Ryszardem Bugajskim, ktory byl gościem magazynu 'Z kraju i ze świata' na antenie radiowej: "...Ryszard Bugajski ... od Antoniego Krauzego dostał propozycję dołączenia do głośnego już projektu 'Smoleńsk', ale odmówił.
'To ma być film o zabójstwie, morderstwie w Smoleńsku. Jest to film o tym, dlaczego prezydent Lech Kaczyński musiał umrzeć. ... Oczywiście jeżeli reżyser będzie twierdził, że ma wszystkie dowody, które mówią, że to było jednak morderstwo, zabójstwo, no to życzę mu jak najlepiej tzn. niech on to udowodni', mówił w Jedynce Bugajski...".

Strona http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/laniewska-film-o-smolensku-jest-polakom-potrzebny,2,5320060,wiadomosc.html przedstawila wywiad z aktorka Katarzyna Łaniewska:
'...Film o Smoleńsku jest Polakom potrzebny. Rola Anny Walentynowicz byłaby dla mnie wielkim wyróżnieniem. Tylko salonowi i miałcy aktorzy odmawiają udziału w 'Smoleńsku' ... ws. katastrofy smoleńskiej coś jest nie tak, dziwi się 20 pseudosamobójstwom ... generał, który chciałby sie zabić, ubrałby się w mundur galowy...'.

Na marginesie Katastrofy Smolenskiej 2010 'PUBLIKACJE GAZETY POLSKIEJ' w http://lubczasopismo.salon24.pl/krecianora/post/468645,wsi-nielegalnie-handlowaly-bronia pisza:
"Słoweńscy dziennikarze dotarli do sensacyjnych dokumentów, które potwierdzają ustalenia raportu z weryfikacji WSI autorstwa Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczy nielegalnego handlu bronią, w którym brały udział Wojskowe Służby Informacyjne. ... W związku z nielegalnym handlem bronią zarzuty usłyszał szef WSI gen. Konstanty Malejczyk i b. szef WSI kontradmirał Kazimierz Głowacki, ale w lipcu 2010 r. śledztwo zostało umorzone przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Umorzenie śledztwa nastąpiło już po katastrofie smoleńskiej i po wygranych przez Bronisława Komorowskiego wyborach prezydenckich. Szefem Naczelnej Prokuratury Wojskowej był wówczas gen. Krzysztof Parulski. W sierpniu 2010 r. otrzymał on nominację generalską z rąk prezydenta Komorowskiego, który w 2005 r., jako jedyny poseł PO, głosował przeciw rozwiązaniu WSI. ... W 2006 r. zarzuty korupcyjnego przekroczenia obowiązków służbowych postawiono dwóm byłym szefom WSI gen. Konstantemu Malejczykowi i kontradmirałowi Kazimierzowi Głowackiemu. Obu groziło do 10 lat więzienia. ... Z poważaniem Magda Figurska...".

Na marginesie slowa kluczowego 'trotyl' Maciej Walaszczyk pisze:
"Tekst o trotylu we wraku tupolewa doprowadził do zwolnienia z 'Rzeczpospolitej' czterech dziennikarzy. Jednocześnie na stanowisku nowego szefa tygodnika 'Uważam Rze' Grzegorz Hajdarowicz zatrudnił redaktora portalu 'NowyEkran.pl' lansującego najbardziej skrajne teorie spiskowe dotyczące katastrofy smoleńskiej...".

Strona http://markowski.salon24.pl/ pisze:
"...Więcej światła rzuca na sprawę Piotr Bączek, były członek Komisji Weryfikacyjnej WSI. Przypomina, że Grzegorz Hajdarowicz to partner biznesowy Kazimierza Mochola. 'Mochol był w latach 90-tych zastępcą szefa WSI gen. Tadeusza Rusaka. Związki biznesowe Mochola z Hajdarowiczem i nominacja Jana Pińskiego świadczą, że mogą istnieć jakieś podskórne związki Hajdarowicza z tym środowiskiem', zaznacza. Bączek przypomina, że NowyEkran.pl próbował zagospodarować prawicowych blogerów, ale jednocześnie publikował opinie, które można kojarzyć ze środowiskiem wojskowej bezpieki. Dorota Kania, Olga Doleśniak-Harczuk/GPC...".

Dnia 02 grudnia 2012 opublikuje ponownie - ze swojej pierwszej strony - po ponad dwoch latach wypowiedz osoby, ktora przyleciala Jakiem do Smolenska w dniu 10 kwietnia 2010 roku, aby wykazac na tym przykladzie na czym polega dezinformacja: "...Dnia 04 czerwca 2010 polskie media przypomnialy sobie niespodziewanie o sprawie kontrolera, ktora byla wiadoma od chwili wypadku. Wczesniej podawano takze, ze jakoby tenze kontroler to obywatel Bialorusi.
... relacjonuje dla 'Fakt' osoba z załogi polskiego jaka-40, który 10 kwietnia lądował w Smoleńsku tuż przed maszyną z prezydencką delegacją. Nasz rozmówca był już przesłuchany przez polską prokuraturę...
'Po wylądowaniu cześć z nas stanęła przy pasie lotniska i czekała na tupolewa... Piloci wrócili do samolotu i przez radio rozmawiali z załogą prezydenckiej maszyny... nie byli spanikowani... Po kilkunastu minutach usłyszeli dźwięk nadlatującego Tu-154. Początkowo odgłos był całkowicie normalny, silnik pracował spokojnie. W pewnej chwili jednak dobiegł nas huk silnika, taki jak przy starcie, więc wiedzieliśmy od razu, że dzieje się coś złego. Po chwili usłyszeliśmy odgłos dwóch eksplozji, po nich jakieś głuche trzaski. I zapadła cisza. Byliśmy przerażeni, bo zdaliśmy sobie sprawę, że doszło do katastrofy. Członkowie załogi Jaka ruszyli do stojących przy płycie Rosjan z obsługi lotniska... Rosjanie jakby niczego nie rozumieli... po chwili zawracali, bo tam było coś zagrodzone. Musieli jechać inną stroną. Gdy nas mijali, pytaliśmy, czy coś wiedzą, co z tupolewem? Jeden z nich przez otwarte drzwi auta rzucił nam: 'Odlecieli'... Gdy auta rosyjskiej obsługi w końcu odjechały, z wieży wybiegł kontroler, głośno przeklinając. Krzyczał, że będzie miał straszne kłopoty, wielkie problemy. Łapał się za głowę, zakrywał rękami twarz, biegał w kółko i powtarzał... 'Job twoju mać, co teraz ze mną będzie?! Boże, będę mieć kłopoty, wielkie kłopoty!'... Kontrolera dobrze zapamiętał, bo wyglądał na bardzo starego człowieka, ze zniszczoną, nalaną, mocno czerwoną twarzą. Po chwili przez okno wieży wyjrzał człowiek w zielonym mundurze. Wybiegł i zabrał tego kontrolera. Wojskowi zamknęli zaraz wieżę, a nam kazali wrócić do jaka... Zamknęli nas na kilka godzin w samolocie... Nie pozwolono im wyjść, nikt nie chciał niczego im powiedzieć o losie załogi i pasażerów prezydenckiego samolotu... Dopiero jak go (tj. nowego kontrolera) sprowadzili, dostaliśmy pozwolenie na wylot...'.
Polska prokuratura wystąpiła do Rosjan już dwukrotnie z wnioskami o pomoc prawną, bo nasi śledczy chcą przesłuchać kontrolerów ze Smoleńska i obsługę lotniska... na razie nie ma rosyjskiej odpowiedzi. Nie wiadomo też, gdzie jest szef zmiany kontrolerów, który zaledwie 3 dni po katastrofie oficjalnie odszedł na emeryturę. I zniknął...".

Dnia 02 grudnia 2012 publikuje ponownie - ze swojej pierwszej strony - po ponad dwoch latach, jej poczatkowy fragment dotyczacy celowego chaosu dotyczacego czasu Katastrofy Smolenskiej 10 kwietnia 2010 roku, aby wykazac na tym przykladzie na czym polega dezinformacja: "...W 70 rocznice "Zbrodni Katynskiej", dnia 10 kwietnia 2010 roku o godz. 08.25 / 08.56 rano, kolo Smolenska, ulegl katastrofie polski samolot z Prezydentem RP na pokladzie, calym najwyzszym dowodztwem Wojska Polskiego oraz ponad 90 innymi osobami, ktore udawaly sie na uroczystosci związane z tą rocznicą. Pierwszy zapis, wedlug rosyjskiego portalu internetowego www.smolensk-auto.ru/, to godz. 08.25 czasu polskiego, co sugerowalo pierwotnie godzine 08.24 dla upadku samolotu. Godz. 08.22 "Tu 154 opuszcza terytorium Białorusi", a wg agencji Interfax: "Tu-154 opuścił obszar odpowiedzialności białoruskiej o 09.22 czasu lokalnego, tj. 10.22 czasu moskiewskiego". Wg mnie od granicy bialoruskiej do lotniska wojskowego pod Smolenskiem jest okolo 60 km, a wiec nad lotniskiem samolot z Prezydentem RP powinien byc po okolo 4 / 5 minutach, tj. o godz. 08.26 (a o tej godzinie mgla - widocznosc 8 km - dopiero sie pojawiala, osiagajac kulminacje po 30 minutach, jakoby okolo 09 rano, z widocznoscia do 800 / 400 metrow). Godz. 08.50 - są poinformowane zagraniczne stacje telewizyjne. O godz. 08.40 - + 11 minut - czasu polskiego kanal Россия 24 podal juz o 87 zabitych, o godz. - + 11 minut z powodu bledu taktowania serwera w Smolensku - 08.47 podano, ze samolot upadl kolo czolgu; o godz. 08.47 - + 11 minut - naszego czasu jeszcze w Smolensku nie wiedziano czy Lech Kaczynski zginal, jednoczesnie potwierdzano liczbe zabitych!; o godz. 08.49 - + 11 minut - w sieci telewizyjnej канал Вести - Россия 24 potwierdzono liczbe 87 zabitych w katastrofie; o godz. 08.59 - tj. faktycznie 09.10 po uwzglednieniu zlego taktowania serwera - MARIKA napisala, ze jej znajomi widzieli wypadek, a Szpital nr 1 Miejski w Smolensku postawiono w stan gotowosci; o godz. 09.03 Wiesti podaja, o 132 osobach na pokladzie; o godz. 09.08 potwierdzono 130 osob na pokladzie! wg www.rian.ru wypadek to godz. 08.37 lub o godzinie 08.36 tj. przed 08.40, wedlug polskich dziennikarzy, ktorzy 10 kwietnia byli w Moskwie (pan Bater otrzymal telefon o 08.40 o czym poinformowal cala Polske w TV wieczorem dnia 10 kwietnia 2010, a pokazano rowniez widzom 'billing' z rozmow). O godzinie 08.47 informację otrzymuje Antoni Macierewicz w Katyniu. Wedlug oficjalnej wersji rządu Rosji (wersja ta mogla powstac okolo godziny 09 rano dnia 10 kwietnia 2010) samolot spadl o godzinie 08.56. Godz. 08.55 Agencja Reuters "otrzymuje od strony rosyjskiej potwierdzenie, że samolot spadł". Dnia 10 kwietnia o godz. 09.26 polskie MSZ podaje inf. o katastrofie, z bledna godzina, mimo danych jakie powyzej przedstawiono. "Gazeta Wspolczesna" tego dnia o 09.49 podaje o katastrofie, a o godz. 13.12 dodaje, ze 3 osoby moze sie uratowaly. Godz. 08.56 podaje TVP24, twierdzi tez, ze samolot wystartowal z Warszawy o godz. 06.50; godz. 08.56 katastrofy podaje "pl.Wikipedia.org", z czego sie wycofala po 24 kwietnia sugerując 08.40. Jednak 23 kwietnia firma FDS OPS opublikowala obliczenie, ze "Tu-154M powinien lecieć z Warszawy do Smoleńska 62 minuty, a zatem wylądować około 8.25 polskiego czasu". Tak wiec co sie dzieje z polskim samolotem, ktory o godzinie 08.25 lub 08.26 jest nad lotniskiem wojskowym pod Smolenskiem, a ulega katastrofie dopiero o godzinie 08.36 / 08.39 / 08.41, chociaz wykonuje tylko jedno podejscie do ladowania. Co dzieje sie z samolotem, zaloga i pasazerami od 08.36 / 08.41 do 08.56, kiedy na lotnisku wojskowym ogloszono alarm? "Gazeta Prawna" wlasnie rano 23 kwietnia zasugerowala godzine 08.41 polskiego czasu. Tak wiec po 24 kwietnia zaczeto tworzyc "legende", ze o godz. 10.56 czasu lokalnego zawyly na lotnisku syreny i dlatego dwa rządy, Polski i Rosji, podaly bledny czas katastrofy! Ostatecznie zweryfikowano bląd zegara smolenskiego serwera i dnia 25 kwietnia 2010 wieczorem po 21.00 podano godzine katastrofy - 08.36 czasu polskiego, tj. 07.36 czasu letniego londynskiego! Dnia 26 kwietnia okolo 22.00 wieczorem smolenski portal zasugerowal godzine 10 minut 36 sekund 32 czasu rosyjskiego dla upadku samolotu rzadowego, wiec polska prokuratura wojskowa dnia 27 kwietnia wydala komunikat, w ktorym m.in. stwierdza, ze nie moze jeszcze dokladnie podac czasu katastrofy; dnia 29 kwietnia powtorzono to samo przed Komisja Obrony! Dnia 29 kwietnia 2010 centrum dyspozycyjne sieci energetycznej podalo 10.39.35 czasu rosyjskiego dla momentu odebrania sygnalu o zerwaniu polaczen, co ostatecznie zaprzecza informacjom rzadow Rosji i Polski, ktore dnia 10 kwietnia 2010 roku po godz. 09 rano podaly, ze godzina katastrofy to 08.56 czasu polskiego, mimo ze o godzinie 08.51 - uwzgledniajac blad zegara smolenskiego serwera - rosyjska telewizja informowala juz o 87 zabitych! Tydzien po katastrofie w calej Polsce o godz. 08.56 rano dnia 17 kwietnia zabrzmialy dzwieki dzwonow koscielnych dla uczczenia pamieci ofiar katastrofy, o ktorej Radoslaw Sikorski powiedzial w USA dnia 02 maja 2010 rano naszego czasu, w sieci CNN, ze: "Moim zdaniem była to kombinacja nadzwyczaj złej pogody, dość prymitywnego lotniska oraz błędu pilota", zgodnie z oficjalna wersja wladz rosyjskich z przedpoludnia 10 kwietnia 2010 roku. Ta wersja tez ulega zmianie i dnia 04 maja 2010 roku wieczorem "Gazeta Wspolczesna" podala: "Jak powiedzial Polskiemu Radiu gubernator obwodu smolenskiego Siergiej Antufiew, samolot spadl na ziemie o godzinie 08.38 czasu obowiazujacego w Polsce". Powstaje wiec celowy chaos dotyczacy czasu upadku samolotu: 08.25 / 08.36 / 08.37 / 08.38 / 08.39 / 08.40 / 08.41 / 08.56 / 08.58 - ostatnia godzina z tu wymienionych pojawila sie w rosyjskich mediach tylko jeden raz".

A ponizej dla porownania swietny tekst ze strony http://freeyourmind.salon24.pl/468918,problem-z-relacjami-w-batera autorstwa 'Free Your Mind' z dnia dzisiejszego 02 grudnia 2012 roku:
"...Już w maju 2010, niespełna miesiąc po 'katastrofie smoleńskiej' W. Bater, który miał być wedle oficjalnej wersji pierwszym polskim dziennikarzem poinformowanym o Zdarzeniu (Misja specjalna z 5-05-2010), tak matematycznie rekonstruuje parametry czasowe 'katastrofy':
(Od 2'08'') W. Bater: 'Telefon, kiedy ja czekałem na cmentarzu w Katyniu... zadzwonił do mnie od mojego znajomego członka tej delegacji o godzinie 8.49. Wiem od niego, że byłem trzecią osobą, do której on zadzwonił - w związku z czym, uwzględniając, że jak sam powiedział, z każdą z osób rozmawiał, ze swoich zwierzchników, po 2 minuty - odejmijmy od tego kolejne 4 minuty plus 1 minuta na wykręcanie numeru, czyli 5 minut. Mamy w tym momencie 8.44. Powiedział mi, że dzwonił z miejsca katastrofy, do którego musiał dojść na piechotę z tego miejsca, gdzie oni czekali, czyli 500-600 metrów. Zajęło mu to około 5 minut. Uwzględniając wszystkie te czynniki, można przyjąć prawie za pewnik, że do katastrofy doszło w okolicach godziny 8.40 plus-minus dwie minuty'.
(W) ... relacji tegoż Batera (nadanej o zmierzchu 10 Kwietnia sprzed bocznej bramy lotniska XUBS), rekonstrukcja przebiegu wydarzeń wygląda nieco inaczej:
'My byliśmy od samego początku na cmentarzu w Katyniu i pierwszą informację o tym, że doszło od nieszczęścia, otrzymałem telefonicznie od jednego z uczestników oficjalnej polskiej delegacji o 10.40 czasu lokalnego, czyli osiem, o 8.40 czasu polskiego, czyli praktycznie 4 minuty po katastrofie. ... Wówczas jeszcze na cmentarzu w Katyniu nikt o niczym nie wiedział, było potworne zamieszanie, wszyscy usiłowali się dodzwonić do członków oficjalnej delegacji - były blokowane telefony - a kiedy to już się udawało, członkowie polskiej delegacji, sami nie wiedząc jeszcze wiele szczegółów, a praktycznie nie wiedząc nic...'.
(Analiza)... nakazywałaby umiejscowić tę ostatnią o godz. 8.30, więc nawet o 6 minut wcześniej niż obliczał wstępnie Bater pod bramą lotniska XUBS w korespondencji dla swej macierzystej stacji TV. ... opowieści S. Antufjewa, co na swoim zegarku miał godz. 10.38 rus. czasu, gdy słyszał 'ten nierealny, nienaturalny dźwięk silników samolotu i nagle zrobiło się cicho' (Misja specjalna 5-05-2010, od 3'42'') ...
(Bater) 'doprecyzował' stan rzeczy, ustalając, że nie była to wcale godz. 8.40, jak wcześniej (tj. przed miesiącem) mówił na antenie Polsat News, lecz właśnie 8.49 pol. czasu, jak to orzekł w Misji specjalnej. Przyjmijmy więc, że Bater dostaje telefon o 8.49, tak jak wtedy opowiadał. Co się dzieje po tym telefonie, który przynajmniej z minutę czasu musiał Baterowi zająć, a więc po godz. 8.50? Dziennikarz najpierw dzwoni do konsul L. Putki ... Ca. 9.00. Wyjazd spod cmentarza i droga przez korki na smoleńskie lotnisko. Tymczasem, jak wiemy ze 'smoleńskiej historii', parę minut po 9-tej, właśnie na antenie Polsat News, w drodze na lotnisko nadawana jest pierwsza relacja o 'katastrofie'
... świadek, J. Mróz z TVN24, którego z powodu nieważnej wizy miano zawrócić spod Katynia i skierować autokarem na XUBS, tak że miał tam wylądować 'tuż po katastrofie', widzi moonwalkera pod bramą lotniska niedługo po 9-tej ..., mimo że ten miał być, wg jego własnej sejmowej opowieści przed ZP, zatrzymany na pobojowisku ... Wiśniewski zaś, zeznając przed ZP, twierdzi, że przy bramie (pod którą zawożą go Ruscy UAZ-em) oprócz Mroza są już i inni dziennikarze - wśród nich Bater właśnie, z którym polski montażysta ma jakąś 'nieprzyjemną rozmowę' ... telefon Mroza poza anteną TVN24 słychać na kilka minut przed wejściem na antenę J. Kuźniara o 9.19 - por. dok. film Poranek na YT ... Bater zjawia się na lotnisku z ekipą tuż po 9-tej właśnie ... i robi owa ekipa najprawdopodobniej te słynne zdjęcia zamieszczone potem w filmie 'Mgła'
... P. Zychowicz, który też miał jechać z dziennikarzem Polsat News, relacjonuje nazajutrz po tragedii tak:
'O tym, że z polskim samolotem 'stało się coś złego', dowiedziałem się kilka minut po katastrofie, która nastąpiła o 8.56 (10.56 czasu miejscowego). Byłem wtedy przed Polskim Cmentarzem Wojennym w Katyniu' ... (Zychowicz:) 'Wsiedliśmy do samochodu. Korespondentka 'Rz' w Moskwie Justyna Prus, reporter telewizyjny Wiktor Bater, jego kamerzysta, rosyjski fotograf, dziennikarka Reutersa i ja. Po dziesięciu, góra piętnastu minutach szaleńczej jazdy byliśmy na miejscu. Jeszcze po drodze dostaliśmy telefoniczną informację: 'z samolotu nie ma co zbierać'. ... Ludzie na płycie lotniska stali bez ruchu, rozmawiali ściszonymi głosami, skupieni w niewielkich grupkach. Część z telefonami przy uchu. - Była katastrofa, nikt nie przeżył - rzucił nam blady jak płótno Polak, prawdopodobnie pracownik ambasady. Obok stały trzy autokary ... Po chwili z pasa startowego zaczęła zjeżdżać kawalkada karetek. Pięć, może sześć. Jechały powoli, bez włączonych sygnałów. Tak nie wozi się żywych ludzi'.
... w materiale dla Faktu (z kwietnia 2011, czyli rok po tragedii), Bater sytuuje telefon od znajomego w jeszcze innym czasie, bo 'mniej więcej o 8.45' ... i twierdzi, co ciekawsze, że było to połączenie jeszcze zanim ów dyplomata pobiegł na pobojowisko (co nieco kłóci się ze scenariuszem zaprezentowanym przez Batera w Misji specjalnej):
'Była mniej więcej 8.45. Usłyszałem w słuchawce głos serdecznego przyjaciela - polskiego dyplomaty pracującego kiedyś w Moskwie, a teraz włączonego w delegację MSZ, która oczekiwała na prezydenta na lotnisku 'Siewiernyj'...'
... Zdaniem zaś Batera, gdy wskakiwał do auta 'było jeszcze przed dziewiątą' ... Potem nadaje on swoją pierwszą relację dla Polsat News, zaś w cytowanym wyżej Fakcie (rok później) stwierdza, uwaga, że telefon z pobojowiska dostał już po tej pierwszej telewizyjnej korespondencji. Miał to być telefon o treści: 'Wszystko się rozwaliło, samolot się rozbił, praktycznie nie ma szans, by ktokolwiek przeżył, nie ma co zbierać'. To kłóciłoby się z tym, co Bater opowiadał w majowej (2010) Misji specjalnej, czyli przypomnę: Powiedział mi, że dzwonił z miejsca katastrofy, do którego musiał dojść na piechotę z tego miejsca, gdzie oni czekali, czyli 500-600 metrów. Zajęło mu to około 5 minut (i miało być to połączenie o godz. 8.49). ... wedle tego, co można obejrzeć w dokumentalnym materiale na YT pt. 'Pył na wietrze', to właśnie podczas tej pierwszej korespondencji na antenie 'Polsat News' Bater ma opowiadać: na lotnisku leżą ciała zabitych, tych, którzy zginęli w katastrofie, nie wiadomo, czy ktoś wyżył ... Na pewno doskonale nam wszystkim jest znany materiał spod tej samej bocznej bramy lotniska (sprzed której nadawał wieczorem 10-04 Bater) z wywiadem z Wiśniewskim.
...przy bramie stoi raptem dwóch drepczących ruskich funkcjonariuszy ... (pod koniec rozmowy podchodzi do nich trzeci, witając się). Po drugie: za bramą NIC się nie dzieje - nie widać ani wozów strażackich, ani karetek, ani wojska, ani wozów dyplomatycznych, ani żadnego nerwowego ruchu jakichkolwiek służb (w przeciwieństwie do tego cyrku, który będzie prezentowany w mediach) ... nie słychać syren ani nawoływań wokoło, panuje zupełna cisza, a przecież jest to czas PO 'katastrofie', więc powinno pojawić się wiele objawów właśnie nerwowości. Podobnie zresztą wygląda tło dźwiękowe telefonicznej rozmowy J. Bahra, mającego być już na pobojowisku, z gostkiem z warszawskiego 'centrum operacyjnego' MSZ o godz. 9.07-9.10 ... M. Pyza mógłby to ustalić po starej znajomości, gdyby chciał - kiedy jednak wywiad nadano?
... swoisty medialny falstart 10 Kwietnia, skoro przecież TVN24 tuż po 9-tej podaje w porannym skróconym serwisie jeszcze że: Prezydent Lech Kaczyński złoży w Katyniu hołd Polakom pomordowanym w 40 roku przez NKWD. Obok głowy państwa w uroczystościach wezmą udział m.in. przedstawiciele Rodzin Katyńskich ... Ta informacja podawana jest przez TVN24 mimo, że już od 10 minut w redakcji wiadomo (od korespondentów z Katynia i Smoleńska), iż doszło do 'smoleńskiej katastrofy'. ... Oglądałam 'Fakty' w dniu, w którym był pogrzeb Knyża. Na pogrzebie był Bater - kamera pokazała go przez kilka sekund. On nie tylko płakał, on histeryzował wręcz. Pomyślałam wtedy, że śmierć ta na pewno nie była zwykłą śmiercią. Bater ma się czego bać.
... Piotr Zychowicz przyleciał jakiem?! ... 'MMariola' twierdzi, że Zychowicz był z Baterem.
... wywiad z Gmyzem, ale mówi on w 2'54'' (a propos dziennikarzy i 10-04): 'Rozmawiałem z kolegami, którzy byli w Smoleńsku. W Smoleńsku był między innymi reporter 'Rzeczpospolitej' Piotr Zychowicz, który przyleciał tam jakiem i rozmawiałem tez z kilkoma innymi osobami...'...".

Dnia 03 grudnia 2012 strona http://freeyourmind.salon24.pl/468918,problem-z-relacjami-w-batera#comment_6962275 nadal dyskutuje nad dokladna godzina Katastrofy Smolenskiej 2010 roku i dodaje: "...bardziej niesamowite wydaje się to, że redakcje telewizyjne, doskonale wiedząc, że telefony o 'katastrofie' były już koło 8.40-8.53 (jeśli nie wcześniej), z miedzianym czołem powtarzały, iż do 'katastrofy' doszło o 8.56. Tydzień po tragicznej sobocie w całej Polsce wyły syreny właśnie o tej godzinie i stawał ruch uliczny. FREE YOUR MIND 03.12.2012 11:26...".

Dnia 04 grudnia 2012 portal http://wpolityce.pl/wydarzenia/41946-trzy-pytania-do-macierewicza-strona-rosyjska-moze-przekazac-polakom-dowolne-probki-z-dowolnymi-sladami przedstawia wywiad z A. Macierewiczem: "...'wPolitycepl': Naczelna Prokuratura Wojskowa informuje, że w środę 5 grudnia polska strona otrzyma w Rosji próbki pobrane w czasie ostatnich badań wraku tupolewa. Jakie mamy gwarancje, że otrzymamy rzeczywiście materiał pobrany przez polskich biegłych? Antoni Macierewicz: ... W środę w Sejmie odbywa się posiedzenie komisji sprawiedliwości. Tam prokuratura ma wytłumaczyć, dlaczego wprowadziła w błąd opinię publiczną. Taki był skutek wypowiedzi prokuratura Szeląga, który stwierdził, że w Smoleńsku nie stwierdzono śladów materiałów wybuchowych. ... prokurator Szeląg na konferencji przedstawił sprawę tak, jakby urządzenia w Smoleńsku mogły wykryć zarówno materiały wybuchowe, jak i ślady kremu do golenia czy perfum. W związku z tym strona rosyjska może przekazać Polakom dowolne próbki, z dowolnymi śladami. I ma alibi w postaci wypowiedzi najważniejszych prokuratorów w tej sprawie. Oni nie będą mogli kwestionować wyników w tej sprawie, nie będą mogli kwestionować tego oszustwa. Słowa o piance i perfumach powiedział prokurator, który od początku obserwuje działania strony rosyjskiej, zna skalę oszustwa i nieprawidłowości Rosjan. On wie, że sfałszowano czarne skrzynki, wie o tym, że sfałszowano protokoły sekcji zwłok, wie o tym, że Rosjanie zamieniali zwłoki, że cięli wrak. ... Wiadomo jednak, że prokuratura nie zabrała ze sobą próbek, kłamała na konferencji prasowej i nie umożliwiła rodzinom zapoznania się z odczytami urządzeń używanych w Smoleńsku. Te odczyty są dostępne w Polsce. Prokuratura odrzuciła również wniosek o badanie ciała ks. prof. Rumianka tymi samymi urządzeniami, jakich używano w Smoleńsku. Odmówiła, ponieważ odczyt byłby natychmiastowy i znany byłby również pełnomocnikowi oraz rodzinie. ... Rozmawiał KL...".

Bogdan Konstantynowicz nie odpowiada za tresci zamieszczone na tym zdjeciu.  Prawa autorskie dla  gorojanin-iz-b.livejournal.com

Dnia 05 grudnia 2012 przypominamy fragment wczorajszego artykulu z 'Gazety Polskiej' dotyczacego zapisow z Jaka-40: "...w odpowiedzi na nasze pytania, przesłane Naczelnej Prokuraturze Wojskowej 29 października br., śledczy napisali, że kopię nagrań z Jaka-40 (utajnioną wciąż przed polską opinią publiczną) wysłali do Rosji na życzenie tamtejszej prokuratury. 'Strona rosyjska zwracała się w ramach pomocy prawnej do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie o przesłanie kopii zapisów nagrań pochodzących z rejestratora fonicznego samolotu Jak-40, która to kopia została przekazana', napisał rzecznik NPW, płk Zbigniew Rzepa".

Portal http://www.wp.pl/ w dniu 05 grudnia 2012 roku informuje o rosyjskim blogu 'gorojanin-iz-b.livejournal.com': "Jak donosi TVN24.pl, Rosjanin, Anton Sizych, występujący pod pseudonimem 'Gorożanin iz Barnauła', umieścił na swoim blogu kolejne drastyczne zdjęcia z miejsca katastrofy smoleńskiej...".

Dnia 05 grudnia 2012 kilka cytatow z wczorajszego artykulu Jarosława Sellina w http://www.rp.pl/artykul/2,958184-Wojna-korzystna-dla-Rosji.html?p=1 gdzie napisano: "...10 kwietnia 2010 roku zdarzyła się rzecz w historii świata ostatnich stu lat niespotykana. Od kiedy ludzkość zaczęła przemieszczać się nie tylko na lądzie, ale i w powietrzu, zdarzyło się w ruchu lotniczym wiele katastrof, choć sumarycznie rzecz biorąc nadal jest to najbezpieczniejszy sposób podróżowania. Natomiast nigdy jeszcze nie zdarzyło się, by w katastrofie lotniczej zginęła 1/3 (oceniając jakość i ważność stanowisk, jakie pełnili, a nie ilość ofiar) elity państwowej jakiegoś pojedynczego państwa, z jego głową na czele. Nigdy też nie zdarzyło się, by w takiej katastrofie zginęli dowódcy wszystkich rodzajów wojsk tego państwa. W 100-letniej historii ruchu lotniczego, mimo wielu wojen w tym czasie, zdarzyło się to tylko państwu polskiemu i to w czasie pokoju. W dodatku zdarzyło się na terytorium państwa, z którym mamy szereg problemów dwustronnych, wynikających z trudnej i nierozliczonej przeszłości oraz z wzajemnie sprzecznie definiowanych celów politycznych. Krótko mówiąc, zdarzyło się na terenie państwa niezbyt Polsce przyjaznemu. Rosja kilka miesięcy przed katastrofą smoleńską przyjęła oficjalną, jawną, nową doktrynę państwową, w której Pakt Północnoatlantycki został przedstawiony jako główny geopolityczny przeciwnik polityczny Rosji. Pakt, do którego Polska od 11 lat należała, a na pokładzie samolotu rozbitego w Smoleńsku znajdował się głównodowodzący armią należącą do NATO (prezydent RP) i wszyscy wyżej wspomniani polscy generałowie, którzy siłą rzeczy byli też generałami NATO-wskimi. W dodatku katastrofa zdarzyła się na terytorium państwa niestabilnego, prowadzącego operacje wojenne na swoich granicach (Czeczenia, cały północny Kaukaz, Gruzja); państwa, gdzie wciąż zdarzają się zamachy terrorystyczne (niedługo przed katastrofą choćby na linii kolejowej Moskwa - Petersburg). Zdarzyła się na terytorium państwa, w którym wyprodukowano samolot przewożący polską delegację, i w którym niedawno go remontowano. ... Co złego by się stało, gdyby zaraz po otrzymaniu informacji o katastrofie polski premier wykonał telefon do premiera Rosji i poprosił go, by służby rosyjskie sprawdziły, czy ktoś przeżył katastrofę i podjęły akcję ratowniczą, a następnie, nie ruszając ani ciał poległych, ani żadnego elementu wraku samolotu, opuściły teren, zabezpieczyły go z zewnątrz i poczekały na już wyruszające na ten teren służby polskie? Co by się stało, gdyby oznajmił, że w obliczu bezprecedensowości zdarzenia teren katastrofy na 2-3 tygodnie przejmują służby państwa polskiego, gdyż w tym smoleńskim błocie leży istotna część tego państwa, jego przywódcy i jego sprzęt? W sytuacji, gdyby Putin nie zgadzał się na te oczekiwania, powołując się jednak na jurysdykcję państwa rosyjskiego na swoim terytorium, polski premier mógłby przecież powołać się na przykład Stanów Zjednoczonych i Izraela, które trochę wcześniej utraciły swoje samoloty wojskowe w różnych państwach i nie pozwoliły na to, by służby tych państw przetrząsały miejsca katastrofy. ... Niezależnie od tego, któremu krajowi tak straszna historia by się zdarzyła i kto w tym kraju by rządził, był to moment sprawdzianu przywództwa państwowego. Donald Tusk go nie zdał i skazał nas tym samym na wieloletni konflikt wewnętrzny między tymi, którzy są zakładnikami własnych zaniechań i kłamstw a tymi, którzy na brak prawdy w tej sprawie nie mogą się zgodzić. Pytanie: dlaczego tak się zachował? Dlaczego pojechał do Smoleńska kompletnie nie przygotowany? ... być może Donald Tusk dopiero w momencie katastrofy zrozumiał, jakie błędy popełnił wcześniej w relacjach z Rosją i osobiście z Putinem. Do dziś nie wiemy, o czym rozmawiał bez tłumaczy w Sopocie i Gdańsku pół roku wcześniej z Putinem (ale zna treść tej rozmowy Putin). Smoleńsk mógł mu się też jawić jako koszmarne zwieńczenie przyjęcia oferty Putina, zmierzającej do rozdzielenia polskich wizyt w Katyniu w 70 rocznicę mordu, a tym samym podjęcia gry zmierzającej do marginalizacji własnego prezydenta w tych obchodach. ... Nie wiem, czy w Smoleńsku był zamach i kto za nim stał, choć na pewno samolot zniszczyły wybuchy w powietrzu. Wiem jedno. Konsekwencją błędów Tuska jest to, że przez lata będziemy się spierać o to, w co kto wierzy w tej sprawie, a nie co o niej wiemy. I wiem, że bez wiarygodnego, polskiego lub natowskiego wyjaśnienia tej sprawy nie jest możliwe zakończenie wojny polsko - polskiej, która niszczy państwo polskie i jest jak najbardziej na rękę Rosji ... Krótko mówiąc, zaniechania i błędy Donalda Tuska w sprawie Smoleńska umożliwiły też przyspieszenie realizacji geopolitycznych celów Rosji w strefie postsowieckiej. Przecież obserwatorzy w Kijowie, Kiszyniowie, Tbilisi, Erewaniu czy Baku po katastrofie w Smoleńsku zobaczyli, jak można potraktować państwo polskie, jak Polska sama się nie szanuje. A dotąd, zwłaszcza w czasie prezydentury Lecha Kaczyńskiego, mogli liczyć na wsparcie Polski w zbliżaniu się tych krajów do struktur politycznych Zachodu (NATO, UE) ...".

Dnia 06 grudnia 2012 kilka cytatow z 'Fakt', http://www.rmf24.pl/raport-lech-kaczynski-nie-zyje-2/fakty/news-artymiak-detektory-uzyte-w-smolensku-wykazaly-czasteczki-tro,nId,719205 oraz http://jazdadom.salon24.pl/469993,slady-trotylu-w-tupolewie-skad-sie-wziely a takze http://martynka78.salon24.pl/ i http://niezalezna.pl/35547-prokurator-urzadzenia-wykazaly-trotyl gdzie napisano: "...Sprzęt wskazał obecność trotylu. Prokuratura kłamała? ...Szef Wojskowej Prokuratury płk Ireneusz Szeląg ... przyznał, że na wyświetlaczu detektora, którym badano wrak tupolewa pojawił się napis 'TNT'. ... 'TNT', czyli trotyl - taki napis pojawił się na detektorach, którymi polscy specjaliści badali w Smoleńsku szczątki tupolewa. ... Posłowie PiS zarzucili Szelągowi, że kłamał podczas konferencji, na której dementował informacje 'Rzeczpospolitej', że wykryto trotyl na próbkach. Prokurator odpierał ataki, mówiąc, że potrzebne są jeszcze dodatkowe badania...".

Strona www.rmf24.pl pisze: "...'Niektóre z detektorów użytych w Smoleńsku wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu', powiedział w Sejmie pułkownik Jerzy Artymiak, naczelny prokurator wojskowy. ... Naczelny prokurator wojskowy powiedział, że urządzenia używane przez polskich ekspertów w Smoleńsku sygnalizowały obecność trotylu również w sytuacji, gdy zbliżano je do przedmiotów codziennego użytku ... Z ocenami Artymiaka nie zgodził się obecny w Sejmie Jan Bokszczanin - producent urządzeń używanych do wykrywania materiałów wybuchowych. Stwierdził, że jeśli takie urządzenie wskazuje na jony trotylu, to nie mogą to być także jony innych substancji. Jeśli takie urządzenie wskazuje, że był to trotyl, to prawdopodobieństwo, iż nie był to trotyl, jest równe zeru - podkreślił. Jak stwierdził, takich urządzeń, jakimi dysponowali polscy eksperci, używa około 60 państw. Zaznaczył, że gdyby ich wskazania były nieprecyzyjne i miały błędy, to więcej by ich nie kupowano. ... Po wypowiedzi płk Artymiaka posłowie PiS zaczęli wysuwać bardzo poważne oskarżenia pod adresem śledczych. Zarzucili im kłamstwo ukrywanie ważnych informacji przed opinią publiczną. To redaktor Gmyz miał rację - a nie wy - mówiąc, że detektory wskazały też m.in. trotyl - powiedział poseł Mariusz Kamiński. Nie mieliście prawa tego ukrywać przed opinią publiczną - dodał. Przewodniczący parlamentarnego zespołu ds. wyjaśniania przyczyn tragedii z 10 kwietnia pytał śledczych o to, na jakiej podstawie zaufali rosyjskiej ekspertyzie dotyczącej obecności na wraku materiałów wybuchowych. Podkreślił, że została ona sporządzona już dzień po pobraniu próbek, a eksperci przebadali tylko 5 z nich, choć pobrano dużo więcej. ... Środowe obrady zakończyły krzyki 'Trotyl był'...".

"... Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała dziś, że próbki pobrane w Smoleńsku na przełomie września i października są już w Polsce. Chodzi o 255 wymazów z wraku samolotu i gleby. Trafią one do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji w Warszawie, gdzie zostaną przebadane. Jak ustalił nasz reporter, wyniki pracy ekspertów możemy poznać już po 3 miesiącach...".

Strona jazdadom.salon24.pl informuje: "W dniu wczorajszym miało miejsce posiedzenie komisji sprawiedliwości, na którym Naczelna Prokuratura Wojskowa udzieliła informacji na temat wyników badań różnymi narzędziami w tym spektometrami, wraku samolotu prezydenckiego TU 154M. Z informacji tej wynika, iż niektóre z urządzeń wskazały na swoim odczycie ślady cząsteczek jonów trotylu, jednakże z racji tego iż w ten sam sposób (pokazując TNT) instrumenty te zareagowały przy wielu innych substancjach w tym sławetnej pasty do butów, NPW nie potwierdziła iż na pokładzie samolotu trotyl faktycznie się znajdował i oczekuje specjalistycznych badań laboratoryjnych...".

Strona http://martynka78.salon24.pl/ - "...Oto sam Naczelny Prokurator Wojskowy, pułkownik Jerzy Artymiak potwierdził rewelacje Gmyza: 'Niektóre urządzenia użyte w Smoleńsku wykazały faktycznie TNT'. Z tym stanowiskiem zgodził także, o dziwo, prokurator Szeląg, mówiąc, że istotnie urządzenia wskazywały trotyl ... radosną twórczość panów prokuratorów można miedzy bajki włożyć po wypowiedzi przedstawiciela producenta jednego z urządzeń użytych w Smoleńsku (detektor MO2M) Jana Bokszczanina:
'Zasysane cząsteczki z powietrza podlegają jonizacji, poprzez źródło promieniowania - jest to tryt - i następnie są kierowane do rurki dryfującej, w której sobie dryfują w kierunku detektora. Tam wędrują zjonizowane cząstki różnych substancji. Charakterystyką dla każdego takiego jonu jest stopień ruchliwości w polu elektromagnetycznym. Dlatego nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że jeśli to urządzenie pokazuje, że mamy do czynienia z trotylem, to mogą to być także jony różnych innych substancji. ... Natomiast w warunkach naturalnych, gdy mamy do czynienia ze śladowymi nawet ilościami - detektor 3M rozpoznaje jedną cząstkę trotylu w 100 miliardach innych cząsteczek, to urządzenie pokazuje wykrytą substancję. Jeśli to urządzenie i jeszcze inne urządzenie pokazują trotyl, to prawdopodobieństwo, że nie był to trotyl jest dla mnie równe zero'. Oczywiście zawsze można powiedzieć, że obecność trotylu w/na samolocie, w którym zginęła elita Polski z Prezydentem, a który rozbił się na terytorium państwa historycznie nam wrogiego, mającego na sumieniu miliony ludzkich istnień zamordowanych w najwymyślniejszy sposób, nic nie oznacza, że to nic takiego. Ktoś może nawet stwierdzić, że TU 154 M mógł mieć na pokładzie niewybuchy, ba, nawet bombę, ale to i tak nie oznacza wybuchu. Jednak to tylko narracja oszalałych ze strachu małych ludzi, którzy często już dawno pozbyli się honoru, wyprzedając go za bezcen na targu próżności. ... A ja się dziwię, w jakim państwie zyję - rządowym samolotem przeznaczonym dla lotów o statusie HEAD wozi się zołnierzy do Afganistanu. Jednak juz po tych żołnierskich podróżach samolot był kontrolowany pod względem pirotechnicznym, o czym mozna przeczytać w Załączniku 4 do Raportu KBWL PL. Na stronie 151 tego załącznika czytamy, że w dniu 7.04.2010 r.: 'Samolot został sprawdzony pod względem pirotechnicznym przez przedstawicieli Biura Ochrony Rządu (BOR) (zespół w składzie: funkcjonariusz BOR z psem oraz 2 pirotechników)'. W 'Książce obsługi statku powietrznego Nr 101 90A837', w 'Raporcie technicznym z lotu. Parametry' wykonanym w dniu 07.04.2010 r., na str. 15/109, w części VII 'Uszkodzenia wykryte podczas obsługi nie objęte zestawem. Uwagi pilota i nadzoru' znajduje się wpis dokonany przez funkcjonariusza BOR: 'Dokonałem kontroli pirotechniczno-radiologicznej w miejscach ogólno dostępnych. ... Bez / uwag' oraz potwierdzenie wykonania tej kontroli jego podpisem. Na stronie 181 czytamy, że 10.04.2010 r.: O godz. 05.30 samolot został sprawdzony pod względem pirotechnicznym przez przedstawicieli(a) Biura Ochrony Rządu(BOR) (wg jego / ich oświadczenia). W 'Książce obsługi statku powietrznego Nr 101 90A837', w 'Raporcie technicznym z lotu. Parametry' wykonanym w dniu 10.04.2010 r., na str. 20/109, w części VII 'Uszkodzenia wykryte podczas obsługi nie objęte zestawem. Uwagi pilota i nadzoru' znajduje się wpis dokonany przez funkcjonariusza BOR: 'Kontrola pirotechniczna. Materiałów niebezpiecznych nie stwierdzono' oraz potwierdzenie wykonania tej kontroli jego podpisem. WIESŁAWA 05.12.2012 23:38...".

Strona niezalezna.pl - "...'Niektóre urządzenia użyte w Smoleńsku wykazały faktycznie TNT', powiedział dziś na posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Jerzy Artymiak. 'Czy mógłby pan powtórzyć?', skomentował to Antoni Macierewicz. 'Oczywiście, urządzenia wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu', odpowiedził Artymiak...".

Dnia 07 grudnia 2012 strona http://lubczasopismo.salon24.pl/ksiegahanby/post/469993,slady-trotylu-w-tupolewie-skad-sie-wziely oraz http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/412908,antoni-macierewicz-tropi-winnych-zbrodni-w-smolensku-adam-hofman-sie-odcina.html a takze http://januszwojciechowski.salon24.pl/ dyskutuja temat 'trotyl': "...Mam tylko kilka zastrzeżeń: 1. Detektory używane przez biegłych w Smoleńsku są wielokrotnie bardziej czułe od psiego nosa - proszę przeanalizować jeszcze raz wypowiedź pana Bokszczanina. 2. Prócz detektorów w Smoleńsku użyto także analizatorów, lecz o ich wskazaniach nic nie wiadomo. 3. Nie istnieje spalanie całkowite i zawsze po detonacji pozostają śladowe ilości materiału wybuchowego. Dlatego przy większych ładunkach używa się wielu zapalników, lud dzieli się na mniejsze, wyposażone w indywidualne zapalniki. 4. Ślady 'osmalenia' można usunąć i jedynym badaniem potwierdzającym (lub wykluczającym) jest badanie mechanoskopijne - pozostają ślady nie tylko makroskopowe, lecz także na poziomie strukturalnym (np. krystalicznym) materiału poddanego działaniu wysokich naprężeń i temperatur. 5. Jeśli samolot był prawidłowo sprawdzony pirotechnicznie, to powinny być wykryte ślady TNT i samolot miast lecieć do Smoleńska byłby skierowany do szczegółowych badań. I tu jest dylemat - albo wbrew przepisom wysłano delegację samolotem, w sytuacji podejżenia materiałów wybuchowych na pokładzie albo, także wbrew przepisom, nie przeprowadzono kontroli pirotechnicznej, lub przeprowadzono ją bez należytej staranności.
6. Modelowanie spalania (dla TNT czasami stosuje się pojęcie 'rozpadu') wybuchowego jest kwestią bardzo złożoną, lecz należy pamiętać, iż nie zachodzi ono w całej objętości materiału a zaczyna się od punktu inicjacji i rozchodzi falą. Proszę sobie wyobrazić ośmiokilometrową kiszkę TNT, którą odpalamy zapalnikiem umiejscowionym na jednym końcu".

"...'Dowody z dużą doza prawdopodobieństwa wskazują, że doszło tam do czegoś innego niż raporty Anodiny i Millera (opisuja)', przekonuje Adam Hofman w audycji Moniki Olejnik. Na pytanie, do czego doszło w tupolewie przed katastrofą, rzecznik PiS odpowiada zdecydowanie: 'Do wybuchu na pokładzie samolotu, który spowodował rozerwanie go'. Olejnik przypomniała słowa Antoniego Macierewicza ... 'Dzisiaj wiemy, że doszło do eksplozji. Dlatego teraz możemy szukać sprawcy tej zbrodni. Myślę, że to kwestia kilku miesięcy i wszystko się wyjaśni' ... Ale Hofman, pytany o komentarz do słów Macierewicza, już nie był taki zdecydowany jak jego partyjny kolega. 'Nie wiem, nie słyszałem tej wypowiedzi. My nigdy nie powiedzieliśmy, że ktoś jest bezpośrednio winny lub odpowiedzialny. Bo póki nie ma dowodów, nie można tego bezpośrednio dowieść'...". Źródło: Radio ZET.

"...pozwolę sobie przypomnieć, że na konferencji prasowej 30.10.2012 r. płk Szeląg poinformował, ze w badaniach wraku Tu154M prowadzonych na lotnisku Siewiernyj we wrześniu 2012 r. rzeczoznawcy z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji posługiwali się trzema urządzeniami: 1. HardenedMobileTrace (technologia ITMS czyli Ion Trap Mobility Spectrometry) - producent Morpho, 2. MO-2M (technologia NLDM czyli Non Linear Dependence of ion Mobility in an electric field), producent Bahia Europe SAS, Francja, 3. Mobilny wykrywacz materiałów wybuchowych Pilot-M (technologia GC/IMS czyli Gas chromatography/Ion Mobile Spectrometry), producent Selcom Security, rosyjski producent posiadający przedstawicielstwo w UE (Kłajpeda). WIESŁAWA 07.12.2012 10:02...".

Dnia 08 grudnia 2012 strona http://niezalezna.pl/35648-czy-prokuratura-czeka-na-samobojstwo-wosztyla?page=1 oraz http://lubczasopismo.salon24.pl/ksiegahanby/post/470385,czy-wojskowa-prokuratura-dziala-racjonalnie pisza: "...Prokuratura stawia więc pod znakiem zapytania nie tylko to, kiedy opublikuje zapis magnetofonowy 'Jaka', ale czy w ogóle poda te informacje do publicznej wiadomości. 'Po co biegłym rosyjskie kopie nagrań z wieży do 'uwiarygodnienia' polskiego oryginału nagrań z jaka? Czekanie na ekspertyzę IES, czyli de facto na odczytanie taśmy magnetofonowej (które trwa zadziwiająco długo, bo od maja 2011 r., a więc 1,5 roku!), czym zasłania się prokuratura, też nie ma żadnego uzasadnienia', mówi nasze źródło z kręgów zbliżonych do prokuratury. Nagrania z jaka mają kluczowe znaczenie. Przypomnijmy, że Remigiusz Muś trzykrotnie zeznał w polskiej prokuraturze, iż słyszał polecenie rosyjskiej wieży zejścia do wysokości 50 m wydane załogom Jaka-40 i Iła-76. Taka komenda nie została zarejestrowana na stanowisku kierowania lotem Siewiernego, choć była, zdaniem Musia, zapisana na magnetofonie pokładowym Jaka-40. Co ważne, komendy, jakie wieża wydawała załodze rosyjskiego Iła-76 (rozmowy pilotów tego samolotu z kontrolerami słychać było przez radiostację pokładową), brzmiały identycznie jak w przypadku Tu-154: 'Odejście na drugi krąg z wysokości nie mniejszej niż 50 m' (tyle że komenda wydana załodze tupolewa nie nagrała się, gdyż magnetofon został przedtem wyłączony). Jednak na żadnej z rosyjskich wersji stenogramów nie ma komend dotyczących 50 m. Remigiusz Muś zeznał, że nagranie magnetofonowe przesłuchał potem w Polsce w obecności Żandarmerii Wojskowej: 'na naszym (jaka) magnetofonie, który miałem okazję raz później przesłuchać w obecności żandarmów, nagrana jest cała korespondencja Iła z wieżą'. Potwierdzenie zeznań Remigiusza Musia dotyczących Iła-76 poprzez nagranie magnetofonowe 'jaka' uwiarygodniałoby go jako świadka zeznającego w sprawie korespondencji Tu-154M z wieżą i nie tylko. Muś jako jedyny z załogi 'jaka' rozmawiał tuż po katastrofie z rosyjskimi kontrolerami, którzy wybiegli z wieży lotów. Chor. Remigiusz Muś poniósł śmierć w tajemniczych okolicznościach. Nie zostawił listu pożegnalnego, a na niedzielę miał umówione spotkanie ze znajomym - członkiem rodziny jednej z ofiar katastrofy smoleńskiej. Osierocił dwie kilkuletnie córki. Jedynym żywym świadkiem, który potwierdza zeznania Musia dotyczące komendy dla Tu-154 o zejściu do 50 m, pozostał por. Artur Wosztyl, pilot Jaka-40. Podczas posiedzenia parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej, trzy dni po śmierci Musia, Wosztyl potwierdził, że słyszał komendę wieży w Smoleńsku, żeby tupolew schodził na wysokość 50 m, a nie 100 m. Antoni Macierewicz po śmierci chor. Musia zaapelował podczas posiedzenia zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy o zapewnienie por. Wosztylowi gwarancji bezpieczeństwa. 'Jako zespół parlamentarny występujemy do prokuratora generalnego oraz ministra spraw wewnętrznych o objęcie ochroną porucznika Wosztyla', powiedział Macierewicz. Bezpieczeństwo świadka, który może podważyć prawdziwość rosyjskich stenogramów, czyli świadczyć, że prawdopodobnie zostały one sfałszowane, wydaje się być w sposób oczywisty zagrożone. Śledczy nie podjęli jednak takiej decyzji. 'Wojskowa Prokuratura Okręgowa nie posiada wiedzy na temat zagrożeń dotyczących świadków w śledztwie', powiedział portalowi 'Rp.pl' płk Zbigniew Rzepa. Prokuratura nie zapewni por. Wosztylowi ochrony, natomiast prowadzi śledztwo w związku z zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez załogę Jaka-40 w Smoleńsku, które miałoby polegać na lądowaniu w warunkach poniżej minimalnych. Zawiadomienie takie skierował w lutym 2011 r. dowódca Sił Powietrznych gen. broni Lech Majewski. Prokuratura sprawdza, czy występowało bezpośrednie zagrożenie katastrofą w chwili lądowania, choć w postępowaniu sprawdzającym wszczętym przez wojsko wyraźnie stwierdzono, iż załoga Jaka-40 nie złamała żadnych procedur".

"... Pani Holecka, pracownica kombinatu o mylącej nazwie TVPInfo, zaprosiła więc prawdziwych ekspertów (nie tych, co im zwykle każą zapraszać, i co wiadomo, co powiedzą). Czy sama to wymyśliła, czy to taki sprytny prikaz kierownictwa (że prawdziwi eksperci jeszcze bardziej pogmatwają sprawę) - nie wiem czy tam im samemu wolno myśleć. Dość, że gmatwali, i każdy się pilnował, żeby broń Boże nie wyjść na oszołoma (ludzie wchodzą do studia, i jakoś tak wiedzą, co wolno powiedzieć, a co nie - skoro ich do przekaziora zaprosili). ... Takie substancje jak perfumy, rozpuszczalniki i inne, mogą dać mylne wskazanie tylko w bardzo wysokim stężeniu i tylko bezpośrednio po zaaplikowaniu (chyba, że to były jakieś 'ruskie perfumy'?). Poza tym - tu ekspert dodał rzecz naprawdę ważną - jeśli urządzenie wykrywa substancję wybuchową, to w profesjonalnym badaniu, nie kończy się na jednej próbie zapisanej do kajecika, ale pomiar powtarza się kilkakrotnie. I wtedy sprawa nie ulega wątpliwości: mamy do czynienia z danym materiałem wybuchowym. (Jeden ekspert powiedział, że taki pomiar może służyć nawet za dowód w sądzie, ale drugi zaprzeczył - może na tym już nie bardzo się znali). Jeśli po tym wszystkim ktoś ma jeszcze wątpliwości, że na wraku TU-154 znaleziono trotyl, to nic już nie poradzę. (Należy widocznie do tych ponad 50% obywateli, których istnienie wykrywają krajowe badania opinii społecznej). Ciekawsza rzecz wypsnęła się ekspertowi, który zapewniał wielokrotnie (tak z własnej inicjatywy?), że ślady trotylu nie są jeszcze dowodem na zamach. Otóż powiedział on, że śledczy którzy udali się do Smoleńska, zabrali ze sobą te urządzenia, nie po to, żeby szukać śladów materiałów wybuchowych, lecz żeby wytypować próbki, które warto pobrać. Rzecz w tym - wyjaśniał ekspert - że 'normalnie' próbki do wykluczenia możliwości wybuchu pobiera się na podstawie sposobu rozrzucenia szczątków samolotu - układ szczątków wskazuje, gdzie ewentualnie można znaleźć ślady materiałów wybuchowych (bo te po wybuchu są już tylko w śladowych ilościach!). Nasi eksperci działali 'nienormalnie' - to sobie musimy dośpiewać. Zabrali się do wykluczania wybuchu na kupie zgarniętego złomu, gdzie o żadnym 'układzie szczątków' nie mogło już być mowy. Musieli więc pomagać sobie detektorami w typowaniu. Po co w ogóle śledczy tam pojechali dwa lata po zamachu? (że pozwolę sobie na to przejęzyczenie, skoro mogą sobie pozwolić Sikorski, Żakowski i Tusk). Po co w ogóle prokuratura wracała do tej sprawy, skoro już wszystko było 'poukładane'?...".

Dnia 08 grudnia 2012 strona 'niezalezna.pl', http://lubczasopismo.salon24.pl/adamhusiatynski/post/470490,bialy-dom-odpowiedzial-na-petycje-ws-katastrofy-smolenskiej oraz http://niezalezna.pl/35661-cyberatak-na-zespol-smolenski nawiazuja m.in. do odpowiedzi Prezydenta USA B. Obamy na polski apel o miedzynarodowe sledztwo w sprawie Katastrofy Smolenskiej 2010: "...Autorzy petycji zwracali uwagę, że w sprawie katastrofy Rosja jest sędzią we własnej sprawie, a do lotu wojskowego samolotu zastosowano przepisy konwencji chicagowskiej, która dotyczy wypadków maszyn cywilnych. Podkreślali też, że uszkodzony przez Rosjan wrak samolotu i czarne skrzynki pozostają w Federacji Rosyjskiej, a dostęp do nich jest ograniczony. Autorzy powołali się też na badania naukowe, które, jak zaznaczyli, udowodniły, że wnioski zawarte w raporcie MAK są fałszywe. Petycję złożono 5 czerwca w serwisie internetowym 'We the People'.
... 'Official Department of State Response to support the Polish Nation appeal for an international investigation of the Smolensk 2010 air crash. Response to We the People Petition on Smolensk Air Crash. By Phil Gordon. The White House has received your petition requesting support for an international investigation of the Polish Air Force Tu-154 crash that occurred near Smolensk, Russia, on April 10, 2010. The people of the United States share your grief over this tragedy and regret the loss of life, including that of President Lech Kaczynski and his wife Maria. As President Obama stated on that terrible day, 'Our thoughts and prayers are with the Kaczynski family, the loved ones of those killed in this tragic plane crash, and the Polish nation. Today's loss is devastating to Poland, to the United States, and to the world.' During his trip to Poland in May 2011, President Obama visited the memorial to the victims at the Field Cathedral of the Polish Military in Warsaw, and expressed his condolences to the families of those lost in the crash. In response to your petition, we note that the Polish and Russian governments each conducted their own investigations. In conducting their investigations, Poland and Russia agreed to follow the protocols of the Convention on International Civil Aviation, which establishes the standards and recommended practices for civil aviation accident investigations. Both countries published the results of their investigations, which are available at the links below: The Polish Committee for Investigation of National Aviation Accidents report published on July 29, 2011 (.pdf), The Russian Interstate Aviation Commission (MAK) report published on January 12, 2011 (.pdf). The United States again expresses its deepest condolences to the Polish nation and all of the families affected by this tragedy. Phil Gordon is Assistant Secretary of State for Bureau of European and Eurasian Affairs. Tell us what you think about this response and We the People'.
... Ludzie, myślcie, to nie boli. Nadzieje, że USA podporządkują swój wlasny interes narodowy myśleniu życzeniowemu Polaków to gorzej niż mrzonka, to jest błąd. Pogląd, że o polski interes narodowy, włącznie z polskim politycznym porządkiem wewnętrznym, mają się troszczyć wszyscy, tylko nie sami Polacy, jest nie do utrzymania. To Polakom ma zależeć na wyjaśnieniu Smoleńska. STARY WIARUS 08.12.2012 11:09 ... Nie wiem czy pan zdaje sobie sprawę, że ogłoszenie o rezygnacji z tarczy akurat 17 września to była amerykanska retorsja dyplomatyczna za obelżywy list Tuska, w którym tenże postawił Amerykanom niemożliwe do spełnienia warunki. Pismo od Tuska było datowane 4 lipca (święto narodowe Stanów Zjednoczonych). STARY WIARUS 08.12.2012 13:56...".

"Hakerzy po raz kolejny zaatakowali stronę internetową zespołu Antoniego Macierewicza wyjaśniającego katastrofę smoleńską - ustaliła niezależna.pl. Od kilku godzin strona jest zablokowana. Dokładnie miesiąc temu informowaliśmy o podobnym ataku na stronę www.smolenskzespol.sejm.gov.pl. Wówczas uczestnicy wchodzący na stronę byli przekierowywani na różne inne witryny, m.in. rosyjskie i niemieckie oraz na adresy 'świeżo' zarejestrowanych domen ... Jak czytamy w komunikacie na stronie diagnostycznej Google, wirusy pochodzą z rosyjskich stron internetowych: Złośliwe oprogramowanie działa w następującej liczbie domen: 6, m.in. nfcslickest.ru/, launchingportion.ru/, farmvillerelates.ru/. Witryna została uznana za podejrzaną - jej odwiedzanie może stanowić zagrożenie dla komputera. W ciągu ostatnich 90 dni część tej witryny została odnotowana z uwagi na podejrzane działania następującą liczbę razy: 3. Strona internetowa zespołu parlamentarnego jest w domenie sejm.gov.pl, a więc jest częścią informatycznych struktur państwa ... Autor: Samuel Pereira, Piotr Kotomski, Marek Nowicki".

"...'W swojej odpowiedzi Biały Dom nie ustosunkowuje się do kwestii powołania międzynarodowej komisji celem zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, tym samym pozostawia ją otwartą. Zwraca uwagę natomiast, że władze polskie zgodziły się na badanie katastrofy na podstawie konwencji chicagowskiej, badanie na podstawie cywilnych procedur lotniczych i wskazuje na przyjęty przez rząd polski i rosyjski odpowiednio raporty Millera i MAK. Co ważne Biały Dom prosi o ustosunkowanie się do ich stanowiska. Zespół parlamentarny odpowie na apel Waszyngtonu. W odpowiedzi przede wszystkim wskażemy na nowe okoliczności, w których prokuratura wojskowa przyznała się do odnalezienia śladów po materiałach wybuchowych na wraku tupolewa, co może wskazywać na zamach terrorystyczny. Te okoliczności zostały pominięte przez autorów rządowych raportów i ze względu na wagę sprawy, stanowią podstawę do powołania międzynarodowej komisji', mówi Antoni Macierewicz...".

Dnia 09 grudnia 2012 http://martynka78.salon24.pl/ oraz http://lubczasopismo.salon24.pl/Smolensk.Raport.S.24/post/470577,dlaczego-obama-nas-spoliczkowal nadal dyskutuja odpowiedz Bialego Domu: "...Zagadka dla dociekliwych: czy władze rosyjskie wypełniły zapisy konwencji chicagowskiej w odniesieniu choćby do dowodów w sprawie? 'ODPOWIEDZIALNOŚĆ PAŃSTWA MIEJSCA ZDARZENIA. Postanowienia ogólne. 3.3 Państwo miejsca zdarzenia podejmuje wszelkie niezbędne działania w celu ochrony dowodów i odpowiedniego zabezpieczenia statku powietrznego i jego zawartości przez czas niezbędny do przeprowadzenia badania. Ochrona dowodów obejmuje zachowanie, poprzez sfotografowanie lub innymi metodami, wszelkich dowodów, które mogłyby zostać usunięte, zatarte, utracone lub zniszczone. Odpowiednie zabezpieczenie obejmuje ochronę przed dalszymi uszkodzeniami, dostępem osób nieupoważnionych, kradzieżą i zniszczeniem'. ... Więc czego oczekujemy? Musimy najpierw zrobić porządek z rosyjską agenturą w Polsce, a dopiero później możemy starać się o pomoc ze strony innych. Podobno od 10 kwietnia 2010 polscy generałowie nie mają certyfikatów natowskich, to też o czymś świadczy. ... Musimy też pamiętać, iż polskie władze naraziły NATO na poważne straty, w ręce służb rosyjskich wpadły niezłe 'łupy' i kiedy sojusz zgłosił się 13 kwietnia z propozycją pomocy, ta pomoc została odrzucona, zaś telefony generalicji nadal są w rękach rosyjskich. ... Warto również przypomnieć, że organizacja ICAO jednoznacznie podkreśliła, że nie może się odnieść do sprawy katastrofy czy wynikających z niej raportów, bo lot nie był lotem cywilnym. I to wszystko w tym temacie. ... Niestety przepis, który przytaczasz dotyczy załącznika wersji dziesiątej z lipca 2010 r. i obowiązywać miał dopiero od 18 listopada 2010 r. (zob. pierwsza strona). Obciąża on stronę rosyjską. Natomiast w wersji dziewiątej, która obowiązywała do listopada 2010 r. p. 3.3 dorzuca kolejny kamyczek ... jego brzmienie w tamtej wersji jest takie: 3.3 Jeżeli ze strony Państwa Rejestracji, Państwa Operatora, Państwa Konstruktora lub Państwa Producenta skierowana zostanie prośba o to, by statek powietrzny oraz wszystkie znajdujące się na nim, oraz jakiekolwiek inne, dowody rzeczowe pozostały nietknięte do czasu dokonania ich przeglądu przez akredytowanego przedstawiciela Państwa, które zwróciło się z taką prośbą, Państwo miejsca zdarzenia podejmuje wszelkie konieczne środki w celu spełnienia tej prośby, na ile tylko jest to praktycznie możliwe i nie przeszkadza w należytym prowadzeniu badania. ... Pan profesor Jasudowicz zauważył, że 'ta wizyta miała charakter prywatny. Ale charakter prywatny wizyty to jest tylko poziom rangi wizyty dyplomatycznej. ... To był samolot państwowy, jak wiemy, nie wpisany do rejestru samolotów cywilnych, samolot państwowy wiozący prezydenta i inne osoby, które korzystały z określonego statusu międzynarodowego. Prawo międzynarodowe je chroniło i na ten samolot, z racji ich statusu, również prawo międzynarodowe było rozciągnięte. Tam była cała seria immunitetów, która nie pozwalały Rosji i Rosjanom dojść do tego samolotu. Jak byśmy się chcieli spierać teoretycznie, to nawet byśmy byli w stanie wywieść, że Rosjanie nie mogli tam wejść, żeby kogoś ratować! Nawet do takiego absurdu byśmy mogli dojść. Oni mogli tylko tam za zgodą naszego państwa dostąpić w ogóle samolotu i tego wszystkiego, co się tam znajdowało ... cała działalność Rosjan jest oparta jedynie na zgodzie premiera, na zgodzie, która daje legitymację Rosjanom w świetle prawa międzynarodowego, bo Konwencja wyraźnie mówi o prawie traktatów, że premier może podejmować prawomocne w świetle prawa międzynarodowego działania wiążące państwo, ale w świetle prawa konstytucyjnego, naszego, nie daje, bo premier nie miał prawa postępować wbrew wiążącej nas umowie. Chodzi o umowę z 1993 roku. Bo ta umowa, jeżeli kogoś wiązała, to nie mnie, tylko premiera jako organ państwa, tak, bo to była umowa wiążąca państwo. Z tej umowy my nie wyciągaliśmy żadnych praw, natomiast były obowiązki. Premier nie miał prawa podjąć decyzji innej, bo premier nie może, w świetle Konstytucji, zmieniać wiążących państwo umów. I to jest jedyna legitymacja dla działania Rosjan. Jedyna'...".

"...Po pierwsze przedstawiciele rządu polskiego na posiedzeniu w Moskwie w dniu 13 kwietnia 2010 z udziałem Premiera Putina zgodzili sie na formę prawną prowadzenia dochodzenia w wyjaśnieniu przyczyn i okoliczności tragicznych zdarzeń na podstawie załącznika do Konwencji Chicagowskiej dotyczącej lotów cywilnych. Można przez to rozumieć, że ta forma prowadzenia była w naszym interesie jako Państwa, którego obywatele zginęli w tragedii. Po drugie, rząd polski nie wystąpił o wydzielenie eksterytorialności terenu tragicznych wydarzeń, przez to na miejsce tragedii mogliby udać niezależni eksperci ds. katastrof lotniczych i obserwatorzy z ramienia NATO. Co można wytłumaczyć, że sprawę wyjaśnienia tragedii jest sprawą wewnętrzną Polski i Rosji. Po wtóre, na posiedzeniu w Moskwie 13 kwietnia 2010 odrzucono propozycje pomocy innych państw w pomocy w dochodzeniu przyczyn tragedii, przy aprobacie przedstawicieli polskiego rządu i oddano śledztwo w ręce Rosji. Wykładnią z tego jest to, że na własne życzenie jako Państwo Polskie przekazaliśmy dochodzenie stronie rosyjskiej. Co więc Prezydent Obama miał odpowiedzieć na petycję, aniżeli to, że sami jesteśmy odpowiedzialni za przekłamany Raport MAK, gdyż na powstał na nasze własne życzenie. ... Być może przyczyną takiej właśnie reakcji prezydenta Obamy jest fakt, że Obama liczy się z opinią profesora Brzezińskiego, natomiast pewnie nie słyszał nawet o kimś takim jak profesor Binienda? ANDREDANVERS 09.12.2012 01:24...".

Dnia 09 grudnia 2012 mowa nienawisci po Katastrofie Smolenskiej ze strony lewicy, jej autorytetow i skomunizowanych liberalow osiagnela apogeum w postaci psychopatycznej agresji w stosunku do Polskich Symboli Narodowych i Religijnych: "...'Cudowny Obraz Matki Bożej Częstochowskiej w żaden sposób nie ucierpiał podczas porannego incydentu, ale wierni są poruszeni', powiedział rzecznik Jasnej Góry o. Robert Jasiulewicz. Mieszkaniec województwa dolnośląskiego usiłował zniszczyć cudowny obraz. Jak poinformowała rzeczniczka częstochowskiej policji Joanna Lazar, ok. godz. 8 rano 58-letni mężczyzna rzucił w kierunku słynnego wizerunku najprawdopodobniej żarówki wypełnione czarną farbą...".

Dnia 09 grudnia 2012 http://www.naszdziennik.pl/wp/17442,seremet-nie-pytal-kopczyka.html oraz http://www.fakt.pl/Jaroslaw-Kaczynski-wyznal-ze-planowano-zamach-na-prezydenta-Do-zamachu-na-Lecha-Kaczynskiego-mialo-dojsc-w-czasie-podrozy-do-USA-,artykuly,191372,1.html a takze http://www.wprost.pl/ar/379711/Posel-PiS-aby-petycja-do-USA-byla-skuteczna-niezbedne-jest-wsparcie-rzadu/ i portale Stefczyk.info i 'wPolityce.pl', http://niezalezna.pl/35715-tylko-u-nas-test-detektora-uzytego-w-smolensku za 'vod.gazetapolska.pl' pisza: "...Teraz jednak pojawia się nowy element tej sprawy. Prezes PiS na spotkaniu z działaczami partii w Opolu zdradził swoje nowe podejrzenia. Jarosław Kaczyński pytany o to, co jego zdaniem wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku odpowiedział, że 'jestem przekonany, iż katastrofa smoleńska to był zamach, a gdyby nie doszło do niego podczas podróży do Katynia, to doszłoby podczas późniejszego wyjazdu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do USA - ale nie na terytorium Ameryki'."

"Tego typu petycje, które zostały wysłane do administracji Białego Domu, aby być w pełni skuteczne, musiałyby mieć poparcie polskiej dyplomacji - ocenił petycję skierowaną do administracji USA o powołanie międzynarodowej komisji wyjaśniającej przyczyny katastrofy smoleńskiej poseł ... Krzysztof Szczerski. ... 'Według mojej wiedzy pochodzącej od kolegów i koleżanek zasiadających w Zgromadzeniu Parlamentarnym NATO dochodziły i często powtarzały się pytania, dlaczego nie ma wniosku polskiego rządu, który postulowałby o międzynarodowy zespół w tej sprawie, na przykład pod egidą wspomnianego zgromadzenia', podsumował poseł ...".

"Dzięki przeprowadzonemu w studiu 'Gazety Polskiej' VD testowi, Czytelnicy mogą zobaczyć jak rzeczywiście działa detektor używany przez biegłych w Smoleńsku. Urządzenie bez trudu wykrywa trotyl i odróżnia go od innych substancji. Producenci urządzeń do wykrywania materiałów wybuchowych dr Jan Bokszczanin i Tomasz Ludwikowski w rozmowie z Anitą Gargas wyjaśniają zasady działania detektorów i wykonują test jednoznacznie wskazujący, że tego typu urządzenia działają niezwykle precyzyjnie. Jak pisaliśmy na łamach 'Gazety Polskiej Codziennie' w Warszawskim Instytucie Energetyki, w którym znajduje się firma Korporacja Wschód, producent detektorów, przeprowadzony został test urządzeń. Prezes firmy, z wykształcenia chemik, położył na stole pastę do butów, krem do rąk, kanapkę z kiełbasą, perfumy oraz próbnik ze śladami TNT, czyli trotylu. Do każdego z tych przedmiotów przykładał następnie detektor, którego używali w Smoleńsku polscy biegli. Urządzenie reagowało wyłącznie na materiał wybuchowy, informując o tym na wyświetlaczu. Ten podświetlał się na czerwono i zaczynał migać, wydając przy tym charakterystyczny odgłos. W wypadku pozostałych przedmiotów detektor milczał. Na prośbę redakcji 'Gazety Polskiej' test został powtórzony w naszej redakcji i zarejestrowany przez kamery vod.gazetapolska.pl. Producent detektorów Jan Bokszczanin jednoznacznie stwierdza, że pomyłka urządzenia jest niemożliwa i w trakcie specjalnego pokazu udowodnił, że detektory nie mogą pomylić trotylu z perfumami czy pastą do butów. Autor: pł. Zródło: vod.gazetapolska.pl, niezalezna.pl."

"...mecenas Rafał Rogalski jest przekonany o tym, że toczy się jakaś polityczna gra wokół prokuratorów referentów smoleńskiego śledztwa. A wątek dotyczący rozmowy Seremet - Tusk jest tego dowodem. Nazwisko ppłk. Karola Kopczyka w kontekście śledztwa smoleńskiego padło w zawiadomieniu przekazanym do okręgowej rady adwokackiej przez byłego naczelnego prokuratora wojskowego, generała Krzysztofa Parulskiego, który złożył skargę na Rogalskiego. Były naczelny prokurator wojskowy sugeruje w piśmie, że odpowiedzialność za brak decyzji o otwarciu trumien ofiar katastrofy w kraju oraz o przeprowadzeniu sekcji zwłok w Polsce ponosi właśnie prokurator referent. Chociaż to nikt inny jak właśnie Parulski był 10 kwietnia na terenie Federacji Rosyjskiej, w Smoleńsku i Moskwie. I to do jego bezpośrednich obowiązków jako naczelnego prokuratora wojskowego należało zainicjowanie i dopełnienie należytego biegu wszelkich czynności procesowych, w tym sekcji zwłok ofiar katastrofy. 'Bardzo współczuję panu prokuratorowi Kopczykowi, wokół którego zbierają się powoli czarne chmury. Jak widać, ma on wielu wrogów', podkreśla mecenas Rogalski. Jego zdaniem, źródłem tej niechęci jest przede wszystkim postawa Kopczyka wobec weryfikacji hipotezy udziału osób trzecich w katastrofie. Na słynnej już konferencji z 1 kwietnia 2011 r. prokurator generalny Andrzej Seremet właściwie ją wykluczył. Mimo to hipoteza jest przez prokuraturę wojskową weryfikowana. Najlepszym tego przykładem jest decyzja prokuratury o pobraniu próbek z wraku. 'To jest absolutnie sprzeciwienie się pewnej myśli przewodniej pana Seremeta, który chciał uciąć całkowicie temat związany z udziałem osób trzecich', zaznacza Rogalski. Prawnik podziela argumentację innych pełnomocników rodzin co do konieczności konsultacji Seremeta z prokuratorami referentami, czy i w jakim zakresie można informować premiera Donalda Tuska o wstępnych wynikach prac biegłych w Smoleńsku. Zródło: Nasz Dziennik. ... Jak widzieliśmy na komisji sprawiedliwości, Artymiak powoływał się na nich i biegłych. ... MARKOWSKI...".

Dnia 10 grudnia 2012 http://naszeblogi.pl/34761-ministra-sikorskiego-wyscig-z-czasem-smolensk i http://webcache.googleusercontent.com/search?q=cache:http://niezalezna.pl/35790-sikorskiemu-sam-nic-nie-zdziala-unia-pomoze oraz http://lubczasopismo.salon24.pl/ksiegahanby/post/470939,bor-badal-tupolewa-przed-odlotem-tym-samym-detektorem: "Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski Al. J. Ch. Szucha 23, 00-580 Warszawa, Polen, wysłano faksem i listem Berlin, 10.12.2012 r., 2924/10 ... zwracam się do Pana jako pełnomocnik reprezentowanych przeze mnie rodzin w sprawie Katastrofy Smoleńskiej. W dniu dzisiejszym poinformował Pan o swoim heroicznym czynie, że na forum Rady do spraw zagranicznych Unii Europejskiej poprosił Pan szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton, aby na szczycie UE-Rosja podnieść formalnie kwestię potrzeby zwrotu wraku Tu-154M, który 10 kwietnia 2010 r. uległ zniszczeniu w katastrofie pod Smoleńskiem. Cytuję słowa Pana Ministra: 'Bo skoro nie skutkują dwustronne kanały komunikacji z Rosją w tej sprawie, zmuszeni jesteśmy do przeniesienia kwestii na poziom międzynarodowy. ... Będziemy cierpliwie drążyć. Mamy nadzieję, że Rosja wreszcie uzna, że wrak nie jest już potrzebny jej prokuraturze i że może być przekazany naszej prokuraturze...', Dokładnie dzisiaj mija 32 miesiąc od dnia Tragedii Smoleńskiej. Chciałbym Panu Ministrowi pogratulować odwagi oraz tak szybkiej reakcji. Mógłby Pan to zrobić np. dopiero za rok. Dlatego doceniam Pański wyścig z czasem. Kończąc pragnę zwrócić Panu Ministrowi uwagę na fakt, że również czarne skrzynki z Tu-154M znajdują się w Rosji. ... Zarówno wrak Tu-154M jak i jego czarne skrzynki są dowodami pierwotnymi w śledztwie toczącym się w polskiej prokuraturze. Z wyrazami szacunku Stefan Hambura, Rechtsanwalt."

"...Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski nie potrafi spowodować, aby Rosja zwróciła wrak TU-154M - jeden z najważniejszych dowodów w śledztwie smoleńskim. Jest tak bezradny, że zwrócił się o pomoc do Unii Europejskiej. Ale czy tamtejsi dyplomaci będą chcieli pomóc nieporadnemu ministrowi spraw zagranicznych z Polski? Szef MSZ Radosław Sikorski niedawno pożalił się, że minister spraw zagranicznych Rosji po raz kolejny zlekceważył jego pytania o zwrot wraku TU154M. Dzisiaj z kolei poinformował, że na forum Rady ds. Zagranicznych UE poskarżył się na Siergieja Ławrowa szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton i chce, aby podczas szczytu UE-Rosja formalnie została podniesiona kwestia potrzeby zwrotu wraku Tu- 154M, który 10 kwietnia 2010 r. rozbił się pod Smoleńskiem ... Autor: gb. Żródło: PAP, niezalezna.pl."

"Rzecznik BOR, Dariusz Aleksandrowicz, w rozmowie z 'Faktem' przyznał, że funkcjonariusze BOR badali samolot tuż przed startem, 10 kwietnia 2010 r. przy użyciu tego samego detektora MO 2M, jakiego używali już po katastrofie w Smoleńsku nasi prokuratorzy i biegli. Te same czujniki, w kwietniu nie wykazały nic podejrzanego. ... Według mojej wiedzy jest to skutek eksplozji ładunku powierzchniowego ulokowanego pod jakimś obiektem. ... Podobny ślad powstałby także w przypadku eksplozji np. w przestrzeni ładunkowej kadłuba - tej umieszczonej w pobliżu centropłata. To - oczywiście - tylko hipoteza. Warto dodać, że ten ślad występuje także na rosyjskim zdjęciu sat. z 11.04.2010 r., ale nie ma go na zdjęciu DigitalGlobe z 5.04.2010 r. ALTERNEMO 10.12.2012 11:58...".

Dnia 11 grudnia 2012 portale http://niezalezna.pl/35801-morderstwo-krzysztofa-zalewskiego-eksperta-zajmujacego-sie-katastrofa-smolenska oraz http://www.radiomaryja.pl/informacje/nie-zyje-krzysztof-zalewski-ekspert-badajacy-katastrofe-smolenska/ a takze http://www.fronda.pl/a/zamordowano-eksperta-ds-lotnictwa-ktory-czesto-wypowiadal-sie-na-temat-katastrofy-smolenskiej,24394.html i http://fakty.interia.pl/polska/news/rmf24-nagranie-na-dyktafonie-zdradza-kulisy-tragicznych,1871904,3 a ponadto http://baba.salon24.pl/471115,blogerzy-musimy-cos-zrobic-z-tym-seryjnym komentuja zabicie eksperta lotniczego: "... w Warszawie zamordowano Krzysztofa Zalewskiego, eksperta lotniczego badającego katastrofę smoleńską - dowiedział się portal Niezależna.pl. Wczesnym popołudniem ... do siedziby wydawnictwa Magnum-X przy ulicy Grochowskiej na warszawskiej Pradze wtargnął mężczyzna, który zadał kilka ciosów nożem 46-letniemu Krzysztofowi Zalewskiemu. Mężczyzna zmarł na miejscu. 48-letni napastnik odpalił również ładunek wybuchowy. ... Według nieoficjalnych informacji sprawcą zabójstwa jest Cezary S., prezes wydawnictwa. Krzysztof Zalewski był ekspertem lotniczym, którym wielokrotnie wypowiadał się na temat katastrofy smoleńskiej, m.in. na łamach 'Gazety Polskiej'. Był również jednym z bohaterów filmu '10.04.10' Anity Gargas. Krytykował raporty komisji MAK i komisji Jerzego Millera. Był gościem zorganizowanej dwa miesiące temu Konferencji Smoleńskiej. Jako jedyny dziennikarz z branży lotniczej był też na tegorocznym zjeździe klubów 'Gazety Polskiej'...".

"...Ta śmierć jest dla mnie prawdziwym wstrząsem - powiedział Romuald Szeremietiew, były wiceminister obrony. 'Jestem wstrząśnięty śmiercią Krzysztofa Zalewskiego dobrze znałem go i ceniłem. To jest kolejna osoba związana ze zdarzeniem, które miało miejsce w 2010 roku. Istnieje podejrzenie, że obok tego co się naprawdę zdarzyło w Smoleńsku toczy się jakaś upiorna gra, która ma na celu zdewastować polską scenę polityczną. Ma też na celu pokłócić nas ze sobą, abyśmy nie byli zdolni do wspólnego działania. To nie jest przypadek, zbyt wiele było tych przypadków. Przyznaję, że śmierć Zalewskiego jest dla mnie prawdziwym wstrząsem', powiedział Romuald Szeremietiew...".

"W źródle zbliżonym do sprawy PAP ustaliła nieoficjalnie, że do tragedii doszło w siedzibie spółki Magnum-X, która wydaje magazyny poświęcone tematyce wojskowej, m.in.: "Nowa Technika Wojskowa", "Lotnictwo", "Morze Statki i Okręty", "Strzał" i "Poligon". ... sm/PAP/Onet".

"Prokuratura ma nagranie rozmowy, która poprzedziła tragiczne wydarzenia w redakcji wydawnictwa Magnum X w Warszawie - dowiedzieli się reporterzy RMF FM Krzysztof Zasada i Roman Osica. Od ciosu nożem zginął tam Krzysztof Zalewski, ekspert, który między innymi zajmował się badaniem przyczyn katastrofy smoleńskiej. ... Dziennikarze RMF FM ustalili, że dyktafon zarejestrował rozmowę trzech osób, które spierały się na temat przyszłości firmy. Miały na ten temat wyraźnie różne wizje. Nagrana rozmowa w żaden sposób nie wskazuje jednak na to, co wydarzyło się później. Policja przeszukuje teraz mieszkanie ofiary, a także domniemanego napastnika - jednego z szefów Magnum X. Jak się nieoficjalnie dowiadujemy, odnaleziono u niego broń. Nie wiadomo, czy miał na nią zezwolenie".

"...Sami widzicie, ze to nie są żarty! Za dużo tych morderstw! Wzywam was do wspólnego apelu który ktos z nas musi zredagowac. Apel ten skierowac musimy do rządu, prezydenta, posłów i senatorów. 1. Natychmiastowa ochrona dla Wosztyla i innych (jeszcze zyjacych) ... Ta lista jest juz stanowczo za długa! Zaczęli od polityków i wojskowych, potem swiadkowie, eksperci a niedługo wezma się za nas! Mam nadzieje, ze Salon potrakuje powaznie mój apel ... NOCNY KOWBOJ 10.12.2012 21:28...".

Dnia 11 grudnia 2012 strona http://lubczasopismo.salon24.pl/Smolensk.Raport.S.24/post/471086,fakty-smolenskie-i-warszawskie powraca do dyskusji o czasie przelotu z Warszawy do Smolenska w dniu 10 kwietnia 2010 roku: "...Od punktu EPWA na przecięciu pasów na Okęciu do punktu XUBS w środku pasa w Smoleńsku, po najkrótszej trasie (bez żadnych odchyleń) jest okolo 790km, jeżeli by, jak Pan twierdzi lot trwał 45 minut, to samolot musiałby lecieć z prędkością: V=790km/(45min/60min) = 1.053 km/h i to jest tylko prędkość potrzebna by w wymienionym czasie przelecieć od punktu do punktu, a gdzie czas na jakiekolwiek manewry startu i lądowania? Poza tym nie da się lecieć po tej najkrótszej odległości ze względu na konieczne przeloty np. granic w określonych punktach czy podejść do pasów (w Smoleńsku trzeba było oblecieć lotnisko by podchodzić od tej strony gdzie były jakiekolwiek urządzenia nawigacyjne), w Warszawie pasy też nie leżą w osi lotu trasowego i trzeba robić zakręty i ustawianie na ścieżkę schodzenia. Tu154m choć jest bardzo szybki, to ma podawaną prędkość maksymalną (przy maksymalnym ciągu silników, którego używa się tylko przy starcie i odejściu na drugi krąg), ktora wynosi 950km/h. ... Wg planu lotu prezentowanego przez ś.p. Dariusza Szpinetę. Czas filmu 1:05, miał wynosić 400 węzłów czyli 740,8 km/h na wysokości 27000 stóp (8230m), to był plan lotu na 7 kwietnia. 10 kwietnia lecieli na 33000 stóp (10058m) więc mogli lecieć trochę szybciej ale na pewno nie 1050 km/h. Instrukcja samolotu Tu154m - Instrukcja użytkowania lotniczego strona 17 PDF-a ... podaje, że na wysokościach powyżej 7000m samolot nie może przekraczać 0.86 liczby Macha czyli prędkości dźwięku na danej wysokości. W przypadku 10 km, prędkość ta wynosi ok. 300m/s. ... czyli prędkość maksymalna jaką samolot może rozwinąć na tej wysokości, to: Vmax=300m/s*0.86*3.6=928,8 km/h ale się z nią nie lata ze względów ekonomicznych. Dla wysokości okolo 10 km zalecaną prędkością jest 0.815 liczby Macha czyli jakieś 880km/h co w nierealistycznym przypadku lotu od punktu EPWA do XUBS po najkrótszej drodze daje: 60 minut * (790km/880km/h) ~ 54 minuty. Poza tym jeszcze trzeba uwzględnić kołowanie na pas na Okęciu przez prawie całe lotnisko, bo przecież nie wysadza się ani nie wpuszcza do samolotu pasażerów na pasie tylko pod terminalem (a VIP-ów jeszcze pod wojskowym, na drugim końcu lotniska). ... A co z dotankowaniem paliwa po locie ze Smoleńska, przecież tam idzie na jeden lot 7-8 ton paliwa, a samolot przecież nie może lecieć na oparach, musi mieć zapas na czekanie w powietrzu czy odlot na zapasowe. ... To raczej standard by samolot był zatankowany nominalnie plus zapasy bezpieczeństwa np. na konieczność lecenia na zapasowe. Oni po prostu uzupełniali wypalone w poprzednich lotach paliwo by być cały czas w gotowości. JAN ŻYNIER 11.12.2012 17:48...".

I cytat z mojej pierwszej strony:
"...Jednak 23 kwietnia (2010 roku) firma FDS OPS opublikowala obliczenie, ze 'Tu-154M powinien lecieć z Warszawy do Smoleńska 62 minuty, a zatem wylądować około 8.25 polskiego czasu'. Tak wiec co sie dzieje z polskim samolotem, ktory o godzinie 08.25 lub 08.26 jest nad lotniskiem wojskowym pod Smolenskiem, a ulega katastrofie dopiero o godzinie 08.36 / 08.39 / 08.41...".

Dnia 12 grudnia 2012 strona http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/17836,rejs-z-wylaczona-kontrola.html powraca do kwestii lotniska Okecie: "...Dzień przed katastrofą pod Smoleńskiem w bazie wojskowej na Okęciu został wyłączony system bezpieczeństwa. Dowództwo Sił Powietrznych tłumaczy to wymianą serwera. Świadkowie o usterce i problemie z zapisem zdarzeń. Z informacji, do jakich dotarł 'Nasz Dziennik', wynika, że system kontroli dostępu w bazie wojskowej na Okęciu, gdzie funkcjonował 36 Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego, nie działał. I to zarówno 9, jak i 10 kwietnia 2010 roku. Jak ustaliliśmy, system akceptował uprawnienia dostępu nadane elektronicznym przepustkom, ale nie rejestrował zdarzeń. Oznacza to, że na dysku nie zostały zapisane dane dotyczące tego, kiedy i za pomocą czyjej przepustki uzyskano dostęp do stref chronionych. Informacje te potwierdzały się także w relacjach jednego z pracowników odpowiadających w bazie na Okęciu za ochronę informacji niejawnych. Mężczyzna mówił śledczym o 'problemie' z systemem kontroli dostępu. Ale tylko w dniu katastrofy. Pytane o sprawę Dowództwo Sił Powietrznych zapewnia, że awarii systemu kontroli dostępu (SKD) w dniach poprzedzających lot do Smoleńska nie było. Ale potwierdza, że system 9 i 10 kwietnia nie działał. 'W 1 Bazie Lotniczej oraz 36 SPLT były prowadzone bieżące prace konserwacyjne związane z wymianą wyeksploatowanego kontrolera sieciowego na nowy. Odbywały się w weekend, gdyż wtedy system przepustowy jest znacznie mniej obciążony niż w dni powszednie. Prace rozpoczęto 9 kwietnia w godzinach popołudniowych, około godziny 16.00. SKD został wyłączony i nie był prowadzony zapis w elektronicznym rejestrze wejścia/wyjścia na teren ochranianego obiektu', tłumaczy ppłk Artur Goławski, rzecznik prasowy DSP. ... Dzień po wizycie premiera w Katyniu z 7 kwietnia 2010 r. Tu-154M odbył lot do Pragi. To wtedy doszło do uszkodzenia osłony radaru, która została zreperowana na Okęciu. 9 kwietnia ok. godz. 14.00 samolot został przekazany dyżurnemu hangaru. Następnego dnia rano maszyna była przygotowywana do lotu. Na podstawie zapisu kamer komisja Jerzego Millera ustaliła czas przybycia techników specpułku (od ok. 2.30 do 4.00). Około godz. 4.00 personel przejął samolot z hangaru i rozpoczął obsługę. Godzinę później maszynę wystawiono przed hangar i przeprowadzono próby silników. O godz. 5.40 starszy technik dopuścił Tu-154M '101' do lotu. W tym czasie samolot został sprawdzony przez pirotechników BOR
(cyt. z mojej strony: Specjaliści z BOR 10 kwietnia sprawdzali samolot przez trzy godziny - od 3.15 do 6.15. 'Samolot został bardzo dokładnie sprawdzony przez ekipę ze specjalistycznym sprzętem i psem, skontrolowano także wszystkie przejścia i halę odlotów, czyli miejsca, gdzie miała poruszać się delegacja', mówi nam Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR... Prezydencki Tu-154M został dokładnie sprawdzony przez pirotechnika BOR i psa przeszkolonego do wykrywania materiałów wybuchowych. Badanie rozpoczęło się od tylnej części samolotu i skończyło w kokpicie - pies ani przy fotelach, ani w żadnym innym miejscu nie zasygnalizował obecności materiałów wybuchowych... 10 kwietnia samolot nie przeszedł drobiazgowej kontroli pirotechnicznej, o czym dzisiaj donosi Gazeta Polska: 'Według informacji GP, pirotechnicy przeszli się po prostu wzdłuż samolotu, a zatem jeśli ładunki były umieszczone w skrzydle lub w zabudowie samolotu, to ani spektrometry, ani pies nie miałyby szans ich wykryć...'. Na stronie 181 czytamy, że 10.04.2010 r.: O godz. 05.30 samolot został sprawdzony pod względem pirotechnicznym przez przedstawicieli(a) Biura Ochrony Rządu(BOR) (wg jego / ich oświadczenia). W 'Książce obsługi statku powietrznego Nr 101 90A837', w 'Raporcie technicznym z lotu. Parametry' wykonanym w dniu 10.04.2010 r., na str. 20/109, w części VII 'Uszkodzenia wykryte podczas obsługi nie objęte zestawem. Uwagi pilota i nadzoru' znajduje się wpis dokonany przez funkcjonariusza BOR: 'Kontrola pirotechniczna. Materiałów niebezpiecznych nie stwierdzono' oraz potwierdzenie wykonania tej kontroli jego podpisem).
Załoga w komplecie na pokładzie samolotu była o 6.21 (na Okęciu lotnicy zgłaszali się między godz. 4.00 a 5.25). Start był zaplanowany na godz. 7.00. O godzinie 6.30 rozpoczęto załadunek bagaży i cateringu. Przed zaplanowaną godziną startu na pokładzie był już komplet pasażerów. Delegacja oczekiwała na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Z niespełna półgodzinnym opóźnieniem samolot wystartował z Okęcia. Rzecznik DSP pytany o to, czy i jak kontrolowano, kto w dniach poprzedzających lot do Smoleńska miał dostęp do znajdującego się w hangarze samolotu Tu-154M, zaznacza jedynie, że 'w dniach 7-10 kwietnia 2010 roku dostęp do maszyny miały tylko osoby uprawnione (piloci, technicy, funkcjonariusze BOR oraz pasażerowie)'. 'Przygotowanie Tu-154M przed wylotem do Smoleńska 10 kwietnia odbyło się według takich samych procedur jak przy wszystkich lotach o statusie HEAD (oblot i czynności obsługowe - przeglądy, sprawdzenie działania systemów pokładowych oraz próba silników - nadzorowane przez przewodniczącego Komisji Oblotów Samolotów i Śmigłowców). Przed lotem samolot został sprawdzony przez funkcjonariuszy BOR. Po powrocie z Pragi 9 kwietnia wprowadzono go do hangaru, a po naprawie osłony radaru zaplombowano', dodaje. W ocenie płk. rez. Andrzeja Pawlikowskiego, szefa BOR w latach 2006-2007, tego rodzaju wyłączenie SKD powinno zostać zgłoszone do Biura. 'Wszystkie kwestie związane z bezpieczeństwem najważniejszych osób w państwie powinny być analizowane przez BOR. Jeśli dochodzi na lotnisku do tego rodzaju zdarzenia (ale też w innym miejscu, w którym mają przebywać lub przebywają osoby ochraniane), właściciel obiektu powinien natychmiast poinformować o tym fakcie BOR, by formacja ta w sposób zgodny z procedurami podjęła działania mające na celu ulepszenie, wsparcie, poprawę systemu bezpieczeństwa i wyeliminowanie ewentualnych nieprawidłowości, które mogłyby skutkować zagrożeniem bezpieczeństwa ochranianych osób', podkreśla Pawlikowski. ... 'Taka informacja powinna znaleźć się w posiadaniu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ponieważ kwestie ochrony lotnisk, także wojskowych, leżą w zainteresowaniu tej służby', wskazuje Bogdan Święczkowski, szef ABW w latach 2006-2007. Jednak rolą Agencji byłaby diagnoza przyczyn i okoliczności wyłączenia systemu bezpieczeństwa...".

Dnia 15 grudnia 2012 strona http://niezalezna.pl/36020-prokuratura-od-dwoch-lat-wiedziala-o-wybuchach?page=1 za 'Gazeta Polska Codziennie" - autor: Katarzyna Pawlak, współpracownik: Jacek Liziniewicz, zródło: niezalezna.pl, Gazeta Polska Codziennie - oraz http://wpolityce.pl/wydarzenia/42724-nasz-wywiad-macierewicz-sygnaly-dot-zagrozenia-samolotu-z-kraju-ue-wskazuja-na-realne-niebezpieczenstwo-nie-zrobiono-niczego informuja o wybuchach na zdjeciach satelitarnych: "...'Miejsca wybuchów', taki tytuł nosi ekspertyza, którą w sierpniu 2010 roku prokuratura wojskowa zamówiła w amerykańskiej firmie. Zdjęcie dołączono do raportu Millera, podpisując 'strefy pożarów'. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie uzyskała od amerykańskiej firmy (Firma Small-Giss zajmuje się m.in. przygotowaniem zdjęć satelitarnych o wysokiej rozdzielczości 0,5 piksela, uzyskiwanych z trzech satelitów. 'Na zdjęciach ze Smoleńska widać promienie wybuchu oraz dwa miejsca, w których mogło dojść do eksplozji. A doszło do tego, zanim samolot uderzył w ziemię. Wygląda na to, że doszło do jakichś anomalii podczas lotu', powiedział 'GPC' płk Andrzej Pawlikowski, były szef BOR) w połowie sierpnia 2010 r. zdjęcia satelitarne lotniska w Smoleńsku z naniesionymi na nich dwoma 'miejscami wybuchu'. Tak zatytułowano ekspertyzę. W opisie do niej czytamy, że są to zdaniem amerykańskich ekspertów 'prawdopodobne miejsca wybuchów'. 'Po przejściu w ręce szefa komisji badającej katastrofę, ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Jerzego Millera, ekspertyza została przekazana opinii publicznej w postaci publikacji jako załącznik do tzw. raportu Millera. Materiał podpisano jako 'prawdopodobne strefy pożarów', powiedział na dzisiejszym posiedzeniu sejmowego zespołu smoleńskiego jego przewodniczący Antoni Macierewicz ... zaproponował dziś, by pod koniec stycznia 2013 r. na jednym z warszawskich uniwersytetów odbyła się debata ekspertów rządowych, którzy badali katastrofę, oraz ekspertów zespołu smoleńskiego. ... 'Tak wygląda metodologia, solidność badawcza i informacyjna rządowej komisji', ocenił Macierewicz. Jak dodał, będzie to punkt odniesienia do skierowania zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. 'Możliwe, że została sfałszowana ekspertyza, a pan premier, organy państwa zostały wprowadzone w błąd', powiedział Macierewicz...". Prawa autorskie dla  niezalezna.pl - miejsca dwoch wybuchow

"wPolityce.pl: Nasza redakcja ujawniła, że m.in. Służba Wywiadu Wojskowego otrzymała w kwietniu 2010 roku ostrzeżenie o możliwym zagrożeniu samolotu jednego z krajów UE. W piśmie wyjaśniono jest, że mogło dojść do porwania. Jakie ta informacja ma znaczenie dla wyjaśnienia sprawy katastrofy smoleńskiej? Antoni Macierewicz: Ta sprawa ma olbrzymie znaczenie. Szczególnie jeśli okaże się, że mamy do czynienia z uprawdopodobnioną wersją o tym, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Wtedy obieg tych informacji będzie jednym z istotnych wskaźników pokazujących odpowiedzialnych za dopuszczenie do tragedii. Wiadomości te są ważnym przyczynkiem do rozważań o odpowiedzialności konkretnych osób i instytucji. ... BOR do dziś twierdzi, że nie otrzymał takiej informacji. Informacji o zagrożeniu. To zaskakujące, ponieważ ta formacja była na rozdzielniku Centrum Antyterrorystycznego. Podobnie jak SWW. Jeśli SWW otrzymała taką informację, powstaje pytanie, dlaczego nie informowała o niej BOR? Dlaczego nie dokonała stosownych zabezpieczeń? Jeśli BOR nie otrzymało takiej informacji na prawdę, to pytanie, dlaczego? Dlaczego Centrum oraz SWW nie przekazało tak ważnych ostrzeżeń BORowi. Dlaczego BOR został odizolowany od tak ważnej wiadomości? A jeśli przekazano te informacje do BOR, to dlaczego Biuro oszukuje? Jeśli Biuro otrzymało informacje, dlaczego nie zabezpieczyło Prezydenta? Dlaczego przyczyniło się do katastrofy? Nie wiem jak było. Jednak ta sprawa wymaga odpowiedzi na wiele kolejnych pytań...".

Dnia 17 grudnia 2012 powracamy do wczorajszej dyskusji na stronie http://lubczasopismo.salon24.pl/adamhusiatynski/post/472629,wybuchy-czy-pozary ktora komentuje: "...firma SmallGis jest polska (www.smallgis.pl). Nie ma amerykanskiej firmy smallgis tylko polska firma. Ponadto ciezko wyobrazac sobie, zeby mozna bylo wnioskowac o wybuchach na podstawie tego, jak firma zajmujaca sie byciem brokerem firm majacych satelity nazwala sobie zdjecia, jakie zamówila u niej prokuratura. Jezeli SmallGis to amerykanska firma, to ja poprosze o link do jej strony internetowej. ... nie istnieje pojecie 'PÓL PIKSELA', podobnie, jak 'pól kropki'! Piszacy, sprawdzajacy i redagujacy komunikat z takimi 'bykami' udowodniaja jedno - nie maja zielonego pojecia o sprawach, do których chca sie wtracac! ... 'Amerykanska firma' SmallGis z ul.Wadowickiej w Krakowie ... Byc moze pracuja tam swietni fachowcy, ale przymiotnik 'amerykanska' jak wiadomo dodaje wiarygodnosci - sa juz amerykanscy naukowcy (o polsko brzmiacych nazwiskach), amerykanski uniwersytet od badan trotylu (zestaw do badan dostepny w Internecie) itp ... Rozdzielczosc 'pól pixela' - ciekaw jestem, co na to powiedza fachowcy z firmy SmallGis. Naprawde, prosze o troche szacunku dla Czytelników. Takie 'amerykanskie' sesnacje nie sluza sprawie - wrecz przeciwnie. ... 'doszlo do tego zanim samolot uderzyl w ziemie' - mam powazne watpliwosci czy to, co twierdzi Pawlikowski, jest równiez w tej eskspertyzie. Faktem natomiast jest ze ekspertyza mówi o wybuchach. To zreszta widac na zdjeciach satelitarnych, które publikowane byly w internecie zaraz po katastrofie...".

Strona http://martynka78.salon24.pl/ - "...eksperci firmy SmallGis wyraźnie napisali o strefach wybuchu, dokładnie je wymiarując i opisując. Użyli tych słów zgodnie ze swoją wiedzą i doświadczeniem, uznając, że należy w tym przypadku zastosować właśnie te słowa do opisu zdarzenia, które analizowali - nie pożar, a wybuch. Dlaczego więc komisja Millera samowolnie zmieniła słowa ekspertyzy, jednocześnie powołując się na nią w przypisie pod strona 71? Dlaczego dokonała tak ordynarnej i prymitywnej w gruncie rzeczy manipulacji? Czyżby mieli rozkaz: o wybuchach ani słowa? Na taką możliwość wskazuje także inny fragment, pochodzący tym razem z jednego z załączników do raportu Millera, a konkretnie z załącznika 4.10.2, zatytułowanego 'Analiza pracy zespołu napędowego'. Na stronie 8 można przeczytać: 'Na podstawie analizy zeznań świadków ustalono, że na podejściu do lądowania silniki samolotu pracowały 'normalnie', wydając charakterystyczny odgłos ('gwiżdżące brzmienie' typowe dla zmniejszonych obrotów) przy zniżaniu samolotu na ustalonym zakresie pracy. Po chwili nastąpił gwałtowny wzrost ich obrotów do wysokich zakresów, a następnie po ok. 2 s nastąpił 'łoskot'.'
Jakie inne słowo zastąpiło skądinąd urocze słówko 'łoskot'? Czy czasem świadkowie nie mówili o wybuchach? Jeden z członków załogi Jaka - 40 zeznał: 'Słyszałem odgłos silników, który wskazywał na to, że samolot podchodzi do lądowania. Po chwili słychać było zwiększenie mocy silników. Słychać było również, że zwiększenie mocy było do maksymalnych obrotów. Usłyszałem wybuchy, a potem dźwięk gaśnięcia silników. I po wszystkim nastąpiła cisza'. ... Podobnie zeznała stewardessa Jaka - 40: 'Czekaliśmy na wylądowanie tupolewa. Słyszeliśmy, jak się zbliża. W pewnym momencie był jeden huk, za chwilę drugi huk, po czym cisza'. Również wielu innych świadków mówiło o wybuchach, eksplozjach, ale nikt nie określał tego, co usłyszał mianem 'łoskotu'. ... Teraz pojawia sie kolejne niestety pytanie: dlaczego slady wybuchow sa na ziemi skoro samolot rozpadl sie w powietrzu od dwoch wybuchow. NA SCIEZCE 16.12.2012 22:18...".

Strona http://lubczasopismo.salon24.pl/ksiegahanby/post/472629,wybuchy-czy-pozary - "...wspomniano o firmie 'smallgis'. Faktycznie jest taka w Polsce, ale wpisana do rejestru w 2012 r. Nazwa SMALLGIS SPÓŁKA Z OGRANICZONĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ ... Adres WADOWICKA 8a Data wpisu do Rejestru Przedsiębiorców 2012-01-09. Z tego co wyszukałem wynika iż firma ta jest przedstawicielem 2 firm amerykańskich. No ale dobrze by było, faktycznie gdyby dziennikarz GPC trochę się bardziej postarał i nie narażał jednego z niewielu tytuów mogących pisać niezależnie na zarzut nierzetelności...".

Dnia 18 grudnia 2012 http://rebelya.pl/post/3135/mec-pszczokowski-rzad-chce-uratowac-twarz-ws-sm oraz opublikowano w portalu 'wPolityce.pl' i http://lubczasopismo.salon24.pl/Smolensk.10.04.2010/post/473016,kabaret-radoslawa-s komentarze do dzialan polskiego MSZ: "...Po dwóch i pół roku mamy do czynienia z tym, co powinno być realizowane od samego początku po 10 kwietnia 2010 r. - mówi portalowi Rebelya.pl mecenas Piotr Pszczółkowski. 'W sprawie zwrotu Polsce wraku tupolewa mamy obecnie do czynienia z działaniami rządu, które powinny zostać podjęte od samego początku po tragedii. Teraz są one zwyczajnie spóźnione. Moim zdaniem działania ministra spraw zagranicznych i słowa premiera należy łączyć z informacjami, które uzyskała ostatnio prokuratura. Są one związane z oględzinami wraku przez ekspertów na przełomie września i października. Być może rząd uznał, że lada moment ten wrak będzie mu bardzo potrzebny. Brak wraku i brak czarnych skrzynek praktycznie uniemożliwia weryfikację informacji, które przychodzą ze strony rosyjskiej w formie realizowanej pomocy prawnej. Kto godzi się na to, aby taką tragedię rozpatrywać całkowicie w porządku prawnym obcego państwa musi się spodziewać różnych ewentualności w toku tej 'współpracy'. Urzędnicy polskiego państwa być może zdali sobie sprawę, że są w tej chwili na łańcuszku swoich rosyjskich kolegów i jest to dla nich mocno niekorzystne. Należy w tym wszystkim szukać praprzyczyny tego, co dzieje się obecnie. A jest nią oczywiście niedopuszczalny, sprzeczny z polskim porządkiem prawnym wybór załącznika 13 Konwencji Chicagowskiej do badania okoliczności tej tragedii. To strona rosyjska ma w ręku praktycznie wszystkie dowody i zrobi w tej sprawie, co tylko zechce. ... Jeśli chodzi o zaproszenie do wspólnej konferencji ekspertów parlamentarnego zespołu Antoniego Macierewicza i ekspertów komisji Jerzego Millera, to ci drudzy już na wstępie musieliby przyznać, że ponieśli klęskę na tym pierwszym etapie swoich prac. Podkreślam to, co już wskazywałem, że moim zdaniem komisja Millera nie miała żadnego umocowania prawnego do działania. Podstawą jej działania mógłby być art. 140 ustawy Prawo lotnicze oraz wydany na jego podstawie paragraf 6 ust. 2 rozporządzenia ministra obrony narodowej w sprawie organizacji Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego z 2004 r. Przepisy jasno wskazują, że lot polskiego statku państwowego, który zakończył się katastrofą na terenie państwa obcego, może być badany przez polską komisję pod jednym z trzech warunków: musiałyby przewidywać to umowy międzynarodowe - a tych z Rosją nie mamy, dalej, państwo, na terenie którego zdarzył się incydent, nie podjęło badania - tak się przecież nie stało, i trzeci warunek, że strona polska uzyskała od Rosjan uprawnienia do przeprowadzenie badania - i to też nie nastąpiło. Jeszcze przed publikacją raportu komisji Millera zapytałem na posiedzeniu zespołu smoleńskiego prof. Marka Żylicza, członka KBWLLP o to, czy komisja posiada odpowiednie umocowania. Nie dostałem żadnej odpowiedzi, nie pokazano nam też wówczas żadnego dokumentu. A przepisy są jasne: w przypadku braku spełnienia jednego z trzech wskazanych wyżej warunków komisja działała bezprawnie. Co za tym idzie, ustalenia komisji działającej bez umocowania prawnego nie ma żadnej wartości prawnej...'. Piotr Pszczółkowski. Autor jest adwokatem, pełnomocnikiem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w śledztwie smoleńskim".

"...komentarz do radosnej działalnosci szefa MSZ Radosława R. wPolityce.pl: Minister Radosław Sikorski nagle wzmógł swoją aktywność na rzecz zwrotu wraku tupolewa, który leży w Smoleńsku. Obecnie w czasie rozmów z Siergiejem Ławrowem okazało się, że na nic zdały się wysiłki szefa polskiego MSZ. Rosja nie zmieniła swojego stanowiska. Wrak musi czekać do zakończenia śledztwa. Jak Pan ocenia ostatnie działania Radosława Sikorskiego? Stanisław Zagrodzki, kuzyn śp. Ewy Bąkowskiej, która zginęła w Smoleńsku: To Radosław Sikorski powinien reprezentować państwo polskie, podpisując wszelkie memoranda dotyczące szczątków samolotu, skrzynek i wszystkiego co związane ze śledztwem smoleńskim. Od początku nie było jednak wsparcia MSZ w zakresie tej katastrofy. To było widać na każdym polu działania. To widać dziś, gdy przegląda się akta sprawy. Nie wiem, co Sikorski zamierza zrobić, nie wiem dlaczego on zaczął się tą sprawą interesować. ... Rozmawiał Stanisław Żaryn."

Strona http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/746992,Teoria-o-zamachu-oparta-na-zerowych-przeslankach cytuje wypowiedzi B. Komorowskiego:
"...W czasie najbliższego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego mają paść odpowiedzi na pytanie, czy ktoś manipuluje polską opinią publiczną na temat śledztwa smoleńskiego - mówił prezydent Bronisław Komorowski w wywiadzie dla programu 'Tomasz Lis na żywo' w TVP. ... wniosek o to, by Rada poświęcona była sprawom smoleńskim, złożył szef Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro. ... Bronisław Komorowski powiedział, że zwrócił się zarówno do prokuratora generalnego, jak i do odpowiednich służb o przedstawienie informacji, czy są jakiekolwiek dane świadczące o tym, czy ktoś z zewnątrz manipuluje polską opinią publiczną w tej sprawie...".

Dnia 20 grudnia 2012 http://wpolityce.pl/dzienniki/blog-stanislawa-zaryna/43089-jak-nie-staniesz-z-tylu-d-bez-wzgledu-na-wysilki-politykow-i-mediow-teorii-o-pancernej-brzozie-przed-rozumem-i-faktami-uchronic-sie-nie-da ponownie o rozpadzie samolotu w powietrzu: "...Lekarz specjalista medycyny sądowej dr Grażyna Przybylska-Wendt opracowała dla naszego portalu wnioski płynące ze zdjęć robionych w Smoleńsku, które ujawniono w mediach. Po raz pierwszy nasz portal zaprezentował analizę tych materiałów. I okazało się, że wnioski ekspertki korespondują z tym, co opracowali naukowcy. Warto przytoczyć dwie uwagi z analizy doktor Przybylskiej-Wendt. Po pierwsze wskazuje ona w opisie zdjęć na liczne fragmenty wraku samolotu rozrzucone na miejscu katastrofy. Zaznacza, że zdjęcia 'sprawiają wrażenie pobojowiska ze znacznym rozrzutem i rozdrobnieniem samolotu i jego części'. W innym miejscu ekspertka wskazuje, że ciała ofiar uwidocznione na zdjęciach są w dobrym stanie, co sugeruje, że miejsce, w którym te osoby siedziały, nie zostało mocno uszkodzone. Autorka opracowania wskazuje, że różnica obrażeń ciał (jedne były identyfikowane jedynie za pomocą badań DNA, a inne przez osoby bliskie) wskazuje, że 'w momencie katastrofy osoby, których ciała zostały znacznie zniszczone, znajdowały się w takiej części samolotu, która uległa znacznie rozleglejszemu uszkodzeniu niż ta, z której zwłoki zachowały się w dość dobrym stanie'. Opis lekarki wskazuje, że samolot był znacznie rozdrobniony, co widać na zdjęciach, a różnice w skali obrażeń ciał ofiar, sugerują, że tupolew uległ zniszczeniom w sposób bardzo zróżnicowany. Te dwa wnioski współbrzmią z opracowaniami naukowców, którzy wskazują, że na pokładzie tupolewa mogło dojść do dwóch eksplozji. Jeśli punktowe wybuchy miały miejsce na pokładzie samolotu tuż nad ziemią, to tłumaczą one zarówno wielkie zniszczenia samolotu, jak i tak drastyczne różnice w obrażeniach.
... Ignacy Goliński, były członek Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. ... skrzydło samolotu Tu-154M składa się z podłużnych żeber i dźwigara chromolibdenowego lub ze stali o największej wytrzymałości i taka brzoza powinna być przez skrzydło ucięta jak siekierą mówi Goliński. Skrzydła s-tu Tu-154 M muszą w pionie wytrzymać obciążenie ok 385 ton, więc każde z nich przejmuje połowę, tzn ok 192,5 tony. ... Jeśli siła w środku symetrii kadłuba jest tak duża, to oprócz niej występuje nią właśnie spowodowany moment gnący. Można przyjąć zgrubnie, że wypadkowa z jednego skrzydła jest przyłożona w 2/3 od jego końca. Zatem obciążenia są ogromne. Te w pionie. ... to obciążenie o którym piszę dotyczy zginania plastikowej linijki. Jak mocne jest skrzydło (linijka) w płaszczyźnie poprzecznej, jeśli tak wiele musi wytrzymać zginana w płaszczyźnie poziomej? Tak więc nie dziw się Czytelniku, że brzoza o średnicy ok 30-40 cm (ciekawe, że nikt nie zmierzył jej przekroju dokładnie w miejscu ...uderzenia w nią skrzydła...) dla tak mocnej konstrukcji może nie stanowić większego problemu - poza zniszczoną lokalnie częścią noska skrzydła - co akurat nie wywiera większego wpływu na aerodynamikę skrzydła...".

Dnia 21 grudnia 2012 wyjatkowo celnie strona http://niezalezna.pl/36304-inwigiluja-szukajacych-prawdy-o-smolensku ostrzega: "...'Represje wobec środowiska 'Gazety Polskiej' nasiliły się po Wielkim Wyjeździe na Węgry. Myślę, że wtedy pokazaliśmy swoją siłę, a władza się przestraszyła. Inne środowiska, które poruszają temat smoleński, muszą się z tym liczyć', mówi nam prezes Klubów 'Gazety Polskiej' Ryszard Kapuściński. Autor: Jacek Liziniewicz. Żródło: Gazeta Polska Codziennie".

Dnia 24 grudnia 2012 powracamy do strony http://niezalezna.pl/36350-materialy-wybuchowe-byly-na-wraku - rozmowa z Janem Bokszczaninem, prezesem Korporacji Wschód sp. z o.o., produkującej wysokiej klasy detektory wykrywające śladowe ilości materiałów wybuchowych: "...Urządzenie MO2M należy do czterech czołowych urządzeń tego rodzaju i jest produkowane na licencji rosyjskiej. Jest to aparatura bardzo wysokiej czułości, skalibrowana wyłącznie na wykrywanie materiałów wybuchowych. Dlaczego prokuratura podważa jej skuteczność, nie mam pojęcia. ... Trotyl się nie ulatnia, może utrzymywać się na szczątkach zwłok przez wiele lat. Nawet jeżeli ciało ulegnie rozkładowi, on pozostanie na resztkach zwłok, ubrań czy na wewnętrznej powierzchni trumny. ... trotyl, jak każdy związek organiczny, ulega utlenieniu. Są specjalne laboratoria, np. w Wojskowym Instytucie Techniki i Uzbrojenia, które badają wiek oraz stopień rozkładu materiałów wybuchowych w amunicji. ... Nigdy przy wybuchu nie rozkłada się cały użyty trotyl. Aby zbadać detektorem użyty materiał, 'wyłapuje się' te cząsteczki, które nie uległy rozkładowi. Aby natomiast wykryć substancje powybuchowe, należy pobrać próbki i poddać je analizie jakościowej. Na wyposażeniu Centralnego Biura Śledczego jest 17 urządzeń do takiego badania, czyli chromatografów, w tym przenośne, które mogły być zastosowane również na miejscu w Smoleńsku.
- Podczas wybuchu trotylu, jak powiedzieli nam eksperci od terroryzmu, powstają trzy rodzaje związków: resztki nieprzereagowanego materiału wybuchowego, produkty spalania końcowego oraz produkty niepełnego spalania. Te związki - ich skład, proporcje - są charakterystyczne dla każdego materiału wybuchowego. Czy po upływie ponad 2,5 roku od katastrofy można zbadać, czy w tupolewie doszło do eksplozji?
Produkty spalania końcowego, jak woda czy dwutlenek węgla, są ulotne, ale produkty niepełnego spalania da się w większości zbadać, nawet po dłuższym okresie, bo nie wszystkie produkty powybuchowe występują w fazie gazowej. Można też, jak wspomniałem, zanalizować resztki nieprzereagowanego materiału wybuchowego. ... Są specjalne metody fizykochemiczne, które wskazują, czy wykryty trotyl jest trotylem świeżym, który nie wybuchł, czy też mamy do czynienia z pozostałościami powybuchowymi. ... jak ustaliliśmy, zanim komisja wyjechała do Smoleńska, pół roku wcześniej Rosja kazała złożyć Polsce wnioski do zaakceptowania dotyczące personalnego składu ekspertów, którzy mają przyjechać, i wykazu aparatury, którą chcą zabrać do Rosji. Rosjanie wiedzieli więc, że urządzenia, którymi polscy biegli będą badali wrak, wykrywają materiały wybuchowe.
- Istnieje możliwość naniesienia śladów trotylu. Na tym etapie nie wiemy, skąd trotyl znalazł się na częściach wraku i czy jego ślady są pozostałościami po ewentualnej eksplozji, czy np. znalazły się tam już po katastrofie. ...Fachowiec dobrze przeszkolony widzi, jeśli urządzenie 'wariuje', że to sytuacja anormalna, i powtarza badanie kilkakrotnie. Nie wiemy, czy czynności ponowiono, czy wykonano kolejne badania tego miejsca z większej odległości, by upewnić się, czy nie doszło do 'zatkania nosa' detektora. ... Jeżeli ... będzie duże nasycenie par rozpuszczalnika nitro, wówczas detektor się 'zapcha', czy mówiąc potocznie, 'zwariuje'. A ponieważ to urządzenie pokazuje tylko materiały wybuchowe, może pokazać wtedy trotyl, nitroglicerynę lub inne materiały wybuchowe. Ważne jest więc, jakie były wszystkie wyniki badań kilkuset - jak określił ich liczbę prokurator Szeląg - zbadanych próbek, czy taka sytuacja z 'zapchaniem' urządzenia była odosobniona, czy powtarzano badania i jaki był ich wynik. Poza tym rozpuszczalnik nitro szybko się ulatnia i już po kilkunastu minutach detektor nie będzie na jego pary reagował, ponieważ ich po prostu nie będzie. ... Gdy detektor 'zapcha się' trotylem lub innym materiałem wybuchowym, bo na badanym przedmiocie będzie jego nadmierne stężenie, a operator nie jest doświadczony, używa się specjalnych płynów do wyczyszczenia tego urządzenia, tak by śladów trotylu w nim nie było. Produkowany przez nas detektor MO2M ma bardzo wysoką czułość, wykrywa jedną cząsteczkę materiału wybuchowego wśród 100 mld innych cząsteczek znajdujących się w atmosferze. Oczyszczenie tego urządzenia musi więc być skuteczne. ... Jeżeli włoży się jakiś przedmiot do odpowiedniej substancji, która rozpuszcza materiał wybuchowy, i dobrze go kilka razy 'wypierze', można pozbyć się śladów materiału wybuchowego. Teoretycznie więc istnieje taka możliwość. Treść całej rozmowy można przeczytać w najnowszym numerze 'Gazety Polskiej'. Autor: Leszek Misiak, Katarzyna Pawlak, Grzegorz Wierzchołowski. Żródło: Gazeta Polska...".

Dnia 28 grudnia 2012 strony http://martynka78.salon24.pl/ oraz http://mmariola.salon24.pl/474929,10-04-2010-sa-nagrania-filmowe-momentu-katastrofy a takze http://mediologia.salon24.pl/475201,list-otwarty-do-a-macierewicza i http://fakty.interia.pl/polska/news/noworoczne-zyczenia-macierewicza,1876232 analizuja ponownie 'zamach' smolenski 2010: "...Niestety pan Skalski nie dość dobrze zna tekst raportu Millera, albo nawet wcale. Otóż w raporcie Millera jest mnóstwo ciekawostek, których wyjaśnienia próżnio szukać w dostępnej literaturze przedmiotu, jak choćby sprawa z zadziwiającym, choć prymitywnym ukryciem ostatniego zapisu TAWS#38. Zwyczajnie go pominięto, bo psuł oficjalną narrację, wiec go zakryto jakimś znaczkiem na mapie i po kłopocie. A zapisane zostały w nim bardzo intrygujące, by nie powiedzieć sensacyjnie dla sprawy informacje, jak ta, że samolot znajdował się na 36 metrach i odchodził na drugi krąg (a więc nie lądował, jak chce nadal propaganda), kiedy doszło do pierwszej eksplozji. Czy to według redaktora Skalskiego normalna praktyka komisji technicznej, że ukrywa się dane pochodzące z komputera pokładowego, z kluczowych, ostatnich sekund lotu? A jeżeli się ukrywa to co to według pana Skalskiego oznacza? Zabawa taka? Gra, czy może ucieczka przed czymś, czego nie sposób wytłumaczyć brzozą, beczką i innymi piruetami nad smoleńską ziemią? Pytań jest więcej, jak choćby to dlaczego komisja Millera samowolnie zmieniła zapisy ekspertyzy firmy SmallGis, wpisując w miejsce słów 'wybuchy', słowo 'pożary'? Dlaczego bali się słowa wybuch? A może dostali zakaz używania go w raporcie? A jeżeli tak, to czy można zaufać ekspertom, którzy sami się cenzurowali w badaniach? Może pan Skalski wyjaśni, studząc rozpalone głowy spiskowców, jak to się stało, że komisja Millera już na wstępie wykluczyła wybuch, jako przyczynę katastrofy, choć jak sama przyznała w załączniku 4:
'W dniach 11-13 kwietnia 2010 r., dobę po katastrofie, umożliwiono polskim ekspertom dokonanie oględzin miejsca zdarzenia oraz wykonanie zdjęć. Zgromadzony materiał fotograficzny nie był udokumentowaniem stanu wraku samolotu bezpośrednio po zaistniałej katastrofie (co uczyniła zapewne komisja rosyjska), gdyż wiele elementów samolotu zostało przemieszczonych w trakcie prowadzonej akcji ratowniczej lub zmieniło swoje położenie w wyniku prowadzonych przez komisję rosyjską badań'.
Dopiero dobę po katastrofie dopuszczono polskich ekspertów do wraku, panie Skalski, 24 godziny po zdarzeniu! Polscy eksperci nie zbadali wraku na obecność materiałów wybuchowych, a jedynie poddali analizom kilka fragmentów ubrań (bodaj 7 próbek), wytypowanych według nieznanych kryteriów, więc wyciąganie jakichkolwiek wniosków, co do charakteru zdarzeń na pokładzie samolotu, na podstawie kilku, anonimowych skrawków ubrań przez ekspertów Millera było nieuprawnione".

'mmariola.salon24' pyta gdzie jest film z momentu katastrofy?

"...10 kwietnia 2010 roku jest ciosem, który rozpoczyna proces zaniku wspólnoty narodowej Polaków. Wszystko w tragedii smoleńskiej wskazuje na zamach: miejsce, czas, obecność na pokładzie samolotu śp. Prezydenta L. Kaczyńskiego przeciwnika imperialnych zakusów Rosji, rządy KGB na Kremlu, nasza narodowa powstańcza martyrologia, ale jednocześnie rozbicie się samolotu na ziemi smoleńskiej ma wszelkie znamiona wypadku...".

"...noworoczne życzenia złożył w swoim felietonie 'Głos Polski' na antenie TV Trwam poseł PiS Antoni Macierewicz. ... Cieszy go też 'przełom w sprawie Smoleńska ... Wiemy, że była eksplozja i wiemy, że doszło do niej w ramach zamachu', stwierdził. Cały felieton można zobaczyć w serwisie Youtube. Głos Polski".

Dnia 30 grudnia 2012 portal http://niezalezna.pl/36583-macierewicz-przyjac-hipoteze-eksplozji-jako-przyczyne-tragedii informuje za PAP o apelu Macierewicza w liście otwartym do prokuratora generalnego Seremeta: "...o zmianę prokuratorów nadzorujących śledztwo smoleńskie oraz przyjęcie hipotezy eksplozji jako głównej w badaniu tragedii przez prokuraturę. ... o ponowne zbadanie posiadanego przez prokuraturę materiału dowodowego oraz zweryfikowanie nieprawdziwych informacji dotyczących śledztwa smoleńskiego. ... przypomniał, że 19 grudnia 2012 r. prokurator generalny na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego przedstawił relację z podejmowanych przez prokuraturę działań w sprawie katastrofy smoleńskiej. Przewodniczący sejmowej komisji ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej wskazał na 'szereg błędów, przekłamań i przemilczeń' w zaprezentowanym przez Seremeta stanowisku, które 'w sposób zasadniczy deformują obraz działań prokuratury oraz faktyczny stan wiedzy na temat przyczyn i okoliczności, które doprowadziły do tragedii smoleńskiej ... Straszliwa i niemająca precedensu w historii świata śmierć prezydenta i prawie całej elity państwowej wymaga szczególnej staranności i odpowiedzialności w badaniu i przedstawianiu wyników śledztwa...'. Antoni Macierewicz podkreśla, że jak najszybciej powinny zostać przeprowadzone badania, pozwalające zidentyfikować rodzaj użytego ładunku wybuchowego, miejsca jego oddziaływania i siły wybuchu oraz zakresu zniszczeń, a przede wszystkim sposób, w jaki został on do prezydenckiego samolotu wprowadzony i zdetonowany. Ponadto Antoni Macierewicz zadeklarował, że 'bez względu na okoliczności' (autor tej domeny internetowej zauwaza jednak blad logiczny i prawny w tym fragmencie listu, bowiem 'szereg błędów, przekłamań i przemilczeń' w zaprezentowanym przez Seremeta stanowisku, które 'w sposób zasadniczy deformują obraz działań prokuratury oraz faktyczny stan wiedzy na temat przyczyn i okoliczności...' katastrofy w dniu 10 kwietnia 2010 roku, sugeruja raczej dzialania przestepcze tego organu Panstwa), kierowany przez niego parlamentarny zespół badający okoliczności katastrofy smoleńskiej będzie zawsze wspierał Prokuraturę i organa Państwa we 'wszystkich wysiłkach zmierzających do wyjaśnienia okoliczności tej katastrofy'. Pełna treść listu otwartego Antoniego Macierewicza do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta w najbliższym numerze tygodnika 'Gazeta Polska' dostępnym od 2 stycznia (2013 roku)".

Dnia 31 grudnia 2012 blog http://martynka78.salon24.pl/ odnosi sie do inicjatyw Szefa PKBWL p. Laska: "...Szef PKBWL nie zauważył jednak, że atmosfera wokół ustaleń komisji Millera zaczyna gęstnieć i to nawet nie za sprawą samego Zespołu Parlamentarnego, ale prokuratorów i powołanych przez nich biegłych. Ci ostatni nie uznali za wystarczające badań z ICHiR, w oparciu o które komisja wykluczyła wybuch na pokładzie i zdecydowali się wykonać własne. ... Wniosek nasuwa się jeden - coś z tym zamachem jest na rzeczy. Tymczasem pan Lasek zachowuje się tak, jakby ostatnie wydarzenia cudem go ominęły i z kamienną twarzą usiłuje wmówić ludziom, że znalezienie trotylu na szczątkach wraku rządowego samolotu to nic ważnego, ani godnego uwagi, gdyż jest to prymitywny materiał wybuchowy, więc nikt by go nie użył, w celu zniszczenia samolotu. Jednak ten prymitywny trotyl jest składnikiem kilku nowoczesnych materiałów wybuchowych ... Pozwolę sobie przywołać wypowiedź blogera Peemka, który w znakomitej i wyczerpującej notce stwierdził, co następuje: '...parametr nadciśnienia w kabinie rejestruje się na parametryczną czarną skrzynkę tupolewa z próbkowaniem co pół sekundy. A taka rozdzielczość to dużo za mało, by wychwycić możliwy wybuch w kadłubie samolotu. ... eksplozja w samym kadłubie samolotu zwykle ucina jak nożem wszelkie zapisy parametrów lotu, które nie mają szansy wykazać żadnych anomalii. Jak wygląda zapis parametrów lotu Boeinga 747 Pan Am lot 103 zniszczonego eksplozją bomby nad szkockim Lockerbie? Dane odczytane z rejestratora parametrów lotu nie ukazują żadnego nienormalnego zachowania sensorów zbierających dane. Zapis po prostu nagle się zatrzymał. Podobnie ma się sprawa z lotem TWA 800, gdzie Boeing-747 uległ rozerwaniu skutkiem najprawdopodobniej eksplozji centralnego zbiornika paliwa: dane wskazują, że samolot się wznosił a pionowe i poprzeczne przeciążenia były spójne z normalnymi oczekiwaniami kiedy zapis się zakończył. Badanie FDR ukazało, że przerwanie zapisu nastąpiło o godz. 20:31:12 i było związane z utratą zasilania dla rejestratora'.
Z niecierpliwością czekam na dzień konfrontacji ekspertów ZP i członków komisji Millera ...
Co do danych zbieranych z 'czujnika dekompresji' DDiP (bo o te dane chyba tutaj chodzi), to dziwnym trafem p. Lasek wielokrotnie powoływał się na na nie, jako na dowód braku wybuchu, ale jednocześnie w raporcie Millera jak też w protokołach do końcowego raportu brakuje wskazania jakichkolwiek odczytów. Przecież aż się prosi, żeby umieścić te dane w raporcie (skoro nic nie eksplodowało), nawet w sytuacji, gdy nie będą one dowodem (jak wskazywał bloger Peemka) na brak wybuchu. ...
Były nawet 2 rynny, jedna od statecznika pionowego, a druga od kikuta lewego skrzydła. Krateru nie było bo po pierwsze samolot uderzył w zięmię pod kątem ok. 6 st., a po drugie to nie była ziemia, tylko półpłynne błoto. Czy samolot Air France, spadając 3 lata temu do Atlantyku, też utworzył w nim krater? Kilkukrotnie większy obszar? Gruba przesada, szczątki zmieściły się na obszarze 130x50 m, przy wymiarach samolotu 47,9x37,55 m. Nieźle wyhamował, z prędkością 75-78 m/s na odcinku zaledwie ok. 80 m. FRYCEK18 31.12.2012 17:27...".

Dnia 01 stycznia 2013 dyskusja wokol Katastrofy Smolenskiej 2010 dotyczy nadal 'dwoch wybuchow', wiec kilka informacji encyklopedycznych o materialach stosowanych obecnie, co zdominuje polskie sledztwa w styczniu i lutym 2013 roku: "...Pentryt (PETN, tetraazotan (V) tetrahydroksymetylometanu, azotan(V) pentaerytrytu, C(CH2ONO2)4, organiczny związek chemiczny z grupy nitroestrów. Pentryt jest jednym z najsilniejszych znanych kruszących materiałów wybuchowych. ... współcześnie znajduje zastosowanie w produkcji mieszanin wybuchowych:
plastycznych - pentrinit (50% pentrytu, 46% nitrogliceryny i 4% koloksyliny),
sypkich - pentrolitu (różnoprocentowe mieszaniny trotylu i pentrytu).
Otrzymywany jest przez estryfikację pentaerytrytu mieszaniną nitrujacą. Pentaerytryt otrzymać można w wyniku dysproporcjonowania produktu kondensacji aldolowej aldehydu octowego i mrówkowego w obecności wodorotlenku wapnia...
pentryt ... W postaci flegmatyzowanej służy do wyrobu plastycznych mieszanin wybuchowych (np. PMW typu Semtex lub typu PBX) i do prasowania detonatorów lub niewielkich ładunków kumulacyjnych, oraz do produkcji lontów detonujących. W grudniu 2001 roku był, w połączeniu z TATP, użyty (jako srodek terrorystyczny) ...
TCAP ... Nadtlenek acetonu (peroksyaceton) - organiczny związek chemiczny, występujący głównie jako trimer nadtlenku acetonu, inicjujący, skrajnie niebezpieczny w użyciu i przygotowaniu materiał wybuchowy ... TCAP wybucha gwałtownie pod wpływem lekkiego nawet ogrzania lub potarcia...
Najbardziej szokujące jest to, że prokuratura wymieniając na swojej stronie internetowej wnioski z badań całkowicie pomija punkt 'c'. 'c) W analizowanych próbkach wykryto obecność węglowodorów alifatycznych, naftenowych i aromatycznych zawierających w cząsteczce od 8 do 14 węgli...'. Jednak bardzo istotne jest kolejne zdanie i jedno użyte słowo: '...związki te są pozostałością paliwa lotniczego a ich obecność jest najprawdopodobniej następstwem wypadku lotniczego'. Słowo 'najprawdopodobniej' zostało 'najprawdopodobniej' użyte, gdyż związki te są także składnikiem bomby paliwowo-powietrznej (broni termobarycznej). Badania widocznie nie mogły stwierdzić jednoznacznie, jak 'węglowodory' się na próbkach znalazły...
Oktogen (HMX, czasem też niepoprawnie: oktogon, 1,3,5,7-tetranitro-1,3,5,7-tetraazacyklooktan, C4H8N8O8), organiczny związek chemiczny, jedna z nitroamin heterocyklicznych. Jest prawie najsilniejszym ze wszystkich znanych obecnie kruszących materiałów wybuchowych ... wykryli jego obecność w postaci domieszki w heksogenie wytwarzanym ówczesnymi metodami ... Jest składnikiem m.in. oktolu, A-589, RX-04-AU, RX-04-DS, RZ-04-P1. ... RZ-04-P1 - amerykański kruszący materiał wybuchowy, mieszanina 80% oktogenu i 20% Vitonu A.
... RX-04-DS - kruszący materiał wybuchowy, mieszanina 80% oktogenu, 10% aluminium i 10% Vitonu A. Przy gęstości 1,92 kg/dmł posiada prędkość detonacji równą 8520 m/s. ...
RX-04-AU - kruszący materiał wybuchowy, mieszanina 92% oktogenu i 8% polietylenu. Przy gęstości 1,92 kg/dmł posiada prędkość detonacji równą 8630 m/s.
... A-589 - materiał wybuchowy, mieszana 86% oktogenu i 14% polibutadienu. Przy gęstości 1,66 kg/dmł posiada prędkość detonacji równą 8260 m/s.
... Oktol - materiał wybuchowy, mieszanina 70-75% oktogenu i 25-30% trotylu. Ze względu na dużą prędkość detonacji wykorzystywany jest głównie do budowy głowic pocisków kumulacyjnych ...
Octol is a melt-castable, high explosive mixture consisting of HMX and TNT in different weight proportions. ... Two formulations are commonly used: 70% HMX & 30% TNT and 75% HMX & 25% TNT
... LX-14 - plastyczna kompozycja wybuchowa składająca się z 95,5% oktogenu i 4,5% lepiszcza polimerowego, którym jest poliuretan. Prędkość detonacji mieszaniny wynosi ok. 8800 m/s przy gęstości 1,833 g/cm3. ...".

Dnia 04 stycznia 2013 dyskusja wokol Katastrofy Smolenskiej 2010 dotyczy nadal 'dwoch wybuchow' i zjawisk im towarzyszacych - http://martynka78.salon24.pl/ oraz http://niepoprawni.pl/comment/366251/komando-smierci-kiszczaka-i-jaruzelskiego-i-tuska a takze http://lubczasopismo.salon24.pl/ksiegahanby/post/476409,e-bibliografia-adnotowana-1-relacji-swiadkow-smolenskich: "...Może warto w tym miejscu przypomnieć w dużym skrócie, jak wyglądało dochodzenie do hipotezy eksplozji przez ekspertów ZP. Jako pierwsze pojawiły się analizy profesora Nowaczyka, który postawił tezę, że zgodnie z zapisanymi w komputerze pokładowym danymi, a odczytanymi przez Universal Avionics System, samolot przeleciał kilkanaście metrów nad brzozą. Jednocześnie wykazał, że maszyna nie mogła zachować się tak, jak chciała tego Anodina, a za nią Miller i obrócić się za brzozą, gdyż samolot po jej minięciu leciał niezmienionym kursem jeszcze 140 metrów, a dopiero w punkcie określonym jako TAWS#38 (w okolicach autokomisu), gwałtownie zmienił kurs. Stało się to w wyniku wstrząsu nieznanego pochodzenia, który sprawił, iż komputer w tym punkcie zanotował kilkanaście awarii, których wystąpienia nie można tłumaczyć zetknięciem się skrzydła z drzewem. Chodzi tu między innymi o awarie w postaci braku kontroli sztucznych horyzontów, usterka pionu żyroskopowego MGW nr 1, pożar w przedziale silnika rozruchowego WSU, wysoka temperatura w tylnym przedziale technicznym (przedział obudowany tytanowymi ściankami przeciwpożarowymi), awarie radiowysokościomierzy RW1 i RW2 (SPRRW5NR1, SPRRW5NR2), przestawienie się zegara ATM na godz. 23:04:11. Rejestratory zapisały też sygnał uruchomienia silnika rozruchowego, przepełnienie zbiornika przedniej toalety.
Równocześnie, choć niezależnie od badań profesora Nowaczyka, swoje badania i analizy prowadził profesor Wiesław Binienda, który postawił sobie pytanie: czy jest możliwe, aby skrzydło TU 154 M mogło odpaść w kontakcie z 30-40 cm drzewem? Aby znaleźć na nie odpowiedź przeprowadził w swoich laboratoriach i na swoich komputerach, korzystając ze specjalistycznych programów (LS Dyna 3 D) szereg symulacji, obliczeń, a także wykonał za pomocą MES model matematyczny skrzydła i brzozy. Chcąc mieć absolutną pewność, co do prawidłowości wyników badań, brzozę wzmocnił o 10% w stosunku do parametrów drzewa, jakie podano w raporcie MAK i Millera, zaś skrzydło osłabił. Okazało się, że niezależnie od konfiguracji i kąta natarcia skrzydła, brzoza w każdym przypadku zostaje złamana, jednak skrzydło nie zostaje urwane, a jedynie nieznacznie zniszczone, co nie upośledza jego funkcji i samolot może bezpiecznie kontynuować lot. Warto w tym miejscu nadmienić, iż w żadnym z analizowanych przypadków drzewo nie upadło, tak jak to miało w miejsce Smoleńsku, czyli prostopadle do kierunku lotu. W tym momencie stało się oczywiste, że to nie brzoza stała za tragedią naszego samolotu, a skrzydło zostało zniszczone przez nieznane siły. Pozostało zatem odpowiedzieć na pytanie: jaka siła spowodowała destrukcję skrzydła oraz kadłuba.
W sukurs zespołowi przyszedł doktor Grzegorz Szuladziński, ekspert w dziedzinie dynamiki konstrukcji, procesów rozpadu, odkształceń konstrukcji w wyniku eksplozji, wibracjach w inżynierii lądowej, transporcie i technice wojskowej. Po miesiącach analiz doszedł do wniosku, że TU 154 M został rozerwany przez dwa wybuchy, których ślady zachowały się w skrzynce parametrów lotu, w postaci dwóch wstrząsów. O wybuchu, jako przyczynie katastrofy, świadczą nie tylko tysiące odłamków, stanowiących niejako corpus delicti, ale także specyficzne odkształcenia, którym został poddany kadłub samolotu, niemożliwe do wytworzenia w wyniku zetknięcia samolotu z ziemią, niezależnie od jego konfiguracji. Według Szuladzińskiego pierwszy wybuch miał miejsce na lewym skrzydle, powodując jego wielkie zniszczenie, czego efektem było rozdzielenie skrzydła na dwie części. Drugi wybuch, wewnątrz samolotu, dopełnił tragedii, powodując całkowite rozerwanie kadłuba na tysiące niewielkich fragmentów, zwanych odłamkami. Ekspert dowiódł, iż nie było możliwe tak duże rozczłonkowanie samolotu w terenie zalesionym, niezależnie od konfiguracji w chwili rozbicia, bez użycia ładunku wybuchowego. Stanu samolotu nie tłumaczy też pożar, który był niewielki, co jest również kolejnym, mocnym dowodem na wybuch. Tezy naukowca z Australii potwierdził z kolei inny ekspert, wieloletni główny inżynier Boeinga, doktor Wacław Berczyński. On również zwrócił uwagę na tysiące odłamków oraz na szczególne odkształcenia fragmentów kadłuba, a zwłaszcza wyrwane z dużą siłą, działającą od środka kadłuba, nity spajające konstrukcję samolotu. Ponadto Berczyński zwrócił uwagę, iż na korzyść hipotezy o eksplozji wewnątrz skrzydła przemawiają oderwane poszycia (górne i dolne) skrzydła, które wedle oficjalnych raportów miało zetknąć się z pancerną brzozą. Ekspert stwierdził kategorycznie, że sposób zniszczenia skrzydła, którego konstrukcję stanowią trzy dźwigary, żebra i wzdłużnice, jest możliwy do uzyskania tylko i wyłącznie w wyniku eksplozji wewnętrznej, powstałej na skutek choćby iskrzenia przy zbiornikach paliwa. Trafności hipotez postawionych przez ekspertów ZP dowiedli również naukowcy zgromadzeni na konferencji smoleńskiej, która odbyła się 22 października ubiegłego roku w Warszawie, a swoistą kropką nad i było wykrycie na wraku tupolewa przez biegłych powołanych przez prokuraturę wojskową materiałów wybuchowych. Ważne okazały się również badania fragmentu brzozy pancernej, które dostarczył badaczom z USA jeden z dziennikarzy będących w Smoleńsku, o czym w szczegółach mówił podczas październikowej konferencji profesor Chris Cieszewski, pracownik naukowy w Warnell School of Forestry and Natural Resources. Wykonano 10 500 najróżniejszych pomiarów próbek drzewa, między innymi pomiar wielkości włókna w przekroju poprzecznym i gęstości drewna. Okazało się, że pancerna brzoza wcale pancerną nie jest, a co gorsza jest nawet słabsza niż porównywane z nią próbki innych brzózek. Wpływ na osłabienie drzewa miał według specjalistów fakt, iż liczne i rosłe gałęzie nadwątliły strukturę pnia, a otwarta więźba wzrostu gwarantowała maksimum produkcji drewna wczesnego, bardziej miękkiego, niż drewno późne. W związku z tym można przyjąć, iż smoleńska brzoza mogła zostać złamana w wyniku silnego wiatru, czy podmuchu z silników przelatującego samolotu. Eksperci związani z ZP z niezwykłą starannością i dbałością o każdy szczegół, w oparciu o szereg różnych badań, analiz i symulacji, z wielkim mozołem starali się odtworzyć przebieg wydarzeń, do jakich doszło rankiem 10 kwietnia 2010 roku. Z wielkim pietyzmem i kompleksowo podeszli do tematu, nie zakładając niczego z góry, nie uprzedzając wyników badań, czym nie może pochwalić się pan Lasek i jego świta. ...
Co do zmian ciśnienia - pisał o tym bloger Peemka, pozwolę sobie go zacytować:
'Lasek stwierdza, że zapis zmian ciśnienia został przez nich prześledzony do momentu zderzenia z ziemią. Pan Lasek najwyraźniej nie zna raportu z analizy QAR-ATM przygotowanego dla komisji Millera przez producenta i współpracującego z nim grupę ekspertów. Zgodnie z raportem, zapisy czarnych skrzynek (zarówno głosowej, jak i parametrycznej) kończą się co najmniej sekundę przed pierwszym zetknięciem się samolotu z ziemią, najprawdopodobniej skutkiem utraty zasilania i dwie sekundy przed głównym uderzeniem. Także "prześledzenie tego parametru do samego uderzenia w ziemię" odpada. Dwa - Lasek przezornie odwołuje się do stwierdzenia, że "w samolotach pasażerskich mierzony jest z dużą częstotliwością taki parametr jak nadciśnienie".
Dlaczego przywołuje on ogólnikowo "samoloty pasażerskie", a nie tupolewa, o którym mowa? Ano dlatego, że parametr nadciśnienia w kabinie rejestruje się na parametryczną czarną skrzynkę tupolewa z próbkowaniem co pół sekundy. A taka rozdzielczość to dużo za mało, by wychwycić możliwy wybuch w kadłubie samolotu. Były robione eksperymenty z eksplozją w hermetycznym kadłubie samolotu. Jak widać, skoki ciśnienia nie trwają więcej niż 6 setnych sekundy, co przy rozdzielczości zapisu tego parametru w tupolewie jest zbyt szybkim procesem do wychwycenia przez czujnik dekompresji. I wreszcie po trzecie, eksplozja w samym kadłubie samolotu zwykle ucina jak nożem wszelkie zapisy parametrów lotu, które nie mają szansy wykazać żadnych anomalii. Jak wygląda zapis parametrów lotu Boeinga 747 Pan Am lot 103 zniszczonego eksplozją bomby nad szkockim Lockerbie? Dane odczytane z rejestratora parametrów lotu nie ukazują żadnego nienormalnego zachowania sensorów zbierających dane. Zapis po prostu nagle się zatrzymał. Podobnie ma się sprawa z lotem TWA 800, gdzie Boeing-747 uległ rozerwaniu skutkiem najprawdopodobniej eksplozji centralnego zbiornika paliwa: Dane wskazują, że samolot się wznosił a pionowe i poprzeczne przeciążenia były spójne z normalnymi oczekiwaniami kiedy zapis się zakończył. Badanie FDR ukazało, że przerwanie zapisu nastąpiło o godz. 20:31:12 i było związane z utratą zasilania dla rejestratora
'. ...
http://pmk.salon24.pl/460955,prowokacja-mobilnych-spektrometrow
MARTYNKA 03.01.2013 19:42 ...
Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Prof. dra Jana Sehna w Krakowie, owszem rozczytał co miał w swoim zakresie, ale podkreślił, że taśma jest w kilku miejscach przeklejana. Nikt w Polsce nie ma także pewności, czy wogóle Polak same "czarne" skrzynki Tu-tki po katastrofie nawet na oczy oglądał. DZIUBAS ...
W Kazimierzu prof. A. Żyluk z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych prezentował wykład "Reakcja samolotu na aerodynamiczną asymetrię skrzydła." Autor poprzednio wykonał numeryczne badania katastrofy samolotu Bryza (publikowane w materiałach konferencyjnych 'Mechaniki w lotnictwie XIV'), a potem zastosował tę samą metodę do opisu zachowania się samolotu Boeing 727 po utracie końcówki lewego skrzydła. Prof. Żyluk analizował sytuację, gdy lecący poziomo B-727, z kątem natarcia 5 stopni, traci końcówkę skrzydła. W efekcie natychmiast obniża się i z pewnością rozbiłby się o ziemię, gdyby był na wysokości 6 m. Na beczkę nie było by czasu. Sala miała przyjąć wynik w milczeniu. (na podstwie kilku wypowiedzi prof. M. Czachora) KACZAZUPA 04.01.2013 ...
w wywiadzie dla TVP INfo dr Lasek zapytany przez Czajkowską czym będzie dysponowała przyszła komisja / gremium które zając się ma obolaniem 'kłamstw smoleńskich' powiedział, że komisja dysponuje szerokimi archiwami, ale skoro tryb jej prac był niejawny, to do tej pory owe archiwalia nie były ujawniane. Jest dla mnie zrozumiałe to, że tryb prac takich komisji nigdy nie może być w pełni jawny ... Czemu jednak komisja utajniła CYFRY to nikt tego chyba nie będzie potrafił zrozumieć. NURNI 04.01.2013 12:55 ...
Wg rejestratora QAR-ATM, o godz. 8:40:59,375 (pancerna brzoza) samolot miał kąt pochylenia 12,8 st., o 8:41:00,125 15,6 st., a o 8:41:01 20 st. Jakim cudem to osiągnął z poharatanym, czyli jak rozumiem, niesprawnym sterem wysokości. FRYCEK18...".

"...W dniu wyjazdu delegacji na rocznicowe uroczystości 70 rocznicy Zbrodni Katyńskiej, nagle okazało się, że samolot JAK 40 , którym mieli udać się polscy wojskowi - jest niesprawny. W takich okolicznościach do gotowego do odlotu TU-154 z prezydentami na pokładzie zaproszono NATO-wskich generałów i resztę członków ich załogi. Zagadka pozostanie, dlaczego spośród 132 członków parlamentarno - prezydenckiej delegacji do samolotu zgłosiło się tylko 87 osób plus członkowie załogi samolotu. Dlaczego 36 osób wcześniej deklarujący wyjazd nie przybyło na lotnisko? Czyżby chodziło oto aby prezydent i generałowie znaleźli się w jednym samolocie? Kto ich ostrzegł, bądź zniechęcił do lecenia razem z prezydentami? Wszystko łączy się jak układanka. Celem nr 1 byli jednak polscy generałowie, a później dopiero prezydent Polski. Wylot opóźnił się o 30 minut. Wcześniej drugim JAK-40 do Smoleńska udali się polscy dziennikarze. Piloci tego samolotu dzięki zignorowaniu poleceń kontrolerów lotów i ich niekompletnych danych, skoncentrowali się na obserwacji i analizie własnej, i dzięki temu bezpiecznie wylądowali. Po wylądowaniu natychmiast zasygnalizowali ten fakt i wyjaśniono im, że spowodowane to było elektroniką systemu obronnego Elektrowni oddalonej 15 km. ... Blokada systemów operacyjnych operatorów sieci komórkowej w Smoleńsku oraz świadome dezinformowanie polskich pilotów przez kontrolerów lotów w Smoleńsku, dało katastrofalny efekt...".

"...Była ładna pogoda, świeciło słońce chociaż temperatura była bardzo niska. Kiedy około godz. 10 (dnia 10 kwietnia 2010 roku) wyjeżdżaliśmy do Katynia (który jest położony bardzo blisko Smoleńska) niebo się zachmurzyło ale warunki pogodowe były nadal dobre. Po pertraktacjach z rosyjskimi milicjantami z samochodu eskortującego nasze autobusy udało nam się uzyskać zgodę zjazdu z wytyczonej trasy do stacji Gniazdowo. http://www.abramowicz.com.pl/?id=wiecej&nr=107...".

Portal Stefczyk.info rozmawia z posłem Antonim Macierewiczem; rozmawiał TK, strona http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/macierewicz-rosjanie-wciaz-chca-cos-ukryc,6346381840:
"...Musi więc być szokiem dla polskiego obserwatora, jak dalece te procedury odbiegają od tego, co działo się po 10 kwietnia 2010 roku. To nam uświadamia niezwykłość działań, na które zgodził się rząd Donalda Tuska. On wycofał się ze wszystkich obowiązujących norm związanych z badaniem katastrof samolotowych. Można się zastanawiać, jak wielka była presja na pana Donalda Tuska, można się zastanawiać, jakie powody leżały u podstaw wycofania się z wszystkich zasadniczych reguł w tej sprawie. Kolejne pytanie, jakie należy postawić, to pytanie czy była to świadoma centralna decyzja rządu Tuska, czy też poszczególni ludzie podejmowali szczątkowe decyzje i na własną rękę podejmowali rozstrzygnięcia korzystne dla strony rosyjskiej i podporządkowali się stronie rosyjskiej. Na jakiej podstawie możemy oceniać takie sprawy? Możemy przeanalizować zachowanie płk. Edmunda Klicha, który w pierwszym momencie był nieformalnym przedstawicielem Donalda Tuska w Rosji, a potem został akredytowanym. Klich został wybrany przez stronę rosyjską. On podejmował decyzje w niektórych przypadkach wbrew innym przedstawicielom państwa polskiego, np. płk. Grochowskiego. Istniał spór między funkcjonariuszami reprezentującymi Polskę ws. smoleńskiej. Część z nich chciała działać na mocy umowy z 1993 roku, inni - reprezentujący premiera Tuska - próbowali, co się im udało, narzucić w tej sprawie działanie zgodnie z wolą rosyjską, czyli stosowanie Załącznika 13 do Konwencji Chicagowskiej. Mieliśmy pełny chaos, wynikający z tego, że premier i część urzędników podporządkowała się postulatom rosyjskim. Posiłkując się przykładem opisywanym przez 'Nasz Dziennik' widać, jak powinno być prowadzone rzetelne postępowanie ws. katastrofy. ... Dziś widać, że w sprawie Smoleńska strona rosyjska chce coś ukryć. Dramat polega na tym, że pomagają jej w tej sprawie urzędnicy rządu Donalda Tuska. Skala matactw strony rosyjskiej budzi również pytanie, czy Rosja była przygotowana do utrudnienia dojścia do prawdy o Smoleńsku ... Wszystko, co wiemy na ten temat, wskazuje, że strona rosyjska była znakomicie przygotowana do tego, zarówno od strony technicznej, jak i od strony koncepcyjnej, a także od strony polityki personalnej. Płk. Klich zaraz po tragedii smoleńskiej otrzymał telefon od wiceszefa MAK - Morozowa wraz z instrukcją, jak katastrofa będzie badana oraz jakie decyzje mają być podjęte i jak się ma on zachowywać. Te sugestie były na tyle silne, że on je realizuje. Już kilkanaście minut po tragedii w komentarzu oficjalnej agencji prasowej w Rosji znalazła się informacja o katastrofie oraz komentarz do niej. I wtedy po raz pierwszy padło stwierdzenie, że to była wina strony polskiej. I te słowa natychmiast powtarza minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Obarcza odpowiedzialnością Polaków i akceptuje rosyjską wersję wydarzeń. To wszystko wskazuje, że strona rosyjska była znakomicie przygotowana, także od strony personalnej. Oni wiedzieli, kto po stronie polski będzie gotów reprezentować rosyjski punkt widzenia w tej sprawie".

Dnia 07 stycznia 2013 strona http://niezalezna.pl/36894-smolenska-brzoza-amerykanie-wyprzedzili-rosjan autorstwa Leszka Misiaka i Grzegorza Wierzchołowskiego z 'Gazety Polskiej' omawia problem 'pancernej' brzozy ze Smolenska: "...Pobrane przez polską prokuraturę próbki smoleńskiej brzozy, która rzekomo doprowadziła do katastrofy Tu-154, nie nadają się do przeprowadzenia na nich wiarygodnych badań - mówi 'Gazecie Polskiej' prof. Chris Cieszewski z Warnell School of Forestry and Natural Resources w USA. Jedynej miarodajnej analizy drewna brzozy smoleńskiej dokonał zespół amerykańskich naukowców, który pracował na próbkach pobranych zaraz po katastrofie. O smoleńskiej brzozie zrobiło się ostatnio głośno w związku z decyzją Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. Jego przedstawiciele odmówili przekazania polskiej prokuraturze fragmentów drzewa wyciętych przez polskich ekspertów w październiku 2012 r., choć nasi biegli wnioskowali o ich wydanie. Analiza zabezpieczonych próbek ma potwierdzić lub wykluczyć prawdziwość rosyjskiej wersji o zderzeniu samolotu Tu-154 z brzozą. Z wiarygodnością ostatecznych wniosków może być jednak zasadniczy problem, jako że będą one oparte na niewiarygodnych próbkach drewna z tego drzewa. ... 'Próbki brzozy zostały pobrane w październiku 2012 r., czyli trzydzieści miesięcy po katastrofie. Przez ten okres drzewo było narażone na działanie rozmaitych czynników atmosferycznych: słońca, opadów deszczu i śniegu, wilgoci oraz patogenów. Powodują one szybkie zmiany w drewnie, co jest widoczne na jego ostatnich zdjęciach (huby, granulacja drewna, widoczne destruktywne zabarwienia). W związku z tym nie jest możliwe uzyskanie miarodajnych wyników badań, dotyczących właściwości tej brzozy w kwietniu 2010 r.', mówi 'GP' prof. Chris Cieszewski, pracownik badawczy w Warnell School of Forestry and Natural Resources, University of Georgia (Ateny, Georgia) w Stanach Zjednoczonych. Zdaniem prof. Cieszewskiego jedynie próbki pobrane tuż po katastrofie i przechowywane w odpowiednich warunkach (chodzi głównie o zabezpieczenie przed wilgocią, promieniowaniem ultrafioletowym i destrukcyjnym rozwojem patogenów) mogłyby pozwolić na precyzyjne określenie właściwości drewna w czasie, gdy doszło do tragedii. 'Niewłaściwie zabezpieczone drewno zmienia z czasem swoje parametry po wydarzeniu, którego dotyczy badanie. Chodzi tu m.in. o gęstość (density), moduł elastyczności (MOE), tzw. microfibril angle (MFA) i inne moduły strukturalne', tłumaczy prof. Cieszewski. Oznacza to, że wyniki badań śledczych będą niewiarygodne. Jest to kolejna kompromitacja prokuratury, której przedstawiciele mogli dokonać oględzin i pobrania próbek drzewa w pierwszych dniach po katastrofie, gdy w Smoleńsku przebywała duża grupa polskich specjalistów. Tymczasem pierwszych badań brzozy dokonano dopiero w grudniu 2011 r. Co więcej - do wysłanej wówczas do Smoleńska ekipy nie dołączono specjalisty od badania drewna, był jedynie geodeta i dwóch ekspertów lotniczych. Jakby tego było mało, efekty tych badań nie zostały opublikowane, choć apelowała o to grupa naukowców z prof. Markiem Czachorem, fizykiem z Politechniki Gdańskiej na czele. Następna wizyta wysłanników polskiej prokuratury w Smoleńsku, mająca na celu zbadanie brzozy, odbyła się dopiero w październiku 2012 r. Śledczy i biegli obejrzeli drzewo, używając m.in. promieni rentgena, a także - jak już pisaliśmy - ucięli 3,2-m. fragment pnia i zabezpieczyli gałęzie oraz próbki drewna ... Na szczęście polskich prokuratorów, którzy tak długo czekali z zabezpieczeniem brzozy do badań, wyręczyli naukowcy, a dokładniej wieloosobowy zespół wybitnych specjalistów z USA: wspominany przez nas prof. Chris Cieszewski, prof. Mike Strub (z obydwoma uczonymi rozmawiała 'GP'), prof. Joseph Dahlen i inni. Eksperci pracowali na próbkach pobranych już 13 kwietnia 2010 r. 'Dostarczył je nam Jan Gruszyński, niezależny polski dziennikarz i fotoreporter, który był w Smoleńsku tuż po katastrofie. Od tego czasu drewno przechowywane było w zamkniętym pomieszczeniu, w warunkach chronionych, w związku z czym nie straciło swoich naturalnych właściwości. W 2012 r. próbki tego drewna zostały wysłane do Vancouver w Kanadzie, do jednego z dwóch najbardziej zaawansowanych na świecie laboratoriów w tej dziedzinie (drugie jest w Londynie)', objaśnia ... prof. Cieszewski. Te jedyne jak na razie badania słynnej smoleńskiej brzozy dały tysiące (dokładnie: 10 500) pomiarów dotyczących najrozmaitszych parametrów pochodzącego z niej drewna. Analiza była bardzo dokładna, zbadano bowiem próbki oddalone od siebie o 25 mikrometrów (mikrometr to 1/1000 milimetra); użyto przy tym metod absorpcyjnej spektroskopii w podczerwieni. Zastosowano też SilviScan - nowoczesną kombinację trzech zautomatyzowanych narzędzi: analizatora obrazu (do pomiaru wielkości włókna w przekroju poprzecznym), densytometru rentgenowskiego (do pomiaru gęstości drewna) i dyfraktometru rentgenowskiego. Próbki smoleńskiej brzozy porównano m.in. z próbkami brzozy spod Mińska Mazowieckiego. Okazało się, że 'pancerne' drzewo ze Smoleńska nie różni się istotnie (w sensie terminologii statystycznej) od innych brzóz, a nawet jest od nich trochę słabsze, bo jego liczne i rosłe gałęzie nadwątliły strukturę pnia, a otwarta więźba wzrostu (sposób rozmieszczenia miejsc sadzenia) gwarantowała maksimum produkcji drewna wczesnego (bardziej miękkiego niż drewno późne; proporcja drewna późnego w zwartych drzewostanach jest większa i dlatego drewno z drzew rosnących w zwartych drzewostanach jest mocniejsze) ... Pomiary dokonane na zlecenie amerykańskich naukowców przyczyniają się do zaprzeczenia oficjalnej wersji mówiącej o zderzeniu samolotu z drzewem. Przypomnijmy, że trajektoria pionowa lotu - wyznaczona przez prof. Kazimierza Nowaczyka na podstawie analizy wysokości barycznej Tu-154 - wyraźnie pokazuje, że samolot przeleciał nad brzozą (był w tym miejscu na wysokości 20 m nad ziemią). Potem jeszcze przez dwie sekundy się wznosił. Dopiero 144 m za słynnym drzewem, ok. 35 m nad ziemią, maszyna wykonała gwałtowny skręt w lewo, niezgodny z jej aerodynamiką. Rzekome zderzenie z brzozą nie mogło być więc przyczyną zmiany kierunku lotu - wbrew temu, co twierdzi komisja Millera. Nawet gdyby jednak Tu-154 zaczepił o brzozę, nie straciłby w wyniku tego zderzenia fragmentu skrzydła. Dowodzi tego symulacja komputerowa dokonana przez prof. Wiesława Biniendę przy użyciu specjalistycznego programu LsDyna3D na maszynach cyfrowych z równoległymi procesorami najnowszej generacji, przeprowadzona przy uwzględnieniu wyników badań prof. Cieszewskiego. By przekonać sceptyków, prof. Binienda przeprowadził eksperyment kilkakrotnie, zawyżając nawet niektóre parametry. Dla przykładu - skoro według raportu Millera średnica brzozy wynosiła 30-40 cm, prof. Binienda poddał badaniom drzewa o średnicy od 40 do 44 cm. Wprowadzał też do programu większą gęstość drewna, różne kąty natarcia i przechylenia etc. Okazało się, że Tu-154M za każdym razem przecina brzozę - niezależnie od wysokości uderzenia, orientacji samolotu i odległości miejsca uderzenia od końca skrzydła. Jak czytamy w opracowaniu '28 miesięcy po Smoleńsku', przygotowanym przez zespół Antoniego Macierewicza: 'Uderzenie w drzewo powoduje jedynie uszkodzenie krawędzi natarcia skrzydła, ale nie pogarsza w istotny sposób jego właściwości nośnych. Gdyby nawet doszło do takiej kolizji, samolot Tu-154M mógłby utracić niewielkie fragmenty krawędzi natarcia skrzydła (slot i nosek płata), ścinając drzewo pierwszą podłużnicą'...".

Dnia 08 stycznia 2013 strona http://martynka78.salon24.pl/ przynosi ciekawa informacje: "...Zaszły istotne okoliczności. Rosyjski internauta http://flanker20.livejournal.com/22590.html#comments pokazał, że odczyt czarnej skrzynki zawiera niedopuszczalne błędy lub jest sfałszowany - rzecz jest prosta ale wymagała spostrzegawczosci. Porównując poszczególne wydruki parametrów schodzenia Tu-154 w Smoleńsku flanker stwierdził, że najprawdopodobniej w wydruku brakuje ok 14 sekund! Wystarczy skojarzyć dane pokazujące wykres lotu w zależności od odległosci z podobnym pokazującym czas i tak wg wydruku przygotowanego przez MAK Tu-154 przelatuje ok 8000 m - od wejścia na ścieżkę do rzekomego zderzenia z brzozą w ok. 90 sek. Po podzieleniu drogi przez czas otrzymuje się predkośc srednią ok 320 km na godz. Tymczasem na innym wykresie przygotowanym przez MAK w tym zakresie odleglości od pasa, predkośc Tu-154 wynosiła ok. 280 km/h - ustawione na automacie ciągu. Tak więc w rzeczywistosci samolot przeleciał w tym czasie ok. 7000 m. MAK z jakiegoś powodu przesunął dane. ... W tej sytuacji Lasek i Miller nie mają wyjścia. Badanie katastrofy musza zacząć od nowa. NIEGRACZ 08.01.2013 18:01 ... http://flanker20.livejournal.com/22032.html ... Ale to nie jest nowość. To jest list otwarty jakiegoś kapitana Аркадия Протасова do Anodiny z 24 sierpnia 2012 r. GRUSZA...".

"29th-Jun-2012 03:21 pm Для сокрытия истинных причин гибели польского правительственного самолета под Смоленском 10 апреля 2010 года была придумана легенда, предъявленная обществу в Окончательном отчете МАК (позднее повторенная с небольшими 'творческими' дополнениями комиссией Миллера и активно продвигаемая многочисленными СМИ и околоавиационными интернет-форумами), тотально искажающая реальные события и факты и подменяя их более чем спорными предположениями, несмотря на свою бездоказательность принимающими форму утверждений. Бездоказательность этих утверждений и противоречие здравому смыслу, равно как и фактам, выводят их из сферы аргументированного обсуждения в область околоавиационного мифотворчества, результатом которого и явился Окончательный отчет. Его содержание представляет собой набор следующих тезисов, приобретших за время прошедшее после катастрофы, отчетливо мифологизированную форму...".

Strona http://wpolityce.pl/wydarzenia/44280-anatomia-upadku-jest-zwiastun-nowego-filmu-red-anity-gargas-samolot-zostal-zniszczony-w-wyniku-dobrze-przygotowanej-wielopunktowej-eksplozji informuje zas: "Już wkrótce każdy będzie mógł zobaczyć nowy film doskonałej dziennikarki śledczej red. Anity Gargas poświęcony tragedii smoleńskiej. Autorka słynnego już wcześniejszego dokumentu '10.04.10' zapowiada, że ujawni nowe fakty i nowe zdjęcia. ... W 'Anatomii upadku' widzowie zobaczą nowych świadków, którzy wskazują, że przebieg ostatnich sekund lotu Tu-154M nie był taki, jak to przedstawiają raporty MAK i komisji Millera. Relacje świadków są natomiast zbieżne z ustaleniami ekspertów, głównie współpracujących z zespołem parlamentarnym ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, a także naukowców, którzy zorganizowali w październiku konferencję smoleńską - mówiła dziennikarka portalowi Niezależna.pl. ... W Internecie można już zobaczyć zwiastun filmu, w nim padają takie między innymi zdania: Samolot został zniszczony w wyniku dobrze przygotowanej, wielopunktowej eksplozji ... Film będzie można kupić już 16 stycznia wraz z tygodnikiem 'Gazeta Polska'...".

Dnia 10 stycznia 2013 strona http://jeremiasz.salon24.pl/478078,smolensk-2010-o-filmie-anatomia-upadku wraca do tematu nowego filmu o Katastrofie Smolenskiej 2010: "...Andrzej Hrechorowicz i Rafał Dzięciołowski z dziennikarką śledczą Anitą Gargas pojechali do Rosji, by po latach szukać prawdy o katastrofie smoleńskiej. ... W filmie widzimy, jak prof. Binienda mówi rzeczy oczywiste, wskazując na trajektorię lotu tupolewa narysowaną przez komisję Millera: samolot w sekundę podniósł się o kilkanaście metrów. Gdyby tak było, maszyna i piloci nie wytrzymaliby tak wielkiego przeciążenia. Oczywiście fakt ten zignorowała komisja Millera. Świadkowie mówią: w parkan autokomisu uderzyły części tupolewa. Po parkanie nie ma śladu, po autokomisie również. Naoczny świadek, Nikołaj Szewczenko, widział tupolewa lecącego nad drogą, tuż przed lotniskiem, kołami w dół - co jest całkowicie sprzeczne z tezami raportu Millera. W tym miejscu samolot miał już spadać do góry kołami. Jeszcze inny świadek, słyszał trzy głuche huki i widział język ognia ciągnący się za ogonem. Nowi świadkowie odnalezieni przez Anitę Gargas przedstawiają wersje zgodne z ustaleniami polskich niezależnych ekspertów. Samolot na wysokości 5 m (musiał znaleźć się tak nisko, by ściąć osławioną brzozę) nie mógł zrobić beczki autorotacyjnej, bo jego skrzydła mają rozpiętość prawie 40 m. Brzoza o 30-cm średnicy pnia (tyle miała na wysokości 5 m) nie jest w stanie zniszczyć bardzo solidnie zbudowanego skrzydła mającego 19 m długości. Eksperci mówią więcej: symetryczne wywinięcie poszycia tupolewa na zewnątrz kadłuba mogło powstać tylko w wyniku eksplozji wewnętrznej. ... Naoczni świadkowie potwierdzają: kiedy samolot był wiele metrów nad ziemią, za jego ogonem pojawiła się smuga ognia. Sam ogon zaś odpadł jeszcze w powietrzu. Anatolij Żujew, mieszkaniec osiedla przy lotnisku pod Smoleńskiem, wspomina o pojawieniu się rozbłysku przy kadłubie samolotu: 'był jak żółtko jajka'. Dowódca polskiego jaka, który wylądował przed rządowym tupolewem, wspomina o odgłosach wybuchu. A Donald Tusk już 28 kwietnia 2010 r. ogłosił, że przyczyną katastrofy nie była awaria samolotu ani eksplozja na pokładzie samolotu ... Druga część filmu mówi o kompromitacji państwa - nieobecności polskich specjalistów przy sekcjach ofiar, wypowiedź Ewy Kopacz: 'Pracujemy z Rosjanami jak jedna rodzina' i pozwoleniu Rosjanom na barbarzyńskie postępowanie ze zwłokami...".

Dnia 12 stycznia 2013 roku Marcin Austyn z gazety 'Nasz Dziennik' na stronie http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/20747,paralizujaca-czestotliwosc.html pisze o powodach, dla których polscy biegli nie mogą dokończyć analizy nagrań z rejestratora Jaka-40 i wieży lotniska: "...'Nasz Dziennik' ustalił powód, dla którego polscy biegli nie mogą dokończyć analizy nagrań z rejestratora Jaka-40 i wieży lotniska. Chodzi o brak danych o częstotliwości prądu w sieci elektroenergetycznej w Smoleńsku z czasu wykonywania kopii nagrania. Analiza nagrania z pokładowego rejestratora dźwięku z samolotu Jak-40, który lądował na Siewiernym przed Tu-154M, musi poczekać na wyniki badań rozmów z wieży. Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie opracowuje dla Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie dwie opinie fonoskopijne. Pierwsza z przygotowywanych ekspertyz dotyczy kopii nagrania urządzenia obiektywnej kontroli pracy grupy kierowania lotami lotniska Smoleńsk Siewiernyj. Drugim badanym materiałem jest kopia nagrania pokładowego rejestratora dźwięku z samolotu Jak-40. Z informacji przekazanych 'Naszemu Dziennikowi' przez płk. Zbigniewa Rzepę, rzecznika Naczelnego Prokuratora Wojskowego, wynika, że obecnie obydwie analizy utknęły w miejscu z uwagi na brakujące materiały: 'Niemożność skończenia opinii dotyczącej nagrań z wieży lotniska Siewiernyj wynika z braku danych m.in. o częstotliwości prądu w sieci elektroenergetycznej Smoleńska z czasu dokonywania kopii tego nagrania, o które to dane Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie zwróciła się do strony rosyjskiej w jednym z wniosków o pomoc prawną ... Kolejność badania wynikająca z przyjętej przez biegłych metodologii powoduje, że jako pierwsze analizowane jest nagranie z wieży, a dopiero później, po wykonaniu tej ekspertyzy, nastąpi badanie nagrania z samolotu Jak-40 ... Nagranie z rejestratora znajdującego się w samolocie Jak-40 nie jest nagraniem ciągłym, rejestrator ten w trakcie postoju samolotu na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj w dniu 10 kwietnia 2010 roku był wyłączony. Aby móc zatem precyzyjnie określić czas wypowiedzi zapisanych na rejestratorze Jaka-40, konieczne jest uprzednie odtworzenie wypowiedzi wieży lotniska w Smoleńsku...', kwituje rzecznik NPW. Prokuratura nie ujawnia, do jakich celów mają służyć dane, o które zwróciła się do Federacji Rosyjskiej. Można domyślać się, że parametry sieci elektroenergetycznej z okresu tworzenia kopii nagrania, takie jak np. częstotliwość prądu czy informacje o występujących w sieci zakłóceniach, mogą być przydatne np. do zweryfikowania ciągłości zapisu pozyskanej kopii lub posłużyć do niwelacji ewentualnych zakłóceń, jakie mogły pojawić się w czasie kopiowania. W ocenie gen. bryg. rez. Jana Baranieckiego, zastępcy dowódcy Wojsk Lotniczych Obrony Powietrznej w latach 1997-2000, doświadczonego w badaniu katastrof lotniczych wojskowych statków powietrznych, krakowscy biegli największe problemy mogą mieć z synchronizowaniem w czasie zarejestrowanych wypowiedzi. 'Nawet synchronizacja czasów w zapisach czarnych skrzynek zawsze sprawiała wiele trudności, bo choć na pokładzie samolotu był zarówno rejestrator parametrów lotu, jak i rejestrator głosu, to niekoniecznie musiały one pracować synchronicznie. By uzyskać prawdziwy obraz lotu, uzyskane z czarnych skrzynek informacje trzeba było sprowadzić na wspólną oś czasu i dopiero je analizować', wyjaśnia Baraniecki. Biegli do wydania opinii fonoskopijnej dotyczącej dwóch różnych nagrań muszą dopasować ich czasy co do sekundy, by uzyskać rzeczywisty obraz prowadzonej korespondencji i tego, co działo się na smoleńskiej wieży. Tu zadanie może być bardziej skomplikowane, bo kopia nagrania z wieży zapewne nie była skorelowana z czasem. Co więcej, w przypadku przegrywania taśmy magnetofonowej błędy może wprowadzać nawet samo urządzenie nagrywające czy odtwarzające poprzez różną prędkość przesuwu taśmy. Znając częstotliwość prądu w chwili kopiowania, można ustalić bazę czasową dla nagrania. 'Precyzyjne wykonanie takiego zadania zazwyczaj bywa problematyczne i sprawia ekspertom pewien kłopot. Stąd też, by mieć pewność, że synchronizacja została wykonana poprawnie, sięga się do różnych źródeł informacji i te dodatkowe dane są konfrontowane z badanym materiałem', dodaje gen. Baraniecki".

Dnia 12 stycznia 2013 roku strona http://podhale24.pl/aktualnosci/ informuje: "...NOWY TARG. Kilkaset osób wzięło udział w ponad dwugodzinnym spotkaniu z posłem Antonim Macierewiczem. ...
'No i ten teatr straszliwy po 30 października, po artykule o trotylu znalezionym w samolocie... Wychodzi prokurator i mówi, że trotyl to nie trotyl. To co, pasta do zębów? Skoro urządzenia wykazują obecność trotylu, to znaczy że tam jest TNT. A zachowanie polskiego prokuratora jest niegodne. To doprowadziło do kociokwiku. Przecież na 60 fotelach, na skrzydłach i w śródpłaciu znaleziono ślady trotylu! Jak można nas traktować jak idiotów i mówić, że to pozostałość śladów po żołnierzach lecących do Afganistanu. Od kiedy to żołnierze latają na skrzydłach? ... Że Putin steruje żurawiami to wiem, ale to możliwe tylko w Rosji ... Te tezy lansowane od pierwszych dni po tragedii - o pijanym generale, niedoświadczonych pilotach, wywieranej presji - już dawno okazały się kłamstwem, a jednak wciąż są powtarzane. Jak o tym że niby zostawili nas zagraniczni eksperci od katastrof lotniczych. To nieprawda. Zgłosili się. Zadeklarowali swoją pomoc, ale nie została przyjęta. Mamy zapis rozmów na ten temat. Tak jak mamy rozkaz ministra Klicha skierowany do generałów, że mają lecieć z prezydentem do Smoleńska. A my słyszymy te pytania 'dlaczego oni wszyscy polecieli' ... Bo mieli taki rozkaz! Po co te kłamstwa? Wszystko można ludziom wmówić? Tak było, bo premier tak powiedział więc to prawda? Powtarzają te kłamstwa bo kary na nich nie ma. Z przestępstwa zrobiono zasługę, a z zasługi - przestępstwo. Ale kłamstwa smoleńskiego dłużej ciągną się nie da. ... Nie jesteśmy agresywni, ale chcemy wiedzieć jak doszło do katastrofy, jak to się stało. Chcemy zrozumieć. Dopóki nie będę miał dowodów, nikogo oskarżać nie będę',
zastrzegł Antoni Macierewicz...".

Dnia 13 stycznia 2013 roku http://dobrezycie.salon24.pl/478716,brakujace-ogniwo rozwija nadal temat nagran z wiezy sowieckiego lotniska i z Jaka-40: "...Tym razem chodzi o specyfikę sporządzenia kopii nagrania rozmów pomiędzy samolotem i wieżą kontroli lotów. Nagrania są zapisane, ale nie w systemie pełnej ciągłości. Trzeba dokonać ustalenia, jakie miały miejsce rozmowy prowadzone z osobami naprowadzającymi samolot i załogą samolotu. Mamy do czynienia z dwoma samolotami i wzajemną relacją nagrań bez ciagłości. Ponieważ chodzi o małe przedziały czasowe, aby dokonać synchronizacji zapisów dla odtworzenia dokładnej osi czasu, potrzebna jest znajomość ciągłości pracy sieci, czyli - z jaką częstotliwością dostarczono prąd z elektrowi do zasilanych urządzeń, Dokładne analizy pozwoją wykorzystać częstotliwość pracy sieci (prąd elektryczny przemienny ma charakter sinusoidalny) jako wzorzec częstotliwości pracy zegara. Dzięki temu możliwe będzie odtworzenie czasu poszczególnych fragmentów rozmów na osi czasu, co pozwoli na dokładne określenie pozycji samolotu. Myślę, że warto jest zastanowić się, dlaczego stosowane są aż tak odległe metody, zamiast wykorzystać zapisy pokładowych rejestratorów lotu. Być może poszukiwania mają na celu oddalenie wyjaśnienia tej zagadki w czasie, co może spowodować niemożliwość dochodzenia odpowiedzialności za poczynione błędy lub zaniechania. Myślę, że tutaj celowo włącza się odpowiedzialność strony sowieckiej z jednoczesnym brakiem dowodów. Być może jest to sugestia wielkiej mocy tego potentata militarnego, któy chciałby może zasugerować światu, jak ten jest bezradny wobec naszego Wielkiego Brata, któremu nic nie można zrobić, a który sam rozgrywa swojego 'pokera' bez mozliwości sprawdzenia. ... Myślę, że warto zastanowić się, dlaczego nie ma możliwości stwierdzenia przebiegu lotu - kiedy obowiązek rejestracji samolotu z VIP-em a zwłaszcza z głową państwa jest obligatoryjny. Dziwi, że nie zachowały się zadne filmy z lotniska, nagle nie funkcjonowały kamery przeznaczone do rejestracji wejść na teren lotniska w Warszawie. W ogóle jest tutaj nazbyt wiele sytuacji niemożliwych do przyjęcia za normalne. Jakby celowo ktoś coś ukrywał. ... Tutaj chodzi o ustalenie częstotliwości prądu w chwili kopiowania plików, to nie jest związane z pracą urządzeń na lotnisku ale z pracą urządzenia kopiującego - czy czas trwania kopii jest dokładnie taki sam, jak czas oryginalnego zapisu...".


COPYRIGHT BY BOGDAN KONSTANTYNOWICZ

January the 13th, 2013

This all paper is sold subject to the condition that it shall not, by way of trade or otherwise, be lent, re-sold,  any public performances,  hired out, or   otherwise circulated without the publisher's prior consent in any form of binding or cover other than that in which it is published and without a similar condition including this condition being imposed on the subsequent purchaser.  Warning:   this paper / all website  is sold for  private home use only.  

© All rights reserved. No part of all this work  covered by  copyright  hereon may be reproduced in any form or by  any  means - graphic,  electronic, or mechanical - including photocopying,  recording, downloading,  uploading, taping, or storage in an information  retrieval system, without the  prior written permission of the copyright owner  - © author Bogdan Konstantynowicz.  

The author is greatly indebted to all those who kindly supplied information. I inform all readers about  statistic of my main website  bog4konsta 18898 times on  August the 31st, 2009 and this page was made over 7 years ago on March 9th, 2003; my  five "geocities" 42530 times (only single openings index.html), and were made in March 2003. My domain "konstantynowicz.info" July 2009 to May the 05th, 2010 - 9499; my all websites at Yahoo! host, March 2003 to 05th May 2010 - 53159. Many thanks for your help Osobom dyskutujacym w jezyku polskim - szczegolnie od 16 maja 2009 do 31 maja 2009 - w Internecie na temat moich stron, w tym o tej stronie poswieconej sowieckiej agresji na Polske w 1939 roku, pragne juz w kwietniu 2009 roku odpowiedziec w jezyku polskim: 1. dziekuje za obiektywizm i podawanie dodatkowych faktow z historii w: Sowieci pod Tomaszowem Lubelskim  Uwazajcie jednak na wlasne bledy, np. "regularna armia polska" to m.in. Front Polnocny, ktory toczyl wielodniowe boje z Armia Czerwoną; z Grupy Zieleniewskiego poszlo do radzieckiej niewoli tylko 10 / 15 tysiecy zolnierzy  z ogolnej liczby ponad 15000 / 17000; Opoczno nie lezy nad Wisla i nie dotarli tam nigdy sowieci - moze chodzi komus o OPOLE LUBELSKIE blisko srodkowego odcinka Wisly w dniach 1 i 2 pazdziernika 1939 roku - ta raczej pomylkowa inf. o Opocznie funkcjonuje od ok. 15 lat! Co do walk o stacje Mrozy  na Mazowszu, to data 25 wrzesnia moze jeszcze dotyczyc Niemcow, ale to trzeba jeszcze sprawdzic!; 2. wyjasniam, ze wiedza historyczna, w obszarze nie ujawnianych z powodow politycznych faktow, rodzi sie takze z przeprowadzania krytyki zrodel, ich porownywania, logicznego wiazania ze soba rozlicznych wydarzen oraz interpretacji zrodel pisemnym i nawet ustnych - nazywamy to kwerenda i zazwyczaj trwa to pokolenie; 3. aby generalizowac opinie o 1939 roku trzeba wiele lat badac tysiace pojedynczych malych faktow - te bowiem starano sie ukrywac przez dziesiatki lat z paru powodow: A. otoz na terenie Polski toczyly sie rownolegle i lacznie trzy wojny - ta z Rzeszą  Niemiecką, wlasciwie poznana; wojna domowa rozpetana przez grupe politykow i wyzszych dowodcow, z ktorych czesc to otoczenie generala Sikorskiego; oraz trzecia wojna - z Sowietami, a nie z Rosją (prezydent Rosji Borys Jelcyn dnia 25 sierpnia 1993 w Warszawie uzyl slowa przepraszam wobec calej Polski).  

We bear in mind that the website was made up in memory of my father Edward Gwidon Konstantynowicz  who died on 03rd November 1987 in very strange circumstances, so now  this is independent website thanks to USA host Yahoo! 

Prawa autorskie dla Bogdana Konstantynowicza. Wszelkie prawa zastrzeżone. Każda reprodukcja lub adaptacja całości bądź części niniejszej publikacji niezależnie od zastosowanej techniki (drukarskiej, fotograficznej,   komputerowej, nagrań fonograficznych itd.) wymaga pisemnej zgody Autora


Table of contents for pages of the plane crash in Smolensk on 10 April 2010:
 First page to 12 August 2010
Second page
Third page
Fourth page
Fifth page
Sixth page
Seventh page
 
PART EIGHT until today